European Fight Masters 3: Niemcy w czasie pandemii
Dortmund na pierwszy rzut oka wyglądał na opustoszałe miasto - takie, które zmaga się z pandemią. Dopiero kiedy weszliśmy na główny deptak, zobaczyliśmy ścianę ludzi. Jak na meczu miejscowej Borussii.
Dortmund odwiedziliśmy przy okazji sobotniej gali European Fight Masters 3. Do największego miasta Zagłębia Ruhry udaliśmy się na kilka godzin przed sobotnimi pojedynkami i starciem wieczoru pomiędzy Michałem Materlą i Khalidem Ottem.
Dla dziennikarzy pracujących przy okazji gal MMA sobotni poranek jest okazją do zwiedzania. Piątek to intensywna praca, oficjalne ważenie, wywiady, montaż, rozmowy z kolegami z innych redakcji. Z Castrop Rauxel (to tutaj odbyła się gala EFM 3) do Dortmundu ruszamy tuż po śniadaniu.
- Proszę założyć maskę - mówi kasjerka.
- Przepraszam, zapomniałem, już to robię - odpowiada kolega i niedbale naciąga maskę na usta.
- Ale nos również proszę zasłonić - nalega sprzedawczyni.
Wyjazd na galę EFM 3 uświadomił nam, że Niemcy, w przeciwieństwie do Polaków, stosują się do obowiązku noszenia maseczek w pomieszczeniach zamkniętych. Być może dlatego, że ich brak może skutkować mandatem w wysokości 500 euro.
Po stadionie czas na centrum miasta. Kilka minut jazdy po Dortmundzie wygląda jak podróż po opuszczonym mieście. Chociaż jest pogodnie i słonecznie, ulice są wyludnione. Widok typowy dla każdego miasta w dobie pandemii.
- Organizacja tej gali to była masakra. Przez ostatnie trzy tygodnie pracowaliśmy bardzo ciężko. Jest mnóstwo regulacji sanitarnych. Tylko ta kwestia zajęła mi osiem godzin pracy. Tyle właśnie czasu spędziłem, żeby przygotować konspekt gali w oparciu o przepisy prawa - mówił nam w piątek Norbert Sawicki, organizator European Fight Masters.
W hali jest garstka ludzi: zawodnicy, ich trenerzy i nieliczni przyjaciele, sędziowie, obsługa, media. Wszyscy starają się utrzymywać "społeczny dystans". Oczywiście poza zawodnikami. Ci zostawiają w klatce serce i serwują fanom oglądającym wydarzenie w systemie pay-per-view dawkę solidnego MMA. W najważniejszym starciu Materla poddaje Otta. W normalnych okolicznościach jego duszenie gilotynowe spotkałoby się z wrzawą i oklaskami. To właśnie gala w pustej hali, w odróżnieniu od tłocznego deptaku Westenhellweg, przypomniała nam, że wirus wciąż jest gdzieś obok.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (on tour). EFM 3. Powrót w dobrym stylu. Zobacz efektowne poddanie w wykonaniu Michała Materli