Jak kierowcy Formuły 1 przygotowują się do nowego Grand Prix

Zanim kierowca usiądzie w kokpicie bolidu i wyjedzie na nowy tor, musi już dużo o nim wiedzieć – musi znać na pamięć jego układ, znać jego „czułe miejsca” i wszystkie większe nierówności. To dla kierowcy swoiste „zadanie domowe”, które musi odrobić najlepiej jak tylko potrafi.

- Przygotowania zaczynają się na długo przed wyścigiem. Nasz menadżer Beat Zehnder zawsze z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem wyjaśnia najważniejsze szczegóły. Przygotowuje on między innymi bardzo szczegółową mapę toru, którą stanowi podstawę dla naszych symulacji komputerowych - opisuje kulisy przygotowań Christian Klien.

Taka symulacja komputerowa to pierwszy kontakt kierowcy kierowcy z torem. Dla toru w Walencji dodatkową pomocą są również nagrania z kamer pokładowych zarejestrowane podczas dwóch imprez, które już się odbyły na tym torze: z wyścigu Formuły 3 oraz wyścigu serii GT Open.

- Dzięki kamerom można się trochę szybciej nauczyć sekwencji zakrętów. W samochodzie wyścigowym zwykle potrzebuję na to około pięciu okrążeń - wyjaśnia kierowca BMW - Potem punkty hamowania, idealne linie (prowadzenia bolidu), kluczowe miejsca. Następnie stopniowo przyspieszając poprawiasz swój czas okrążenia o kolejne dziesiąte sekundy i dochodzisz do granic możliwości. Trwa to około dwudziestu okrążeń. Do końca pierwszego treningu w Walencji, wszyscy kierowcy powinni się poczuć „jak w domu”. Szczególnie ważna jest inspekcja toru. W czwartek każdy kierowca wraz ze swoim inżynierem wyścigowym obchodzą tor. Tam zostanie omówiona wysokość poszczególnych nierówności i wybrzuszeń asfaltu

Dzięki spacerowi kierowca wraz z inżynierem mogą przygotować podstawowe ustawienia bolidu przed piątkowym treningiem – spacer jest szczególnie ważny dla inżyniera, który przez resztę weekendu praktycznie nie opuszcza swojego stanowiska w boksach zespołu.

- Swoimi szybkimi sekcjami i swoją szerokością, uliczny tor w Walencji przypomina najbardziej tor w Melbourne. I to jest naprawdę nienajgorsze – dla kierowców jak i dla widzów - ocenił Christian Klien.

Źródło artykułu: