Kierowca Ferrari przyznał bez ogródek, że jego szanse na pierwszą trójkę w tych zawodach graniczyły niemal z cudem. - Niestety, nie mogłem walczyć w tym wyścigu o podium. Nie byliśmy wystarczająco szybcy. Kiedy w pewnym momencie zajmowałem trzecie miejsce, wiedziałem, że prędzej czy później ktoś mnie wyprzedzi - powiedział.
Fernando Alonso dał również wyraźnie do zrozumienia, że jego bolid nie spełnia w pełni jego oczekiwań. - Oczywiście, jeśli dobrze wystartujesz, na torze wydarzy się coś nadzwyczajnego, a ty pojedziesz bezbłędnie, podium jest w zasięgu. Musimy jednak pogodzić się z faktem, że pod względem wydajności mamy w tym momencie trzeci najlepszy samochód w stawce - wyjaśnił.
Nie da się ukryć, że plany zespołowi Ferrari pokrzyżowała nieco neutralizacja. - Wyjazd samochodu bezpieczeństwa pozbawił nas kilku sekund przewagi, które mieliśmy nad Webberem. Trochę problemów sprawili też dublowani kierowcy - przyznał.
- Walczyliśmy przez cały weekend i jestem zadowolony z pracy zespołu. Oni zawsze dają z siebie maksimum. Robili wszystko co w ich mocy w tym wyścigu. Teraz przed nami pięć trudnych zawodów, ale nasza motywacja się nie zmienia. W pewnym momencie być może będziemy zdolni do ataku - dodał.