Reprezentant Red Bulla - Mark Webber od samego początku stanowczo był przeciwny rozegraniu wyścigu w Bahrajnie. - Jeśli ludzie w kraju odczuwają ból, to są ważniejsze kwestie niż sport. Miejmy nadzieję, że zostanie podjęta właściwa decyzja - mówił wówczas Webber.
Mimo iż sytuacja w Bahrajnie nadal nie jest ustabilizowana, FIA wydała decyzję o przywróceniu wyścigu w tym kraju jeszcze w tym sezonie. Australijczyk na swojej stronie internetowej natychmiast skrytykował ten werdykt.
- Moje stanowisko w tej sprawie nie zmieniło się od czasu, kiedy ostatni raz pod koniec lutego zostałem poproszony o wyrażenie opinii. Mimo że decyzja została już ogłoszona, będę zdziwiony, jeśli ten wyścig dojdzie do skutku. To oczywiste, że zainteresowanym stronom bardzo trudno było podjąć słuszny werdykt, ale niestety mam wrażenie, że źle się to potoczyło. Czy nam się to podoba czy też nie, F1 i sport nie mogą stać wyżej niż społeczna odpowiedzialność i sumienie. Co prawda mam nadzieję, że Bahrajn wróci do F1, ale to nie jest odpowiedni czas - tłumaczy.
Kierowca Red Bulla otwarcie przyznał też, że obawia się wyścigu w Bahrajnie. Ma on na myśli przede wszystkim kwestie bezpieczeństwa. - Jako kierowca nie czuję się komfortowo, by tam jechać. Mimo zapewnień, że jest inaczej, wyścig spowoduje większe napięcie wśród ludności tego kraju. Nie rozumiem, dlaczego mój sport, ma stać się katalizatorem tych wydarzeń - dodał.