Waldemar Ossowski: FENtastyczna robota!

Materiały prasowe / Na zdjęciu: gala FEN
Materiały prasowe / Na zdjęciu: gala FEN

Za kibicami 13. edycja gali Fight Exclusive Night w Gdyni. To, co można było zobaczyć nad polskim morzem tylko potwierdza fakt, że druga siła MMA w Polsce rozwija się z każdym wydarzeniem, analizuje swoje ruchy i układa pasjonujące karty walk.

W tym artykule dowiesz się o:

Co można powiedzieć o gali FEN 13? Według pierwotnych założeń miała to być mniejsza impreza federacji, podczas której kibice z Pomorza mieli zobaczyć swoich ulubieńców. Jak stwierdził jeszcze przed wydarzeniem, Paweł Jóźwiak, gala przeszła jednak jego oczekiwania i trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, a dowodów na to jest kilka.

Frekwencja na imprezach MMA i zapełnianie hal to nadal bolączka polskich organizacji. Tego problemu nie ma jedynie KSW, najdłużej działające na rynku, federacja, która swoją markę budowała przez wiele lat mozolnej pracy. Progres widać też na galach FEN i coraz częściej zdarza się, że druga siła MMA w Polsce także potrafi zapełnić halę do niemal ostatniego miejsca, tak jak bywało to na warszawskim Torwarze czy w kołobrzeskiej hali Milenium. W Gdynia Arena było jeszcze trochę wolnych miejsc, co mnie osobiście dziwi, bo Trójmiasto podobnie jak Szczecin to miejsce, gdzie jest popyt na galę w MMA. Jeżeli jeszcze gala ma taką rozpiskę jak FEN 13, to tym bardziej. Nie mniej jednak gdyńska hala to kolejne miejsce, które FEN może odhaczyć na liście swoich celów. Rozwój federacji w kilku miejscach Polski trwa w najlepsze. Fight Exclusive Night opuściła Wrocław i wyszło jej to na dobre.

Warto poświęcić te kilka słów o wyrównanej rozpisce, która dała możliwość do oglądania bardzo dobrych pojedynków. Świetne show dali popularni na Pomorzu Artur Bizewski i Marcin Szreder z Warszawy. Ciężki orzech do zgryzienia sędziowie mieli również w przypadku starć Kamili Bałandy z Różą Gumienną czy Kryspina Kalskiego z Arkadiuszem Wrzoskiem. To nie jednak Gumienna, Szreder czy Ziółkowski byli magnesem, który przyciągnął uwagę kibiców z Trójmiasta. Tutaj po raz kolejny federacja zrobiła świetną robotę, obserwując lokalny rynek. Ponowne zakontraktowanie Jarosława Daschke do spółki z Kamilą Bałandą z gdańskiego klubu GKS Champion, angaż wspomnianego Bizewskiego, czy derbowe pojedynki Gdynia - Gdańsk z udziałem Wlazło i Gułasia czy Szydłowskiego i Chyrka były zestawieniami trafionymi w "10". To nie jest tak, że federacja zakłada, że zorganizuję galę w Gdyni, w walce wieczoru wystawi Piotra Hallmanna i automatycznie gala odniesie sukces. W tym przypadku widać, że FEN bacznie przygląda się, co dzieje się na mniejszych galach w Gdańsku i pobliskich Kartuzach czy Kościerzynie.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": miasto Boga czy bez Boga? (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Na coraz lepszą promocję FEN w Polsce duży wpływ ma również Polsat, który z każdą galą angażuje się mocniej w widowiska produkowane przez federację. Być może telewizja, która przez lata promowała KSW, teraz gdy gale federacji nr 1 z reguły są pokazywane w PPV, wie, że potrzeba jej nowej marki. Wysoką jakość gal, począwszy od oświetlenia, konferansjerów, a kończąc na mocno sportowych pojedynkach, gwarantuje Polsatowi FEN. Na dodatek daje coś więcej niż KSW, bo na dużą skalę stara się promować pojedynki w K-1, wyciągając niejako tę dyscyplinę z podziemia w Polsce.

Gala w Gdyni była czwartą, jaką udało się FEN zorganizować w tym roku. Po trzynastu wydarzeniach czas teraz na wejście poziom wyżej, bo takim wyzwaniem jest z pewnością organizacja październikowej gali w katowickim Spodku. Czy halę na Śląsku uda się wypełnić? To już nie tylko będzie zależeć od zawodników, którzy na niej zawalczą, ale również od promocji imprezy. Dobrze jednak, że FEN uczy się na błędach konkurencji, mając na myśli MMA Attack, i z każdym krokiem zdobywa coraz więcej terenu, a nie rzuca się od razu na największe obiekty w Polsce, a później ogłasza upadłość. Cierpliwość popłaca.

Z Gdyni, Waldemar Ossowski

Komentarze (0)