"Miłość od pierwszego wejrzenia". Nagle zmienił dyscyplinę i został mistrzem Polski

Materiały prasowe / Gabapix / Na zdjęciu: Adrian Łabuda
Materiały prasowe / Gabapix / Na zdjęciu: Adrian Łabuda

- Okazało się, że to miłość od pierwszego wejrzenia - mówi nam 18-letni Adrian Łabuda, który był medalistą mistrzostw świata w kartingu, ale nagle porzucił tory wyścigowe na rzecz rajdów. W debiutanckim sezonie został mistrzem Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Adrian Łabuda już jako dziecko zaczął uprawiać karting i odnosił spore sukcesy na torach - nie tylko w Polsce, ale również zagranicą. W swoim dorobku ma m.in. medal mistrzostw świata ROK Cup w kartingu. Jednak kilka miesięcy temu młody kierowca ogłosił sensacyjną zmianę. W wieku 18 lat postanowił przenieść się do świata rajdów.

Decyzja okazała się trafiona, bo już w debiutanckim sezonie w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski 18-latek zdobył tytuł mistrzowski w klasie Rally3. - To była miłość od pierwszego wejrzenia - mówi nam Łabuda, który w rozmowie z WP SportoweFakty ujawnia, z jakimi wyzwaniami muszą się mierzyć młodzi kierowcy w Polsce.

ZOBACZ WIDEO: Aż szczęka opada. Tyle zarabiają najlepsi żużlowcy świata

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Skąd pomysł, aby z kartingu przerzucić się na rajdy?

Adrian Łabuda, kierowca rajdowy, medalista światowych finałów ROK Cup w kartingu: Rozmawialiśmy z tatą, aby pojechać razem Barbórkę. To miał być taki prezent dla mnie na 18. urodziny, a w jego przypadku na 45. Miałem w planach startować w Porsche Cup, ale pojechałem na rajdowe testy starym autem klasy R5 i okazało się, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Wykonałem kolejne testy i trzeba było podjąć jakąś decyzję, w którą stronę iść i padło na rajdy.

Karting rozgrywany jest na asfalcie. Masz jakieś profity ze startów w kartingu podczas rajdów asfaltowych?

Zdecydowanie. Gdyby nie przeszłość kartingowa, to nie rozwinąłbym się tak szybko w rajdach i nie zdobył tytułu mistrza Polski w debiucie. Może to są różne dyscypliny, ale mam poczucie przyczepności, balansu samochodu. Karting jest zero-jedynkowy. Tam nie ma zawieszenia, więc wszystko się czuje. W rajdówce jest inaczej, ale odruchy bezwarunkowe pozostają i one dają dużo. Dzięki kartingowi obyłem się też z presją i stresem w trakcie zawodów.

Adrian Łabuda został w tym roku mistrzem Polski w klasie Rally3
Adrian Łabuda został w tym roku mistrzem Polski w klasie Rally3

W debiutanckim sezonie zostałeś mistrzem Polski. Przerosło to twoje oczekiwania?

Przed sezonem nie do końca miałem świadomość, w jakim miejscu mogę się znajdować. Nie wiedziałem, na ile doświadczenia z kartingu mi pomogą. Duża ilość pracy i otaczanie się właściwymi osobami na pewno bardzo mi pomogły. Doświadczony pilot i dobry inżynier to wszystko sprawiło, że pracą szybko doszedłem na wysoki poziom. Jednak wymagało to dużo wysiłku, spędzenia wielu godzin poza rajdówką i wykonania rzeczy, których nikt tak naprawdę nie widzi. Gdyby ktoś mi powiedział przed startem sezonu, że zostanę rajdowym mistrzem Polski, to nie uwierzyłbym w to. Dopiero wraz z każdą kolejną rundę widziałem, jaki progres wykonuję i jakie mamy możliwości jako zespół.

Jakie zatem masz plany na sezon 2026?

Mamy dwie opcje. Możemy iść do mistrzostw Europy Rally3, albo w Polsce wsiąść do auta klasy Rally2. Każde rozwiązanie ma plusy i minusy. W Polsce łatwiej byłoby o budżet, więc byłoby to prostsze do zrobienia. Za to kalendarz mistrzostw Europy jest bardziej rozbudowany, są też w nim rundy szutrowe, więc byłoby to bardziej rozwojowe. Na ten moment nie mam określonego planu, rozważam oba kierunki, ale w motorsporcie wszystko sprowadza się do finansowania.

Ostatnio 25-letni Kalle Rovanpera zakończył karierę z powodu wyczerpania startami. Jak ty sobie z tym radzisz? Rajdy mogą dać w kość?

W tym roku będę zdawał maturę i będę musiał to jakoś połączyć z rajdami. Zaliczyłem w tym sezonie dziesięć rajdów, każdy po trzy dni. Do tego doszły odcinki testowe i treningi opisywania trasy. Nie liczyłem tego dokładnie, ale myślę, że między 100 a 150 dni spędziłem poza domem. Łączenie rajdów ze szkołą nie jest łatwe, ale jak napiszę maturę, to będzie mi prościej. Gdy widzi się w tym cel i wie, po co się to robi, to można dużo więcej zrobić.

W motorsporcie nie bez znaczenia są finanse. Rajdy są tańsze niż wyścigi?

