Hamilton był krytykowany po weekendzie w Malezji, gdzie, poprzez jazdę od prawej do lewej strony toru, uniemożliwiał wyprzedzenie go przez Witalija Pietrowa. Brytyjczyka nie spotkała za to żadna kara, bo za taką trudno uznać ostrzeżenie, które otrzymał od sędziów.
Przed kolejnym weekendem w Chinach na regularnym spotkaniu zawodników z Charlie Whitingiem zwrócili na to uwagę i poprosili o karanie kierowców za zajeżdżanie.
Brytyjski mistrz świata z 2008 roku podpadł również w tę niedzielę. Wiele kontrowersji wzbudziła jego walka z Sebastianem Vettelem - Hamilton wyprzedził Niemca już na drodze dojazdowej do pit line przekraczając oboma kołami linię ograniczającą wjazd, a ze stanowiska serwisowego został wypuszczony w momencie, gdy przejeżdżał Vettel i kierowcy koło w koło przejechali do końca alei serwisowej.
Sędziowie zauważyli całą sytuację, ale zdecydowali, że rozważą ją po zakończeniu wyścigu. Po przesłuchaniu zainteresowanych kierowców i przeanalizowaniu materiału wideo dali zawodnikom… reprymendy, co wywołało małą burzę wśród dziennikarzy i kibiców.
Zupełnie nie przejmuje się tym Bernie Ecclestone, który nie raz bronił swojego rodaka, i tym razem tłumaczy Hamiltona. - Czy to nie jest sport wyścigowy? Myślałem, że Lewis miał fantastyczny wyścig. Jechał naprawdę znakomicie, a reszta powinna przestać narzekać i zabrać się za ściganie. Byłem zachwycony oglądając jego występ na Sepang, założę się, że fani również. Ta reakcja to tylko jęki o nic - powiedział szef F1 cytowany przez The Mirror.
Hamilton nie ma ostatnio dobrej prasy