W tym artykule dowiesz się o:
Kiedy "Pudzian" w 2009 roku podpisał kontrakt z Konfrontacją Sztuk Walki wielu kibiców nad Wisłą zaczęło interesować się formułą MMA. Debiut utytułowanego strongmana był wielkim wydarzeniem sportowym, szczególnie nagłośnionym medialnie. Pierwszym rywalem Pudzianowskiego był kontrowersyjny bokser Marcin Najman, znany także z udziału w telewizyjnym show. Mariusza Pudzianowskiego do występu na KSW 12 przygotowywał Mirosław Okniński, jeden z pionierów MMA w Polsce.
Gala na warszawskim Torwarze odbyła się 11 grudnia 2009 roku. Sam pojedynek nie potrwał jednak długo. Pudzianowski dzięki niskim kopnięciom i uderzeniom w parterze szybko, bo po zaledwie 43 sekundach, pokonał Najmana. Po takim debiucie kibice nabrali apetytu i chcieli konfrontacji "Pudziana" z czołowej klasy zawodnikiem. Wówczas już padało nazwisko Pawła Nastuli, ale na ten pojedynek było jeszcze za wcześnie.
Na kolejny występ mistrza świata strongmanów kibice czekali sześć miesięcy. Podczas gali KSW 13, 7 maja 2010 roku, Pudzianowski pokonał, ale już nie tak w łatwy sposób, Japończyka Yusuke Kawaguchiego. O zwycięstwie Polaka zadecydowali sędziowie punktowi.
Zaledwie dwa tygodnie po wygranej nad Kawaguchim, Pudzianowski stoczył już kolejny pojedynek na gali Moosin: God of Martial Arts w Worcester. Tym razem jego rywalem był były mistrz UFC, Tim Sylvia. Dla większości kibiców zdecydowanym faworytem tego pojedynku był Amerykanin, ale po cichu liczono na niespodziankę w postaci wygranej Polaka. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Pudzianowski bez pomysłu podszedł do walki z utytułowanym Sylvią, a ten wykorzystując jego zmęczenie pokonał go w 2. rundzie przez poddanie w wyniku ciosów.
Po porażce w Stanach Zjednoczonych Pudzianowski rozstał się z trenerem Oknińskim. Cztery miesiące później, na gali KSW XIV, rywalem zawodnika z Białej Rawskiej był bokser Eric Esch. Co ciekawe Amerykanin ważył ponad 80 kilogramów więcej od Polaka. Sama walka ponownie nie trwała długo. "Pudzian" rozprawił się z "Butterbeanem" w nieco ponad minutę, po tym jak umiejętnie sprowadził rywala do parteru, a tam "zasypał" go serią ciosów.
Rok 2011 w karierze Pudzianowskiego zostanie zapamiętany przez pryzmat dwóch walk z Anglikiem Jamesem Thompsonem. Podczas majowej gali KSW 16 w Ergo Arenie "Pudzian" przegrał przez poddanie z byłym zawodnikiem legendarnej organizacji Pride. Co prawda Polak mógł wygrać z Anglikiem w pierwszej rundzie, kiedy to trafiał rywala mocnymi uderzeniami. Thompson jednak przetrzymał ciężki okres i w drugiej pokonał Polaka, wykorzystując jego zmęczenie i słabą kondycję.
Na rewanż kibice nie musieli długo czekać. Już na KSW 17, 26 listopada 2011 roku, "Pudzian" ponownie skonfrontował się z Jamesem Thompsonem. Starcie zakontraktowane było na dwie rundy. Po 10 minutach dość wyrównanej walki sędziowie orzekli zwycięstwo Polaka, ale jak się później okazało... błędnie zostały odczytane karty punktowe. Wobec tego wynik walki został unieważniony. Do trzeciej walki obydwu zawodników raczej już nie dojdzie, po tym jak Anglik tuż po drugiej walce naubliżał na oczach fanów federację KSW i wyśmiał wynik jego drugiego starcia z Pudzianowskim.
