Kierowca przyznał, że wciąż nie wie, dlaczego doszło do tego zdarzenia. - Szczerze mówiąc, wciąż nie rozumiem, co zrobiłem - powiedział. - Ten zakręt jest trudny, ale szczerze - nie próbowałem wiele na nim zyskać. Pozostawały dwa okrążenia do mety, wiedziałem, że Lewis jest za mną, wiedziałem, że opony są w dobrym stanie, co potwierdza dobry czas okrążenia.
- Myślę, że "zebrałem" trochę gumy z toru, a wtedy bolid robi się nieco podsterowny. Myślę, że właśnie to się stało i pojechałem szerzej. Powinienem więc wrócić na tor i to zrobiłem, ale wtedy uderzyłem w "hopkę" - wyjaśnia.
Mimo że wypadek Pietrowa wyglądał dość spektakularnie, kierowca nie miał żadnych obaw. - Nie ma strachu. Wiesz, że będzie duży "dzwon", ale dużo bardziej przerażające jest, gdy widzisz ścianę przed uderzeniem - przyznał.
Kierowca Lotus Renault uważa, że jego wypadek powinien zostać przeanalizowany, a górka, w którą uderzył, zmniejszona. - Można sobie wyobrazić, że przy innym obrocie sprawy wypadek może być groźniejszy - zakończył.
Witalij Pietrow przed wyścigiem w Malezji