Pod szyldem organizacji UFC Marcin Held stoczył dwa pojedynku. W debiucie, w listopadzie 2016 roku przegrał jednogłośną decyzją sędziów z Diego Sanchezem. Kilka miesięcy później, w styczniu 2017 roku przegrał kontrowersyjną i niejednogłośną decyzją z Joem Lauzonem. Już w niedzielę Polak po raz trzeci wyjdzie do klatki UFC, jego przeciwnikiem będzie Damir Hadzovic.
Jakub Madej, WP SportoweFakty: Jak się pan czuje na kilkadziesiąt godzin już przed galą, jak idzie zbijanie wagi i jak podoba się w Sztokholmie?
Marcin Held: Czuję się bardzo dobrze. Chyba pierwszy raz od długiego czasu walczę tak blisko domu. Faktycznie jest trochę łatwiej przez to, bo wagę zacząłem zbijać jeszcze u siebie w domu, czyli takie rzeczy organizacyjne są trochę prostsze. Zostało mi około pięciu kilogramów do zbicia (rozmowa przeprowadzona w czwartek przed galą - red.), więc z tym nie będzie najmniejszego problemu. Czuję się bardzo dobrze przygotowany, trenowałem bardzo ciężko. Tak jak mówiłem i obiecałem wszystkim fanom, nie zlekceważę swojego przeciwnika. Myślę więc, że wszystko będzie dobrze tym razem.
Miałem właśnie też zadać pytanie o to, bo polskim zawodnikom jest czasami trudno przestawić się w Stanach Zjednoczonych przez te strefy czasowe, a pan walczył w ostatnich latach tylko tam. Czy panu nie będzie trudno przestawić się na walkę w Europie, bo ten nawyk został chyba już wyrobiony.
Tak naprawdę nigdy nie miałem problemu, żeby przestawić się na te warunki amerykańskie, na zmianę czasu. Walcząc w Europie nie ma się na co przestawiać i do czego przyzwyczajać. Tutaj jest wszystko bardziej naturalne, nie trzeba się aklimatyzować. Wczoraj przyleciałem do Sztokholmu, ten lot był króciutki, nie był wyczerpujący. Wszystko jest łatwiejsze. Będzie pewnie tak samo, jak w Stanach Zjednoczonych, bo tam czułem się już za każdym razem bardzo dobrze. Gorzej by było chyba, gdybym walczył na wschodzie, bo wtedy różnica czasowa byłaby w drugą stronę. Wtedy faktycznie mógłby być problem, bo to by było coś nowego. Walczę w tej samej strefie czasowej, nie ma żadnego problemu.
ZOBACZ WIDEO Joanna Jędrzejczyk w #dzieńdobryWP: Czuję, że jestem w szczytowej formie
Wracając jeszcze do poprzednich walk, nie było trochę tak, że UFC rzuciło pana na głęboką wodę? Jak z perspektywy czasu to pan ocenia?
Nie myślę tak. Diego Sanchez i Joe Lauzon to zawodnicy jak najbardziej w moim zasięgu, powinienem z nimi wygrać. W Bellatorze miałem dobry rekord, więc UFC nie potraktowało mnie jako zawodnika, którego trzeba poprowadzić od początku, tylko ułożyli mnie. Te walki poszły, jak poszły. Pierwsza niestety była w Meksyku, druga praktycznie była wygrana, tylko werdykt sędziowski był inny. Tak naprawdę nie czuję, żeby UFC rzucało mnie na zbyt głęboką wodę. W sumie to cieszę się, że dali mi możliwość walki z takimi zawodnikami.
Często wraca pan do walki z Lauzonem i pechowej decyzji sędziów?
Nie, porzuciłem te myśli. Nie przejmuję się tym. Wiadomo, że przez ten werdykt mam teraz dodatkową presję związaną z tą walką, bo wiadomo, że trzech porażek z rzędu nie może być. To jest więc tak naprawdę jedyna sprawa, która mi dokucza po tamtym pojedynku, ale jak teraz będzie wygrana, to już na dobre zapomnę o wszystkim. Trzeba iść do przodu. Kto wie, może niedługo jakiś rewanż. Bardzo bym chciał jeszcze jednej walki z Lauzonem lub Sanchezem. Zobaczymy, najpierw trzeba wygrać w Sztokholmie, a później okaże się, co będzie dalej.
Co pan wie o swoim rywalu i czy jest płaszczyzna, której może się pan obawiać w walce z Damirem Hadzovicem?
Mój przeciwnik ostatnią walkę co prawda przegrał przez nokaut, ale wcześniej to on dużo walk kończył w ten sposób. Do momentu tego nokautu, dobrze radził sobie z rywalem w tej stójce, dlatego na pewno będę musiał uważać w tej płaszczyźnie. Zdecydowanie on jest stójkowiczem, więc trzeba być ostrożnym i uważać na jego mocne ciosy, bo potrafi znokautować. Na pewno nie będę się jednak bał tej stójki, będę chciał nawiązać walkę i pokazać, że też sobie bardzo dobrze tam radzę. Już było kilka walk, w których mierzyłem się z lepszymi stójkowiczami i dawałem radę, więc mam nadzieję, że tak będzie też tym razem. Poza tym uważam, że mam przewagę w zapasach i parterze, więc jeśli coś pójdzie nie tak w stójce, to będę dążył do walki w którejś z tych płaszczyzn.
Niektórzy zawodnicy przed walkami wizualizują sobie przebieg starcia czy też jego rozstrzygnięcie. Ma pan podobnie?
Tak, wizualizuję sobie, ale nie jedną część, tylko to są różne zakończenia, scenariusze. Od nokautu przez poddanie do ciężkiej walki, która zakończy się decyzją. Tak naprawdę w wolnej chwili, wieczorami, przed zaśnięciem jest taka chwila, kiedy w myślach wyobrażam sobie pojedynek i jak on może wyglądać.
Wybiega pan trochę myślami poza najbliższy pojedynek i celuje już w galę UFC w Gdańsku, która będzie miała miejsce 21 października?
Bardzo bym chciał tam wystąpić. Wszystko pewnie zależy od tego, jak pójdzie ta walka. Chciałbym bardzo ją wygrać, że zawalczyć w Polsce, bo dawno tutaj nie walczyłem, już ponad 6 lat. Jest to dla mnie taka dodatkowa motywacja i lekka presja jednocześnie przed najbliższym starciem.
Chciałbym zapytać jeszcze o ostatnie walki Joanny Jędrzejczyk i Krzysztofa Jotki, na pewno pan oglądał. Jak je pan ocenia i czy walki Polaków na szczycie swoich dywizji to coś, co może motywować rodaka przed kolejnymi starciami?
W moim przypadku raczej nie, ja jestem wystarczająco zmotywowany. Nie jestem zawodnikiem, który patrzy na innych i podpatruje innych. Wiem, co sam chcę osiągnąć, mam postawione cele i do nich dążę, więc dodatkowej motywacji nie potrzebuję. Walki oglądałem, bardzo mi się podobało starcie Jędrzejczyk. Nie będę chyba pierwszą osobą, która powie, że walczyła ona świetnie. Potwierdziła, że nie ma konkurencji w tej kategorii wagowej. Krzysiek niestety przegrał, zabrakło chyba trochę taktyki, trzymania na dystans przeciwnika. Wiem, że w wywiadzie narzekał, że rywal dążył do klinczu cały czas i szkoda, że Krzysiek nie próbował tego rozerwać tylko wdawał się w walkę w tej płaszczyźnie. Myślę, że ta walka też była do wygrania, więc szkoda, że tak się stało.
Zapytam jeszcze o formę Mateusza Gamrota i Borysa Mańkowskiego przed sobotnimi walkami i pytanie dodatkowe. Czy pamięta pan swoją walkę z Borysem Mańkowskim i czy może czasami ją wspominacie?
Pamiętam, pamiętam. Nie wspominamy tego jednak. To były początki mojej i jego kariery. Obaj są bardzo dobrze przygotowani. Mateusz jest dla mnie zdecydowanym faworytem i na pewno wygra swoją walkę. Przed Borysem jest nieco trudniejsze zadanie i tutaj nie jestem taki spokojny na wynik walki. Na pewno będę oglądał, kibicował i trzymał kciuki, bo będę już po ważeniu, więc zjem sobie coś dobrego i obejrzę całą galę.
Na koniec, w momencie walki z Borysem Mańkowskim myślał pan, że wszystko może potoczyć się tak, jak się potoczyło? Chodzi o rozwój MMA, o karierę.
To były takie czasy, że w ogóle nie myślałem, że to się tak rozwinie. Nie miałem takich planów i takich aspiracji. Wtedy po prostu myślałem sobie, że ten sport pozwoli mi w przyszłości na utrzymanie się, żeby żyć tylko z tego. Dzięki UFC teraz, dzięki Bellatorowi wcześniej na szczęście się to udało. Wtedy walczyło się bardziej dla przyjemności, dla sprawdzenia samego siebie. Nie było mowy o pieniądzach, które by satysfakcjonowały.
Zapraszam wszystkich fanów, moja walka będzie o 16:00 czasu polskiego, więc nie trzeba wstawać w nocy. Mam nadzieję, że jak najwięcej moich fanów będzie oglądało i kibicowało, bo ta pomoc jest dla mnie bardzo ważna i bardzo ją doceniam. Dziękuję wszystkim i trzymajcie kciuki.