Maciej Szumowski: Cyrk też jest potrzebny. Obrona walki "Pudzian" vs "Popek" (komentarz)
Datę 3 grudnia 2016 roku warto zapamiętać. Być może wtedy polskie MMA poszerzyło się o masę nowych sympatyków. Takie starcia jak "Pudzian" vs "Popek" też są czasami potrzebne, naprawdę.
Już przed pojedynkiem mówiło się, że to, żenada, kompromitacja, blablabla... W tym przekonaniu utwierdziła mnie jeszcze ta szopka podczas oficjalnego ogłoszenia starcia. No cóż, taki trochę wrestling nam się zrobił. W sumie, patrząc ze sportowego punktu widzenia, to jakieś cofnięcie się o kilka lat. Minimum do ery "sprzed Pudziana".
Właśnie. Mówię o dwóch erach w historii polskiego MMA - przed "Pudzianem", i po jego walce z Marcinem Najmanem. Ja, nie będę oszukiwał. Gdyby nie Mariusz Pudzianowski, to na pewno nie pisałbym tego artykułu. Na pewno nie oglądałbym mieszanych sztuk walki. Pamiętam jego debiut jakby to było wczoraj, mimo że miałem wtedy tylko dziesięć lat. Ten pojedynek obejrzałem na Polsacie, podobnie jak osiem milionów innych ludzi. No właśnie, aż tyle osób obejrzało galę MMA w Polsce. Rekord nie do pobicia.
Od tamtej pory wiele się jednak zmieniło. Przyznam, że pojedynek "Pudziana" z Najmanem nie przyciągnął mnie na stałe do MMA, ale wtedy poznałem ten sport. Wiem jednak, że wiele osób pozostało i pokochało wszechstylową walkę wręcz. W końcu porównajmy sobie środowisko tego sportu w Polsce przed i po KSW 12. Kiedyś dyscyplina niszowa, dziś bijąca rekordy oglądalności, wyświetleń i tak dalej.
ZOBACZ WIDEO Pudzianowski po triumfie nad "Popkiem": mogłem stracić wszystkoNie mam pojęcia, ile osób oglądało pojedynek dwóch kontrowersyjnych wojowników, ale na pewno wiele kibiców oglądało galę MMA po raz pierwszy. Właściciele najlepszej polskiej organizacji sportów walki, Martin Lewandowski i Maciej Kawulski, oczekują rekordu sprzedaży pay per view, czyli możliwy jest całkiem ładny wynik. A na dodatek pirackie streamy w Internecie.
Dlatego bronię ten pojedynek. No cóż, to nie było zbyt miłe do oglądania. Odbyło się, przeszło do historii. Bywało gorzej, np. podczas pamiętnego MMA Attack z Robertem Burneiką i Dawidem Ozdobą. To już w ogóle był cyrk, ale nie bólu. Tam nikt nikomu żadnego bólu nie sprawił, niestety... Lepsze "walki" można obejrzeć pod przeciętną wiejską remizą. Ale "Hardkorowy Koksu" vs striptizer to tylko jedna z trzynastu walk, do których wtedy doszło! W karcie pojedynków byli wtedy tacy fighterzy jak Krzysztof Jotko czy Damian Grabowski. Dzisiaj ci goście są w UFC, ten pierwszy podbija światowe MMA i przebił nawet samego Mameda Chalidowa. Wtedy, podczas gali MMA Attack, nie był zbyt popularny, ale na pewno zdobył wielu sympatyków. Teraz kibiców mieli szansę zdobyć na przykład Roman Szymański czy Filip Wolański. Taki biznes, prosta logika. To tak działa, trzeba "na kimś" się wypromować, to działa.
KSW poszukuje nowych gwiazd, nie oszukujmy się. Czasy Chalidowa i Pudzianowskiego jako "posterboyów" już mijają. Michał Materla miał drobny kryzys, ale wyszedł na prostą. Borys Mańkowski i Mateusz Gamrot na razie nie zawodzą, są rewelacyjni, ale ich miejsce jest raczej w UFC. W sobotę przegrał Karol Bedorf, to już jest problem, ale da się to odrobić. Na horyzoncie są kolejne, młode gwiazdy. Same się nie wypromują!
Śmieszą mnie zwłaszcza teksty niektórych osób ze środowiska sportów walki. O ile konkurencję KSW można zrozumieć, tak już wpisy promotora bokserskiego Andrzeja Wasilewskiego to duża przesada. Nienawidzę hipokryzji, a inaczej nie mogę opisać jego tweetów. Od kiedy polskie MNA to cyrk? Nie wiem, jak można nazwać w takim razie niektóre szopki i przesadne pompowanie rekordów polskich pięściarzy promowanych przez tego pana. Ale to tyle, ja się nie mieszam w tę kłótnię. Polskie sporty walki powinny się wspierać, a nie nawzajem sobie przeszkadzać.
Temat powrotu "Popka" do klatki już przemilczę. To decyzja KSW, niech robią co chcą. Jeżeli to ich zdaniem ma sens - śmiało! Czy będą mieć rację, okaże się w przyszłości...
Maciej Szumowski