Żeby było jasne - któraś ze stron konfliktu racji nie ma. Czy Roman Szymański i Tyberiusz Kowalczyk nie znają dokładnych zapisów kontraktów, a może to FEN nie spełnił ich warunków i wypowiedzenie umów przez fighterów było w tym przypadku słuszne?
Po kolei. Jest początek grudnia, w mediach ukazują się informację na temat zestawienia na "ostatnią chwilę" w karcie walk hitowej gali KSW 37 w Krakowie. Do pojedynku z Sebastianem Romanowskim staje były czempion Fight Exclusive Night, Roman Szymański. Ten jeszcze dwa miesiące wcześniej bił się na gali w katowickim Spodku pod szyldem drugiej siły w polskim MMA. Z pewnością angaż poznaniaka w KSW to szok dla ludzi ze sztabu FEN, z kolei dla federacji duetu Lewandowski i Kawulski to solidne wzmocnienie kategorii piórkowej.
Pomimo protestów i zapewnień, że wyjście do walki 3 grudnia, będzie złamaniem kontraktu z FEN, Szymański pojawia się w Tauron Arenie i efektownie w 3. rundzie poddaje Romanowskiego. Po gali cieszy się z udanego debiutu i zapewnia, że nie martwi się o ewentualne konsekwencje "zbrodni", gdyż wie, iż był wolnym zawodnikiem. KSW stoi murem za swoim nowym nabytkiem i podkreśla, że w przypadku problemów oferuje mu pomoc prawną. Sprawa ucicha na miesiąc.
Początek 2017 roku - FEN wytacza ciężkie działo i obarcza Szymańskiego karą za występ dla KSW w wysokości 60 tysięcy złotych. Dla tych, którzy myśleli, że federacja pochodząca z Wrocławia temat odpuści, taki obrót sprawy oznacza jedno - walkę na noże w polskim MMA, a to jeszcze nie koniec. Fight Exclusive Night podkreśla, że każdy kolejny występ zawodnika Linke Gold Team poza ich szeregami będzie karany.
ZOBACZ WIDEO: Szczere wyznanie Jędrzejczyk: chciałam skończyć ze sportem
Koniec grudnia zeszłego roku to również sensacyjna wiadomość od Tyberiusza Kowalczyka, który za pomocą swojego fanpage'a oświadcza, że kończy przygodę z FEN i czeka na ofertę innych organizacji. W tym przypadku były pracodawca Kowalczyka również nie odpuszcza i wydaje oświadczenie, że "Tyberian" nadal jest zawodnikiem ich federacji. Ten z kolei odpowiada, że mógł zerwać kontrakt, gdyż FEN nie wywiązywał się z zapisów umowy, porusza też kwestię delikatną, o której rzadko mówi się w polskim MMA, czyli finansów. Kowalczyk, jako jeden z tych, którzy stali za dużą promocją gal FEN, chciał po prostu więcej zarabiać, a na dodatek wspomniał, że federacja nie trzymała terminów w przypadku wypłacania honorarium za walki. Mocne argumenty, ale przy okazji chce pozostać on z byłym pracodawcą w pokojowych stosunkach.
Trwa szamotanina o zawodników, ale jedno jest pewne. Szymański i Kowalczyk w klatkoringu FEN już nie zawalczą, sytuacja za mocno się zaogniła. Co to oznacza? Już niedługo kontrakty zawodników we wielu polskich federacjach będą tak restrykcyjne, że fighterzy staną się ich niewolnikami.
Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>