Arkadiusz Pawłowski: Jak rozpoczęła się twoja przygoda ze sportami walki?
Artur Sowiński
: - Pod koniec liceum. Trochę późno, ale jak widać staż treningowy wcale nie przesądza o ewentualnym sukcesie w tym sporcie.
Którą walkę uważasz za najważniejszą lub w jakiś sposób przełomową dla twojej kariery i dlaczego?
- Myślę, że każda kolejna walka była najważniejsza, bo każda była krokiem do miejsca w którym się teraz znajduję. Jednak jeśli już muszę wyróżnić jakieś pojedynki to byłyby to walki z Maćkiem Jewtuszko. Pierwsza walka przyniosła mi spory sukces medialny, a drugie starcie było walką o tytuł mistrzowski federacji KSW, co jest oczywiście ogromnym wyróżnieniem dla każdego zawodnika.
Jaka jest twoja największa sportowa ambicja?
- Ambicje z biegiem sportowej kariery się zmieniają. Wole skupiać się na najbliższych celach, niż wybiegać planami i marzeniami w przyszłość.
W walkach z Maciejem Jewtuszko jesteście na remis po dwóch fantastycznych starciach. Czy byłbyś chętny na trzeci, decydujący pojedynek?
- Teraz "Irokez" skupia się na obronie swojego tytułu mistrzowskiego, a ja na udanym debiucie w niższej kategorii wagowej. Ale kiedyś w przyszłości… pewnie, czemu nie, jestem chętny.
Czy jest ktoś w świecie MMA, na kim się mniej lub bardziej bezpośrednio wzorujesz, czy też starasz się wypracować swój własny styl od początku do końca?
- Każdy ma swoich idoli na których stara się wzorować w taki czy inny sposób. Na początku mojej przygody z MMA bardzo chciałem walczyć jak Mirko Cro Cop. Teraz po latach widać, że na chęciach się skończyło i wypracowałem swój własny styl.
Co byś robił w życiu gdybyś nie był zawodnikiem MMA?
- Byłbym gwiazdą rocka! (śmiech)
Kto byłby twoim wymarzonym przeciwnikiem i dlaczego?
- Właśnie Mirko Cro Cop i Fedor Emelianenko, ale mierzylibyśmy się w mojej kategorii wagowej (śmiech). Wtedy poznałbym ich na żywo.