Wtedy rozpoczęło się chyba najbardziej zwariowane 10 minut w życiu Pedro de la Rosy. Właśnie tyle czasu miał Hiszpan, żeby udać się do garażu Saubera i przygotować sobie bolid do jazdy w treningu.
- To był szalony wyścig od momentu kiedy dowiedziałem się, że pojadę w treningu. Musiałem zabrać mój kask, kombinezon i wszystkie rzeczy z McLarena. Następnie trzeba było dostosować fotel oraz ustawić pedały w samochodzie. Niestety nie dało rady i musiałem wyjechać bez wprowadzonych zmian. Nie denerwowałem się tym, ponieważ cieszyłem się z tej szansy - powiedział Hiszpan.
Po przyjeździe do Kanady, de la Rosa miał świadomość, że Sauber będzie go potrzebował, ale Sergio Perez czuł się dobrze. - Martwin Whitmarsh powiedział mi, że Sauber zgłosił się do niego z zapytaniem o mnie. Jednak Sergio czuł się dobrze i wszystko wskazywało na to, że nie dostanę swojej szansy. Aż do godziny 13:50... - dodał Hiszpan.
- Nie mieliśmy dużo czasu, ale mogłem skorzystać z mojego fotel z tamtego sezonu, co było bardzo ważne. Reszta rzeczy się nie liczyła i wsiadłem do kokpitu w ubraniu McLarena. Musieliśmy jeszcze poprawić moje słuchawki, aby dopasować je do systemu Saubera.
Hiszpan zdaje sobie jednak sprawę, że o dobry wynik będzie trudno. - Bądźmy szczerzy, muszę się przyzwyczaić do kierownicy, ponieważ guziki od KERS i DRS znajdują się po przeciwnej stronie. Jednak krok po kroku i będzie dobrze. Jestem szczęśliwy, bo naprawdę się nie spodziewałem takiego rozwoju sytuacji - zakończył Pedro de la Rosa.