- Po walce z Mohsenem Baharin dochodziłem do siebie przez tydzień. Kiedy już do siebie doszedłem, to wykonałem wiele telefonów, żeby poprawić wszystko, co mogło się przyczynić do mojej słabszej dyspozycji. Wygrałem, ale chcę, żeby słabsza forma się nie powtórzyła. Chcę się przerobić na Cyborga. Wykonałem kawał roboty i myślę, że to się udało - tłumaczy Borys Mańkowski, który 31 października na KSW 32 w Londynie będzie bronił pasa mistrza federacji w kategorii półśredniej (do 77 kg). Jego rywalem będzie Jesse Taylor, który w 2011 roku przegrał z Mamedem Chalidowem.
Po zwycięstwie nad Baharim, Mańkowski miał się zmierzyć z Michaiłem Carewem. Ten jednak przegrał walkę w Rosji z Taylorem i federacja KSW postanowiła dać szansę zwycięzcy. - Bardzo się z tego cieszę, ponieważ nie chciałem walczyć z przegranym. Taylor jest zupełnie innym rywalem niż Carew. Nastawiam się na jedną akcję i jeśli ona wyjdzie, to zakończę walkę przed czasem - tłumaczy Mańkowski.
Zawodnik Ankosu MMA Poznań zapowiada również, że zamierza skorzystać z nowej broni, która po raz pierwszy będzie dopuszczalna na KSW. - Musiałbym być głupkiem, gdybym nie chciał używać łokci. Taki ten sport już jest. To trochę krwawa sprawa, dla niektórych chamska technika, ale skoro została wprowadzona, to trzeba z niej korzystać - wyjaśnia "Diabeł Tasmański".
rozmawiał Artur Mazur