Gdy Pudzianowski przychodził do KSW to nikt nie myślał jeszcze o wyłanianiu mistrza wagi ciężkiej w mało znanej jeszcze federacji. Najpierw trzeba było rozkręcić machinę, która zaczęła przykuwać uwagę coraz większej grupy kibiców. To udało się w stosunkowo krótkim czasie, czego dowodem było wypełnienie po brzegi wszystkich największych hal w Polsce na przestrzeni kilku lat i organizacja wydarzenia na PGE Narodowym.
"Pudzian" przez pierwsze kilka lat swojej kariery w MMA miał za zadanie przykuć uwagę widzów. Jego konfrontacje, określane jako "freak fighty", z "Butterbeanem" czy Bobem Sappem, dawały byłemu strongmanowi zwycięstwa do rekordu, ale nikt poważnie nie myślał, aby Pudzianowski miał jakiekolwiek szanse w starciu z wyrastającym na gwiazdę, Karolem Bedorfem, który jako pierwszy został mistrzem królewskiej kategorii w KSW. Kiedy jednak kolejne walki Pudzianowskiego miały znacznie więcej powiązań ze sportem niż show, i spełniony strongman potrafił zastopować Pawła Nastulę, z którym niegdyś nikt nie dawałby mu szans, fani i eksperci zaczęli bardziej doceniać go doceniać.
Później wygrane nad Olim Thompsonem czy piorunujący nokaut na Rollesie Graciem sprawił, że nie można było przejść obojętnie obok "Pudziana" w kontekście rywalizacji o pas. W 2015 roku zawodnik z Białej Rawskiej był już o krok od konfrontacji z Bedorfem, ale w Londynie zatrzymał go Peter Graham. Wówczas Australijczyk przerwał passę trzech wygranych z rzędu gwiazdy KSW, a Pudzianowskiego ponownie zawiodła kondycja.
Teraz sytuacja powtarza się. Po twardej bitwie z Jayem Silvą Pudzianowski ponownie jest na fali wznoszącej i patrząc na to, jakich zawodników KSW dopuszcza do starć do mistrzowskie tytułu, pojedynek "Pudziana" o pas jest w tym momencie oczywisty. Co więcej, starcie z Silvą pokazało, że 15 minut twardej "bitki" to już nie problem dla Pudzianaowskiego, który jeszcze kilka lat temu przy takim tempie walki nie wyszedłby do drugiej rundy. Który bowiem z fighterów wagi ciężkiej może pochwalić się w polskiej federacji serią trzech wygranych? Co więcej, obecnie w rekordzie zawodowym 40-latek z Białej Rawskiej na rozkładzie ma aż czterech byłych zawodników UFC.
ZOBACZ WIDEO: Efektowne wypłynięcie na pełne morze podczas startu Volvo Ocean Race w Alicante (WIDEO)
Ciężko rozszyfrować logikę włodarzy KSW przy wyłanianiu kolejnych pretendentów do pasa. W czym bowiem lepszy od Mariusza Pudzianowskiego byli James McSweeney, który obecnie w MMA ma 15 zwycięstw i tyle samo porażek, czy Marcin Różalski, którego wspomniany "Młot" poddał w nieco ponad 2 minuty?
Gdyby nie wkład Pudzianowskiego w rozwój polskiego MMA, z pewnością KSW nie odniosłoby takiego sukcesu, jaki święci obecnie. 11 wygranych i 4 porażki w polskiej federacji - mało kto może pochwalić się tak dobrym bilansem walk w Konfrontacji Sztuk Walki. Sprawdzian z Jayem Silvą w Dublinie pokazał, że "Pudzian" jest gotowy powalczyć o marzenia i spełnić swój cel w MMA, tym bardziej, że obecnie pas wagi ciężkiej w KSW nie ma właściciela. Starcie o tytuł należy się byłemu mistrzowi świata siłaczy jak psu buda.
Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>
Zawodnicy od zawsze walczą na swoim podwórku , żaden mistrz innej federacji do nas nie przyjechał . Nawet jak UFC Czytaj całość