Fernando Alonso po GP Singapuru: Być może już niebawem zaatakujemy

Na pewno nie tak wyobrażał sobie wyścig w Singapurze Fernando Alonso. Hiszpan bez wątpienia liczył na to, że uda mu się zachować jeszcze matematyczne szanse na mistrzowski tytuł. Ta sztuka mu się jednak nie powiodła.

Łukasz Żaguń
Łukasz Żaguń

Kierowca Ferrari przyznał bez ogródek, że jego szanse na pierwszą trójkę w tych zawodach graniczyły niemal z cudem. - Niestety, nie mogłem walczyć w tym wyścigu o podium. Nie byliśmy wystarczająco szybcy. Kiedy w pewnym momencie zajmowałem trzecie miejsce, wiedziałem, że prędzej czy później ktoś mnie wyprzedzi - powiedział.

Fernando Alonso dał również wyraźnie do zrozumienia, że jego bolid nie spełnia w pełni jego oczekiwań. - Oczywiście, jeśli dobrze wystartujesz, na torze wydarzy się coś nadzwyczajnego, a ty pojedziesz bezbłędnie, podium jest w zasięgu. Musimy jednak pogodzić się z faktem, że pod względem wydajności mamy w tym momencie trzeci najlepszy samochód w stawce - wyjaśnił.

Nie da się ukryć, że plany zespołowi Ferrari pokrzyżowała nieco neutralizacja. - Wyjazd samochodu bezpieczeństwa pozbawił nas kilku sekund przewagi, które mieliśmy nad Webberem. Trochę problemów sprawili też dublowani kierowcy - przyznał.

- Walczyliśmy przez cały weekend i jestem zadowolony z pracy zespołu. Oni zawsze dają z siebie maksimum. Robili wszystko co w ich mocy w tym wyścigu. Teraz przed nami pięć trudnych zawodów, ale nasza motywacja się nie zmienia. W pewnym momencie być może będziemy zdolni do ataku - dodał.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×