Rok 2012 to czas zmian w karierze Mariusza Pudzianowskiego. Od stycznia były strongman przebywał w Stanach Zjednoczonych, by trenować w jednym z najlepszych klubów na świecie - American Top Team. Koleją walkę dla KSW "Pudzian" stoczył 12 maja. Wówczas w szybki sposób rozprawił się z kontrowersyjnym Bobem Sappem, który wydaje się, że do Polski przyjechał wyłącznie po wypłatę. Pojedynek trwał zaledwie 39 sekund, a kibice wciąż zastanawiali się, czy "Pudziana" można uznać za pełnoprawnego zawodnika MMA.
Do owej weryfikacji doszło we wrześniu 2012 roku, a zapowiadanym zawodnikiem, który miał "przetestować" Polaka był Christos Piliafas. Wówczas gala KSW 20 po raz pierwszy była pokazywana w systemie pay-per-view. 15 września Mariusz Pudzianowski "przełamał" pech Ergo Areny i już w 1. rundzie pokonał Piliafasa. "Pudzian" zapowiadany sprawdzian umiejętności zdał więc celująco, ale należało też zastanowić się, czy Piliafas nie był zbyt przereklamowanym zawodnikiem.
Kolejny występ Pudzianowskiego miał miejsce również w trójmiejskiej Ergo Arenie. Tym razem, na gali KSW 23, na przeciw niego stanął były zawodnik UFC, Sean McCorkle. Polak po mocnym ataku na początku pierwszej rundy, dał się sprowadzić bardziej doświadczonemu Amerykaninowi do parteru i po niecałych dwóch minutach musiał poddać walkę (kimura).
Na rewanż, podobnie jak w starciu z Thompsonem, kibice nie musieli długo czekać. Już 28 września 2013 roku w łódzkiej Atlas Arenie doszło do drugiej konfrontacji zawodników. Tym razem Mariusz Pudzianowski zawalczył mądrzej i można było zauważyć efekty współpracy z jego nowym trenerem Piotrem Jeleniewskim. "Pudzian" po dwóch rundach pokonał pogromcę Marka Hunta przez jednogłośną decyzją sędziów i odbudował tym samym zaufanie swoich fanów.
W grudniu 2013 roku, podczas gali KSW 25 we Wrocławiu, Mariusz Pudzianowski niespodziewanie rzucił wyzwanie Oliemu Thompsonowi, byłemu strongmanowi i zawodnikowi UFC. Anglik z chęcią przyjął wyzwanie walki z Polakiem, a starcie zostało zakontraktowane na galę KSW 27 w Ergo Arenie. 17 maja 2014 kibice byli świadkami najcenniejszej wygranej w karierze Pudzianowskiego. Thompson, który był wyraźnym faworytem starcia, po decyzji sędziów punktowych musiał uznać wyższość ulubieńca polskiej publiczności.
6 grudnia polskiego mistrza świata strongmanów czeka jednak jeszcze trudniejsze wyzwanie. W Kraków Arenie skrzyżuje on rękawice z byłym mistrzem olimpijskim w judo, a także zawodnikiem legendarnej organizacji Pride, Pawłem Nastulą. Ten pojedynek będzie zarazem jedną z najbardziej wyczekiwanych walk w krótkiej jeszcze historii polskiego MMA.
Obecnie rekord zawodowy w MMA Mariusza Pudzianowskiego to 7 zwycięstw, 3 porażki i 1 walka "no contest". "Pudzian" 29 proc. walk wygrywał przez techniczny nokaut, 29 proc. przez poddania, a 43 proc. dzięki decyzjom sędziów.
Trailer gali KSW 29 w Krakowie.
Hitowa gala KSW 29 będzie pokazywana za pomocą systemu pay-per-view. Relację z wydarzenia przeprowadzą SportoweFakty.pl.