Może się tak wydawać, ale klasa Rally3, w której obecnie się ścigam, można porównać do Formuły 4 czy Porsche Cup. Sam samochód w zakupie może nie jest taki drogi, ale eksploatacja i specyfika rajdów powoduje, że nie są one tańsze. Naturalnym jest, że podczas rajdu urwie się gdzieś zderzak, wykrzywi koło. W wyścigach to się rzadziej spotyka.

Z jakimi kosztami wiążą się starty na takim poziomie, słabszym autem klasy Rally3?

Motorsport potrafi być studnią bez dna. Można na sezon Rally3 w Polsce wydać 200 tys. euro, a równie dobrze może to być 400 tys. euro. To ok. 2/3 kosztów, jakie trzeba ponieść w porównaniu do sezonu spędzonego w mocniejszej rajdówce klasy Rally2. Fajną opcją jest Fiesta Trophy w mistrzostwach Europy, bo ten cykl oferuje tańsze wpisowe, zniżki na opony i paliwo. To trochę poprawia budżet, ale nie powoduje, że ta klasa staje się super dostępna.

Samochód Rally3 jest bardzo przyjazny dla kierowcy. Bardzo wiele osób mogłoby do niego wsiąść i pojechać na 90 proc. jego możliwości. Problem pojawia się, gdy chce się jechać blisko limitów, wtedy trzeba się napocić. Dla początkującego to na pewno dobre rozwiązanie.

A jak się czujesz na szutrze, skoro większa część twojej kariery przebiega na asfalcie?

Pierwszym rajdem szutrowym był Rajd Polski w Mikołajkach. Trudny wybór. Gdy rozmawiałem o tym z Jonem Armstrongiem, tegorocznym wicemistrzem Europy, to był zmieszany na samą myśl o tym. Ostatecznie wyszło fajnie, bo udało się go ukończyć na czwartym miejscu w "generalce" i trzecim w Fiesta Trophy. Paradoksalnie pomogły mi doświadczenia z kartingu. Chociażby wyprowadzanie auta z uślizgu, a na szutrze cały czas się jeździ uślizgami. Jak czujesz samochód, to poradzisz sobie dobrze zarówno na asfalcie, jak i na szutrze. Dowodem na to była nasza jazda ostatnio w Lausitz Rallye, gdzie zróżnicowane odcinki wymagały dostosowania mojego stylu jazdy. Ostatecznie wygraliśmy ten rajd w klasie po pogoni na ostatnich odcinkach.

Czymś nowym po przejściu z kartingu do rajdów była dla ciebie osoba pilota. Jak szybko złapałeś wspólny język z Michałem Kuśnierzem?

Cała trudność rajdów jest w tym miejscu. W wyścigach pracujemy nad tym, aby dojść do poziomu perfekcji, aby każde okrążenie było idealne. W rajdach trzeba już na pierwszym przejeździe pojechać bardzo szybkim tempem. Tu pilot jest kluczowy. Samo nauczenie się opisywania trasy wymaga ogromu pracy i ciągle się tu rozwijam, bo opis trasy nigdy nie jest idealny. Współpraca z Michałem bardzo mi tu pomogła. Cały czas się rozwijamy i na pewno jest pole do poprawy.

Jeśli chodzi o współpracę, to pilot jest taką samą częścią załogi jak kierowca. To jest relacja 50/50. On ufa mi i powierza swoje życie, a ja jemu. Jeśli ja popełnię błąd, to razem ponosimy konsekwencje i tak samo działa to w drugą stronę. Rola pilota jest bardzo ważna i odpowiednia osoba na prawym fotelu jest kluczowa.

Adrian Łabuda podczas odbierania nagród na gali PZM
Adrian Łabuda podczas odbierania nagród na gali PZM

Ze względu na różnicę wieku można mówić o relacji uczeń-mentor?

Na pewno. Zwłaszcza na początku ogrom doświadczenia Michała pomaga. Jechaliśmy na jakiś rajd, a Michał mówił mi, że w 2012 roku na danym zakręcie zawodnik X miał wypadek z określonego powodu. Można powiedzieć, że był moim nauczycielem przez ten rok.

Dużo mówi się o kryzysie w polskich rajdach. Jakie jest największe wyzwanie dyscypliny w tym momencie?

Rozczepiłbym to na dwa tematy. Pierwszy to medialność. Ten sport, mimo swojej atrakcyjności, trafia do małej grupy ludzi i to trzeba zmienić. Musimy popracować nad tym, aby trafiać do większego grona. To przyniesie większą liczbę zawodników, sponsorów i pozytywnie wpłynie na rozwój. Druga kwestia to dostępność. Teraz poziom wejścia do rajdów zrobił się dużo wyższy niż 10-15 lat temu.

Przed laty mieliśmy chociażby Puchar Peugeota, gdzie za niewielkie pieniądze można było zacząć przygodę z rajdami i takie zawody wychowywały następne pokolenia mistrzów. Teraz tego brakuje. Mamy klasę Rally N, ale patrząc na frekwencję w wyższych kategoriach, to zawodnicy nie są w stanie przebić się wyżej.

W Polsce ciągle trzeba posiadać prawo jazdy, aby startować w rajdach, co wymusza na kierowcach czekanie do 18. urodzin. Może to należałoby zmienić?

To dobry pomysł. Moglibyśmy przyciągnąć młodszych zawodników do rajdów. Jednak sama zmiana tego przepisu nie wystarczy. Należałoby przygotować też inne rozwiązania. Sam nie jeździłem rajdówką przed 18. urodzinami. Pierwszy rajd pojechałem cztery dni po zdobyciu prawa jazdy.

Rozmawiał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści