Na zdarzenia doszło 8 czerwca na Trasie Toruńskiej w Warszawie. Jurkowski podróżował ze swoją dziewczyną motocyklem, gdy wjechał w nich samochód dostawczy. Jak się później okazało sprawca wypadku prowadził pojazd pod wpływem alkoholu.
Popularny zawodnik MMA nie doznał poważnych obrażeń. Mniej szczęścia miała kobieta. "Marta w szpitalu zostaje, ale rusza kończynami, więc dużo szczęścia mieliśmy" - przyznał "Juras".
Mimo upływu kilku dni emocje nie opadły. Jurkowski na blogu nas stronie laczynaspasja.pl opisał dramatyczne zdarzenie i towarzyszące mu odczucia.
Jurkowski przyznał, że auto dostawcze w pewnym momencie zmieniło nagle pas ruchu, a kierowca wcisnął od razu hamulec.
"Moja Marta podczas uderzenia przeleciała przeze mnie, zatrzymała się na dostawczaku i ze znacznej wysokości spadła na ziemię. Podchodzę do niej i sprawdzam, czy może ruszać kończynami. Ona też uderzyła głową. Szczęście, że w naciągniętą plandekę, która w minimalnym stopniu zamortyzowała uderzenie. W innym wypadku byłoby już po wszystkim…" - przyznał.
"Po sprawdzeniu mojej dziewczyny, pierwsza myśl: zabiję gościa. Mało tego? Je... próbował odjechać. Wiedział, że jest 'trafiony', ale moimi środkami przekonałem go, że ma natychmiast wysiadać. Szczerze? Jakbym wiedział od początku, że jest na bani, to skatowałbym go na miejscu. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Miałem ochotę urwać sk... łeb, ale ważniejsza była dla mnie moja Marta leżąca tam na asfalcie. Nie ma nic gorszego dla faceta, jak widok cierpiącej bliskiej osoby" - dodał.
Jurkowski niedawno wrócił do MMA. Pod koniec maja walczył na gali KSW 39 na PGE Narodowym. Pokonał niejednogłośnie na punkty Rameau Sokoudjou.
ZOBACZ WIDEO: Polak chce dokonać niemożliwego na K2. "To bardzo trudne wyzwanie, ale uważam, że da się to zrobić"