6 maja Eliudowi Kipchoge zabrakło zaledwie 26 sekund, by uporać się z magiczną barierą na "królewskim dystansie" (42,195 km). Gdy Kenijczyk kończył próbę nazywaną Breaking2, kibice zobaczyli na linii mety starszą kobietę. Trzymała wstęgę, którą przeciął biegacz, a następnie z uśmiechem na twarzy biła mu brawo.
To Joan Benoit Samuelson - legenda kobiecego maratonu, pierwsza mistrzyni olimpijska w tej konkurencji. Na poniższym zdjęciu widzimy ją tuż po zakończeniu próby Kipchoge.
Who held the tape next to Kipchoge, who just ran a 2:00:24 marathon? Joan Benoit-Samuelson. First Olympic Women's Marathon champ! #Breaking2 pic.twitter.com/HCGZfLS8vv
— Just Run Fuller (@JustRunFuller) 6 maja 2017
Kilkanaście dni po wyczynie kenijskiej gwiazdy zrobiło się głośno o Amerykance. Teraz to ona zamierza podjąć wyzwanie, dzięki któremu znajdzie się w księdze maratońskich rekordów. 16 maja Benoit Samuelson obchodziła 60. urodziny. Zdradziła wówczas, że chce być pierwszą kobietą po "sześćdziesiątce", która przebiegnie maraton poniżej trzech godzin.
- Ma zuchwały cel - czytamy w magazynie "Runner's World". Ze statystyk publikowanych po maratonach wynika, że czas poniżej 3:00 to nie lada wyczyn. Może się nim pochwalić 2-3 proc. biegaczy. Najczęściej - nie licząc zawodowców - to wysportowani mężczyźni w sile wieku.
ZOBACZ WIDEO Horror w Płocku. Kulisy finału PGNiG Superligi
Boston, Los Angeles, Chicago...
Pochodząca ze stanu Maine Benoit była gwiazdą maratonów na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku. W 1979 r. reprezentantka Bowdoin College odniosła pierwsze spektakularne zwycięstwo. Wygrała w Bostonie, pokonując końcówkę trasy w czapeczce miejscowego klubu baseballowego Red Sox. Cztery lata później Benoit startowała w Bostonie już jako wielka gwiazda. Zwyciężyła po raz drugi, ze znakomitym wynikiem 2:22:43, który był wówczas nieoficjalnym rekordem świata w maratonie (poprawiła go w 1985 r. Norweżka Ingrid Kristiansen).
Największą sławę Amerykance przyniósł triumf podczas igrzysk w Los Angeles w 1984 r. Po raz pierwszy maraton pań znalazł się w kalendarzu olimpijskim. Benoit pokonała wszystkie najgroźniejsze rywalki - Grete Waitz, Rosę Motę i wspomnianą Kristiansen. Gdy wpadła na stadion olimpijski, tłum wiwatował na jej cześć. 27-latka jeszcze przed przekroczeniem linii mety zdjęła dużą, białą czapkę i pomachała kibicom.
Miesiąc po igrzyskach wyszła za mąż za szkolną miłość Scotta Samuelsona i od tego momentu używa podwójnego nazwiska. W 1985 r. zwyciężyła w kolejnym z wielkich amerykańskich maratonów - w Chicago - z rekordem USA (2:21:21), który wymazała dopiero po 18 latach Deena Kastor. Później trapiły ją kontuzje, ale zdołała jeszcze zająć trzecie miejsce w Nowym Jorku (1988) czy czwartą lokatę w Bostonie (1991).
Nie mogła przestać rywalizować
Większość zawodowych maratończyków po zakończeniu kariery zdejmuje nogę z gazu. Lata wyczerpujących treningów dają znać o sobie. Wyeksploatowany organizm Joan Benoit Samuelson także poprosił o przerwę. Amerykanka urodziła dwoje dzieci, ale po kilku "luźniejszych" latach nie potrafiła, ot tak, zawiesić butów na kołku. Ciągnęło ją do rywalizacji. Dlatego nadal startowała w maratonach i nadal uzyskiwała bardzo dobrze rezultaty.
W kwietniu 2008 r. - będąc krótko przed 51. urodzinami - wzięła udział w amerykańskich kwalifikacjach olimpijskich (do igrzysk w Pekinie). Pokonała wiele młodszych zawodniczek. Zajęła 90. miejsce (na 146 startujących) z wynikiem 2:49:08, który oznaczał rekord USA w kategorii wiekowej 50-54 lata. - Ten start był tak spontaniczny jak w 1979 roku. Chciałam złamać trzy godziny i dotrzeć do mety - mówiła po zawodach. Deena Kastor, zwyciężczyni kwalifikacji, nie kryła podziwu dla Benoit Samuelson. - Zawsze była dla mnie inspiracją - komentowała.
Mistrzyni olimpijskiej z Los Angeles motywacji do dalszych startów nie brakowało. Dostawała zaproszenia na najważniejsze amerykańskie maratony. Wygrywała w nich pewnie w swojej kategorii wiekowej. - Po tym, jak skończyłam 50 lat, chciałam pobiec poniżej 2:50 we wszystkich najważniejszych maratonach w USA. I to zrobiłam - wspomina.
