Od kilku miesięcy obserwujemy, jak Arabia Saudyjska ściąga do swojej ligi piłkarskiej głośne nazwiska. Jako pierwszy setkom milionów euro dał się skusić Cristiano Ronaldo, a tego lata podążyli za nim następni. Na Półwyspie Arabskim wylądowali już m.in. Karim Benzema i N'Golo Kante, a lada moment pojawią się kolejni wirtuozi piłki, którzy dotąd zachwycali na europejskich boiskach.
Saudyjczycy byli też gotowi kupić Formułę 1 za 20 mld dolarów, wykorzystując fortunę, jaką państwo zarabia na sprzedaży ropy. Nieco z tyłu pozostały inne kraje Bliskiego Wschodu, choć nie należy zapominać, że piłkarski Manchester City należy do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a Paris Saint-Germain do Kataru.
Szejkowie bawią się sportem
Okazuje się, że wodna Formuła 1, czyli F1H2O, to kolejna dyscyplina, w której zainteresowanie szejków z Bliskiego Wschodu generuje gigantyczny wzrost kosztów. To właśnie w niej rywalizuje Bartłomiej Marszałek z Orlen Teamu. Polak na początku roku wygrał pierwszy wyścig w karierze (GP Indonezji) i objął prowadzenie w mistrzostwach świata. Obecnie jest trzeci w "generalce".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Bezczelny". Jest głośno o golu w Norwegii
- Jesteśmy w stanie rywalizować z potęgami w tym sporcie, z zespołami z Chin i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które są przyzwyczajone wszystko nadpłacać, przepłacać, a nas się nie kupi - mówi Marszałek w rozmowie z WP SportoweFakty.
Łódź-bolid, z której korzysta Marszałek, obsługiwana jest wyłącznie przez Polaków. Jak zdradza nam 40-latek, w jego zespole jest "dużo polskości i patriotyzmu". - Polskie ręce dotykają tej łodzi, polskie głowy myślą nad tym, co by zrobić, aby ta łódź była szybsza. Polscy studenci ją rozwijają, polscy wykonawcy kompozytów też mają tu swoją robotę - dodaje.
Obecnie na czele F1H2O są dwie ekipy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich - Abu Dhabi Team i Sharjah Team. Piąte miejsce w stawce zajmuje kolejny - Victory. Ich sukces oparty jest jednak przede wszystkim na przewadze finansowej. - Zespoły z Abu Zabi mają na każdym wyścigu po 8-10 łódek, bo dopasowują ich długość do konkretnych torów - zdradza Marszałek.
Zespoły ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Chin rozwinęły wszystko w tym sporcie i sprawiły, że stał się jeszcze droższy. - Swoją pracą i zaradnością, wykonywaniem większości rzeczy na własną rękę, niweluję budżet o 70 proc. - dodaje reprezentant Orlen Teamu.
Astronomiczne sumy w wodnej F1H2O
Prywatnie Bartłomiej Marszałek jest wielkim fanem samochodowej F1, więc też najlepiej będzie oddać realia F1H2O, porównując ją do popularniejszej "siostry". W wodnych wyścigach również rywalizują producenci różnych łódek. - Każda łódka budowana jest pod zapotrzebowania danego kierowcy. Obecnie w F1H2O startuje pięciu różnych producentów na 20 zawodników, więc jest zróżnicowanie sprzętu - komentuje Marszałek.
Bolid-łódź F1H20 przyspiesza od 0 do 100 km/h w niespełna 2 s. Razem z silnikiem waży 500 kg. Wykonany jest z kompozytów węglowych. Maszynę napędza silnik dwusuwowy 2,5-litrowy o 450 KM mocy. Rozwija prędkość do 250 km/h, a brak tarcia na wodzie sprawia, że potrafi zawrócić w miejscu nawet przy ogromnych prędkościach.
Łodzie w F1H2O wyglądają podobnie, ale nie są identyczne. Każdy z zespołów musi trzymać się regulaminu, który wyznacza podstawowe zasady. - Ale są też sprawy ustawień silnika i one są otwarte. Tu można zrobić różnicę - dodaje nasz reprezentant.
Zespoły z Bliskiego Wschodu mają przewagę nad europejskimi stajniami, bo F1H2O nie jest tania. Koszt zakupu jednego wodnego bolidu to ponad 200 tys. euro. Na zawody należy przygotować co najmniej dwie takie łodzie. Do tego silnik wymaga remontu po godzinie pracy, co oznacza kolejne wydatki.
- Roczne budżety najlepszych zespołów F1H2O oscylują w granicach najbiedniejszych teamów samochodowej F1 - mówi Marszałek, a to oznacza, że w wodnej F1 można wydać ponad 100 mln dolarów na sezon.
Znaczenie kierowcy
W samochodowej F1 mamy obecnie olbrzymią dominację Red Bull Racing i Maxa Verstappena. W jej wodnej odmianie, pomimo coraz wyższych budżetów ekip z Bliskiego Wschodu, taka sytuacja nie ma miejsca. - Gdy w lutym wygrywałem GP Indonezji, to byłem siódmym różnym zawodnikiem z rzędu, który wygrał wodną F1 - tłumaczy Marszałek.
- W tym sporcie jest tak, że gdy wyjdziesz z łodzi po zwycięstwie i wsiądziesz do łodzi ostatniego kierowcy, to też masz szansę na dobry wynik. To nie jest tak, jak w samochodowej F1, gdzie jest przepaść między zespołami - dodaje polski motorowodniak.
Skąd bierze się tak wyrównana rywalizacja w F1H2O? Zdaniem Marszałka, to kwestia doświadczenia, którego "nie da się kupić". - Rola człowieka w F1H2O jest większa, bo jak ktoś się boi albo ma odruchy protekcyjne i nie frunie odważnie po wodzie, to nie wyciągnie z niej 100 proc. potencjału. Zwłaszcza że nie ma tutaj dwóch takich samych okrążeń i nie ma symulatora, który pozwoli ci przećwiczyć jazdę - stwierdza.
Najbliższa runda F1H2O odbędzie się w ten weekend we francuskim Macon. Tamtejszy akwen znacząco różni się od rund organizowanych na Bliskim Wschodzie, co znów wymusza na kierowcach nieco inne podejście, a nawet zastosowanie różnych jednostek napędowych. - Są silniki, które rozwiną większą prędkość na końcu prostej. Są też takie, które lepiej przyspieszą, ale nie pojadą szybciej na końcu - wyjaśnia niuanse F1H2O reprezentant Polski.
Pozostaje mieć nadzieję, że Marszałek udowodni we Francji, że nie wszystko da się kupić. Polak ma obecnie spore szanse na tytuł mistrzowski w F1H2O, ale do końca sezonu jeszcze daleka droga. Ostatnia runda odbędzie się w drugiej połowie grudnia w Szardży... w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Tragedia w rodzinie Jimmiego Johnsona. Trzy osoby nie żyją
- Tego jeszcze nie było. F1 będzie produkować własną energię