- Jechaliśmy za dwoma samochodami w tym kurzu. Ja mogłem Adama wyhamować i powiedzieć, żeby odczekał troszeczkę, żeby była lepsza widoczność. To był moment, polecieliśmy na bok, zostaliśmy w tym rowie. Próbowaliśmy się podnieść, ale było ciężko - opowiedział Rafał Marton.
Równocześnie jednak pilot Małysza zastrzegł. - Nie myślałem o tym, że to już koniec. Nie tak się kończy rajd. To było przy niedużej prędkości, polecieliśmy do tego rowu, gdzie był piach, nie było żadnych skał. Auto upadło dosyć miękko, jest tylko lekko pognieciona karoseria, a poza tym mechanicznie auto jest w dobrym stanie - dodał.
- Później jechaliśmy bardzo fajnie. Bardzo czysto, płynnie Adam przejechał przez wszystkie najwyższe wydmy w jednym z najtrudniejszych odcinków Dakaru. Myślę, że to świadczy o tym, że wykonaliśmy dobrą pracę przed rajdem - pochwalił byłego skoczka Marton.
Źródło: rmf24.pl