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., W JAKIM MARATONIE AMERYKANKA ZAMIERZA POBIĆ REKORD, A TAKŻE JAKA JEST JEJ RECEPTA NA SZYBKIE BIEGANIE PO "SZEŚĆDZIESIĄTCE"
[nextpage]W 2013 r. ustanowiła w Bostonie rekord świata (2:50:33) w kategorii 55-59 lat. Kolejny przedział wiekowy to 60-64 lata. Benoit Samuelson wkroczyła do niego kilkanaście dni temu i od razu wyznaczyła sobie nowy cel. Do tej pory najlepszy wynik po 60. urodzinach uzyskała Bernadine Portenski. W 2010 r. przebiegła maraton w Goald Coast w czasie 3:01:30. Nowozelandka zmarła w lutym br. (w wieku 67 lat).
Treningi? Z rozsądkiem
Benoit Samuelson zamierza nie tylko poprawić ten rekord, ale także uporać się z barierą trzech godzin. Jeszcze kilka lat temu "złamanie trójki" byłoby dla niej czymś prostym. Jednak teraz, w siódmej dekadzie życia, Amerykanka zdaje sobie sprawę, jak trudne przed nią wyzwanie. Podejmie je prawdopodobnie 8 października, podczas maratonu w Chicago.
- Nie biegam już na tym poziomie co kiedyś, ani też nie trenuję na takim poziomie. Robię to, co mogę robić rozsądnie. Gdy czuję się dobrze, biegnę szybko. Jeśli nie, to biegnę wolniej. Staram się, by było to proste. Jeśli mogę sobie pozwolić na ostrzejszy bieg, to robię to - tłumaczy 60-latka w rozmowie z outsideonline.com. - Wiem, że kiedyś będzie dla mnie meta, ale mam nadzieję, że jeszcze nie teraz - dodaje.
Legendę maratonu na co dzień wręcz rozpiera energia. Oprócz treningów biegowych jeździ na rowerze i pływa. Zimą szusuje na nartach albo zakłada "biegówki". Ostatnie tygodnie były dla niej niezwykle intensywne. Wspierała kandydaturę Los Angeles w walce o igrzyska olimpijskie w 2024 r. Następnie pojechała do Włoch, gdzie na torze Monza kibicowała Eliudowi Kipchoge podczas próby złamania dwóch godzin. Pracuje jako mówca motywacyjny, prowadzi wykłady. Komentuje wydarzenia sportowe w telewizji. Trenuje zawodniczki startujące w przełajach i na długich dystansach. Jej terminarz jest wypełniony praktycznie od świtu do zmierzchu.
- Pracowałam przez trzy godziny w ogrodzie. Wcześniej biegałam i odpowiadałam na maile oraz telefony w sprawie biegu, który organizuję od 1988 r. (Beach to Beacon, bieg na 10 km w rodzinnej miejscowości Amerykanki, Cape Elizabeth - przyp. red.). Staram się równoważyć wszystkie pasje w życiu. Odpoczynek? Odpocznę, jak umrę - cytuje mistrzynię olimpijską w maratonie portal outsideonline.com.
Wyjątkowy maraton z przyjacielem
W ostatnią niedzielę (21 maja) Benoit Samuelson wzięła udział w wyjątkowych zawodach. Przez lata startowała w najbardziej prestiżowych biegach, ale nigdy nie miała okazji zmierzyć się z maratonem "na własnych śmieciach", w stanie Maine. 60-latka zrobiła to podczas Sugarloaf Marathon w Kingfield. Ten bieg był szczególny także z innego powodu.
Ostatnie 15 kilometrów mistrzyni olimpijska pokonała w towarzystwie dawnego przyjaciela z czasów szkolnych i z biegów maratońskich, jej rówieśnika (także niedawno obchodził 60. urodziny) Michaela Westphala. Mężczyzna od 2006 r. zmaga się z chorobą Parkinsona. Bieganie traktuje jako element terapii. Planował wystartować na pełnym dystansie, ale kilka miesięcy temu doznał złamania miednicy i wolał nie ryzykować. Wspólnie zbierali środki na fundację im. Michaela J. Foxa (aktor także cierpi na chorobę Parkinsona). Udało im się zgromadzić ponad 17 tys. dolarów.
- To kameralny bieg ze starym znajomym - tak mówiła o starcie w Kingfield legenda maratonu. Metę przekraczali objęci. To był wzruszający widok.
Wynik Benoit Samuelson (3 godziny i 12 minut) w tych okolicznościach nie był najważniejszy. - Ten weekend był przeznaczony dla Michaela. A maraton poniżej trzech godzin chcę przebiec jesienią - podkreśliła. 60-latka cieszyła się z udanej akcji charytatywnej, a także z wygranej jej syna. Anders Samuelson zwyciężył na dystansie 15 km. Na co dzień biega także córka Joan - Abby. Cała trójka wspólnie pokonała maraton w Bostonie w 2014 r.