Kajetan Kajetanowicz, jeden z najlepszych polskich kierowców rajdowych, po raz drugi z rzędu jest ambasadorem "Wielkiej Wyprawy Maluchów". To akcja mająca na celu zbiórkę pieniędzy na dzieci poszkodowane w wypadkach drogowych. Jej uczestnicy wsiadają za kierownicę fiata 126p i ruszają na drugi koniec Europy. Przed rokiem wyprawa dotarła do Monte Carlo, w lipcu ruszy pod Monte Cassino.
Tegoroczna trasa jest już ustalona. Kierowca Orlen Rally Team wraz z innymi ambasadorami ruszy 5 lipca z Warszawy. "Maluchy" pokonają Polskę, Słowację, Węgry, Rumunię, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację, by po ośmiu dniach dotrzeć do Włoch.
"Prawo jazdy to pozwolenie na broń"
"Wielka Wyprawa Maluchów" chce zebrać 1 mln euro. Cel jest ambitny, ale musi taki być, biorąc pod uwagę dane z polskich dróg. Pod względem liczby wypadków stale jesteśmy na szarym końcu w Unii Europejskiej. Tylko w zeszłym roku doszło do 20 936 wypadków, w których zginęły 1893 osoby, w tym 48 dzieci. Kolejne 1832 odniosły obrażenia.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica zaprasza na ORLEN 80. Rajd Polski. To będzie sportowe święto
- Takie akcje łączą nas wszystkich. Wspaniali ludzie, którzy angażują się z coraz wiekszą energię w ten projekt, to coś wspaniałego - mówi Kajetan Kajetanowicz, który w lipcu wsiądzie do fiata 126p z małżonką, zostawi własne dzieci pod opieką bliskich w Polsce, by pomóc tym potrzebującym.
Lipcowy termin wyprawy został tak wybrany, aby nie wpłynąć na starty Kajetanowicza w rajdowych samochodowych mistrzostwach świata. Kierowca Orlen Rally Team walczy o tytuł w klasie WRC2 Challenger, ale niesienie pomocy jest dla niego równie ważne. Dlatego nie trzeba go było długo namawiać, aby wsiąść do fiata 126p. Zwłaszcza że "Kajto" ma miłe wspomnienia z "Maluchem". To za jego kierownicą rozpoczynał przygodę z rajdami.
- Musimy mówić o prewencji. Musimy mówić o liczbie dzieci zabitych na polskich drogach, tak aby mieć to z tyłu głowy, zanim chwycimy po telefon jadąc samochodem, zanim naciśniemy pedał gazu. Prawo jazdy jest pewnym pozwoleniem na broń. Miejmy to na uwadze - dodaje "Kajto".
"Pucha dla Malucha"
Przed rokiem uczestnicy "Wielkiej Wyprawy Maluchów" zakładali, że uda się zebrać 1 mln zł. Ten cel udało się zrealizować z nawiązką. Ostatecznie na rzecz poszkodowanych dzieci zgromadzono ponad 2 mln zł. Hitem okazała się licytacja rakiety Igi Świątek, z której najlepsza polska tenisistka korzystała w finale Rolanda Garrosa. Szczęśliwy nabywca zapłacił za nią 250 tys. zł.
- Poza zbiórką w serwisie zrzutka.pl urządzimy sobie mały wyścig... Oczywiście nie na drodze. Każdej załodze zostanie przypisana wirtualna skarbonka, tzw. "Pucha dla Malucha". Kto zbierze najwięcej - wygrywa! Choć w tym układzie wszyscy będziemy zwycięzcami - mówi Rafał Sonik, jeden z pomysłodawców "Wielkiej Wyprawy Maluchów".
Zwycięzca Rajdu Dakar oraz polski biznesmen ma szczególną motywację. - Przeraża mnie myśl, że mój syn Gniewek miałby wypadek, a ja nie byłbym w stanie mu pomóc - podkreśla Sonik, zdaniem którego dzieci są coraz bardziej narażone na różnego rodzaju wypadki komunikacyjne. Nie tylko przemieszczając się w samochodach.
- Mamy hulajnogi elektryczne, które stają się coraz bardziej powszechne i są powoli stałym elementem polskich dróg. Dzieci niestety jeżdżą bez kasku. Mamy dzieci i młodzież poszkodowaną w downhillu, również na rowerach elektrycznych - wylicza krakowski przedsiębiorca.
Wstydzą się pomocy. Czas to zmienić!
Środki zebrane w ramach "Wielkiej Wyprawy Maluchów" trafią do fundacji, które prowadzą działania z zakresu edukacji i bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a także niosą pomoc poszkodowanym w wypadkach. Nie wszyscy są jednak świadomi, że mogą poprosić o wsparcie.
- Pomoc rodzinom, w których znajdują się dzieci poszkodowane w wypadkach drogowych nie jest łatwa. Poprzez program "Maluchy na pomoc dzieciom" świadczymy pomoc najmłodszym w zakresie rehabilitacji i powrotu do zdrowia. Trafienie do poszkodowanych stanowi jednak spore wyzwanie. Często rodziny nie chcą zgłaszać się po pomoc, bo myślą, że im się nie należy lub po prostu się wstydzą, ale dzięki dodatkowym działaniom informacyjnym i komunikacyjnym jest coraz lepiej, a my czerpiemy ogromną satysfakcję z wypełniania tej misji - mówi Cezary Droszcz z fundacji PZM.
"Wielka Wyprawa Maluchów" nie byłaby możliwa, gdyby nie Marcin Małysz. Dziennikarz Radia Kraków jest wielkim miłośnikiem fiata 126p i dyrektorem całego przedsięwzięcia. - Po zeszłorocznej akcji wiemy, że będzie bardzo trudno. Po trzech dniach człowiek jest ekstremalnie zmęczony, po pięciu zaczyna zasypiać. Wyprawie towarzyszą służby i serwis, które mają za zadanie przeprowadzić ją przez góry, przełęcze - mówi.
- W wyprawie udział biorą 94-letni Sobiesław Zasada i 98-letni Longin Bielak. W ostatnie trzy lata wspólnie z nimi pokonaliśmy 7 tys. km fiatem 126p. Aby ta wyprawa bezpiecznie dotarła do celu, pracuje na nią wiele osób. To lekarze, mechanicy, serwis gastronomiczny, lawety. Łącznie 260 ludzi podróżuje i każdego dnia śpi w innym hotelu - dodaje Małysz i podkreśla, że "łatwo nie będzie".
Fiaty 126p mają wrócić do Polski 19 lipca. Tego dnia na rynku w Krakowie przewidziano paradę "Maluchów" oraz zamknięcie akcji.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Hejtował Kubicę, teraz ma nowy cel. "Uderzył się w głowę i to o kilka razy za dużo"
- 19-latek zarobi 1,5 mln zł. Ogłoszenie kontraktu kwestią czasu