Łukasz Jurkowski o ofercie: Dostałem sierpa w szczękę, ale doszedłem do siebie

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka

Łukasz Jurkowski tonuje nastroje po tym, jak federacja KSW złożyła mu ofertę powrotu do klatki i walkę na PGE Stadionie Narodowym 27 maja. - Tą wiadomością dostałem sierpa w szczękę, ale już doszedłem do siebie - mówi nam komentator.

W tym artykule dowiesz się o:

Przypomnijmy, że ofertę byłemu zawodnikowi złożył Maciej Kawulski. Dla "Jurasa" byłby to powrót do federacji, z którą był związany od początków jej istnienia. Dla KSW Jurkowski stoczył 18 pojedynków. W zawodowej karierze ma na koncie 25 walk (15 zwycięstw - 10 porażek). Obecnie "Juras" pracuje jako komentator, konferansjer i spiker na meczach Legii.

WP SportoweFakty: Telefon wciąż płonie?

Łukasz Jurkowski: - Od wczoraj zrobił się straszny szum. Maciek Kawulski chciał mi go chyba zablokować. Prawie mu się to udało, ale ochłońmy póki co.

Czy rozważa pan w ogóle tę ofertę?

- Po zakończeniu kariery sportowej, 5 czy tam 6 lat temu, udało mi się naprawdę dobrze poukładać moje życie zawodowe. Mam mnóstwo zleceń na pracę. Do czerwca prawie co weekend będę aktywny zawodowo. Cieszę się, że moje hobby stało się pracą, bo większość zleceń to obowiązki związane z MMA. Tylko w ten weekend pracuję w piątek wieczorem w Warszawie, w sobotę jadę do Lubina komentować galę FEN, a w nocy wracam, żeby w niedzielę poprowadzić Wielką Orkiesterę Świątecznej Pomocy razem z bemowskim Ratuszem i MotoOrkiestrą. Tak jest co weekend. Ciężko byłoby z tego zrezygnować, bo cykl przygotowań do walki jest naprawdę obciążający. Jestem aktywny sportowo, ale raczej rekreacyjnie. To dwie różne rzeczy.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Bez przełomu po kolejnym dniu rywalizacji na Dakrze (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

[/color]

Nie wierzę, że perspektywa walki na PGE Stadionie Narodowym pana nie rusza.

- To na pewno spełnienie marzeń wielu fighterów i niejeden dałby się pokroić za taką szansę. Poza tym to moje miasto. Na tę chwilę przyjmuje wszystko bardzo spokojnie. Trochę tą wiadomością na Twitterze dostałem sierpa w szczękę i nie mogłem dojść do siebie, ale dziś już jest dobrze. Po 10. porażce w karierze (na gali KSW 15 w maju 2011 roku - red.) obiecałem sobie, że to koniec. Od tego czasu nie ma jednak dnia, abym nie chciał poczuć adrenaliny dobrej bójki raz jeszcze. Kto mnie zna, wie, że nie mówię tego teraz pod wywiad.

Domyślam się, że dodatkowo KSW sięgnie głęboko do kieszeni, żeby pana przekonać.

- Miałbym to zrobić dla kasy? Nie. Mam z czego żyć. Ciężko pracuję, więc mogę sobie pozwolić na naprawdę dobre życie. Ostatnio kupiłem sobie nawet wymarzony samochód.

Mocno się pan broni.

- Nie składam żadnych deklaracji. Chcę przy okazji podziękować za setki wiadomości z dobrym słowem w tym temacie. To bardzo miłe. Od wczoraj moja prywatna skrzynka w mediach społecznościowych przyjęła około 300 wiadomości z życzeniami powrotu. Komentarzy pozytywnych w sieci już nawet nie jestem w stanie policzyć. Naprawdę kłaniam się nisko wszystkim życzliwym. Tym mniej życzliwym też. Dodają kolorytu.

rozmawiał Artur Mazur

Komentarze (0)