Alonso, aby zapewnić sobie tytuł niezależnie od wyników konkurentów, musi wygrać lub zająć drugie miejsce. Przy każdym gorszym rezultacie szanse mają rywale. Z tym że wyniki czasówki ułożyły się wyraźnie po myśli Hiszpana.
Startujący z pole position Sebastian Vettel ma dużo mniejsze szanse na mistrzostwo niż jego partner (chociaż biorąc pod uwagę stosunki panujące w Red Bull Racing słowo to może być nieco na wyrost) z zespołu Mark Webber, który zakwalifikował się dopiero na 5. pozycji. Australijczyk przed wyścigiem miał 8 punktów straty do Alonso, a teraz dodatkowo musi odrobić dwie pozycje na starcie, bo między nim znalazł się niewalczący już o nic Jenson Button. Strata Vettela to już 15 punktów, ale jeśli wygra w niedzielę, a Alonso spadnie na 5. pozycję, to on będzie świętował pierwszy tytuł w karierze.
Z 2. miejsca do wyścigu ruszy Lewis Hamilton, który także ma jeszcze, chociaż zdecydowanie najmniejsze, matematyczne szanse na sukces. Brytyjczyk musiałby wygrać i liczyć, że cała trójka konkurentów straci po kilka pozycji. Jest to mało prawdopodobne, chociaż nie niemożliwe. Nawet w tym sezonie widzieliśmy defekty (Vettel w Korei) czy kolizje (Alonso w Belgii, Webber w Walencji) czołowych kierowców. A teraz stawka i presja są jeszcze większe.
- To będzie długi wyścig i wszystko jest możliwe - stara się zaklinać rzeczywistość Webber. Statystyka nie jest jednak po jego stronie - w tym roku trzy razy startował z pozycji nr 5 lub niżej - w Bahrajnie ruszał z P6, dojechał na P8, w Kanadzie z P7, na mecie był P5, w Singapurze z P5 awansował na najniższy stopień podium. A teraz "przydałoby się" zwycięstwo. Albo problemy innych, bo Webber może zostać mistrzem dojeżdżając nawet na 5. miejscu, Vettel musiałby jednak spaść na przynajmniej 3. pozycję, a Alonso w ogóle nie zdobyć punktów. Możliwe? Możliwe - Vettel nie raz już w tym sezonie nie wykorzystywał pole position, a Alonso w trzech wyścigach nie zdobył punktów.
Możliwe są także inne warianty, których przed startem wyścigu jest kilkanaście (pisaliśmy o tym TUTAJ).
- Zobaczymy co się wydarzy na pierwszych dwudziestu metrach, a potem zdecydujemy się na taktykę ofensywną lub defensywną. Mamy na uwadze fakt, że mistrzostwa nie zdobywa się na pierwszym zakręcie, ale zawsze możesz je stracić w tym miejscu - Alonso po kwalifikacjach prezentował rozsądek godny mistrza. - Nie muszę się niczym martwić. Niech się boją ci co pojadą koło mnie! Nie mam nic do stracenia, a mogę dużo zyskać. Ja nie muszę uważać przez cały wyścig tylko oni - z rozbrajającą szczerością przyznał natomiast Hamilton. Różnica między nimi jest jednak wyraźna - Alonso może w niedzielę tytuł przegrać, Hamilton - wygrać.
O godz. 14 rozpocznie się ostatni wyścig sezonu 2010. Rok temu o tej porze znaliśmy już mistrza świata - Jenson Button zapewnił go sobie dwa tygodnie wcześniej na Interlagos. Teraz o koronę wciąż walczy czwórka najszybszych kierowców świata. To będzie pasjonujące popołudnie!
Alonso po zdobyciu pierwszego tytułu w karierze, GP Chin 2005