Jak ożywić rajdową III Ligę? cz.1

Można śmiało stwierdzić, że sezon 2008 stał pod znakiem niemałej rewolucji. Światło dzienne ujrzał bowiem nowy cykl rozgrywek, od dawna oczekiwana III Liga. Jednak najnowsze dziecko PZM, oznaczone tajemniczym symbolem RD-3L okazało się (przynajmniej na chwilę obecną) niewypałem. Mimo zainteresowania i ożywionych dyskusji, jakie wzbudziła już sama idea stworzenia III Ligi chęć startu w pierwszej rundzie tego cyklu, Rajdzie Czeladzi wyraziło jedynie kilku zawodników. Ostatecznie rajd odwołano, nawet mimo zapewnień organizatora, iż impreza odbędzie się nawet dla niewielkiej ilości załóg.

Co jest powodem takiego stanu rzeczy? Przede wszystkim przepisy, mające regulować rywalizację w III Lidze. Ostudziły one skutecznie entuzjazm szerokiej grupy zawodników, pragnących startować w RD-3L. W myśl regulaminów w III Lidze można bowiem startować jedynie autami, które posiadają aktualną, bądź też utraconą homologację FIA lub PZM. Podobnie sprawa ma się z wyposażeniem bezpieczeństwa. Także kaski, kombinezony, buty, rękawice muszą mieć aktualną, bądź też utraconą homologację FIA. O ile jednak kwestie związane z bezpieczeństwem są względnie jasne to nadal dla wielu zawodników problemem jest obowiązek posiadania auta z homologacją.

Przysłowiowym gwoździem do trumny III Ligi okazało się także, poniekąd słuszne niezdecydowanie zawodników. Wielu z nich wobec niejasnej przyszłości RD-3L postanowiło poczekać na rozwój wydarzeń. Jednak nie ma się co dziwić, wyrobienie licencji R2 to poważny krok, zamykający chociażby drogę do startów w KJS. Wystarczy wspomnieć, iż do tej pory nie wiadomo, ilu zawodników posiada licencję R2. Jednak na pewno obecnie nie jest ich więcej niż kilkunastu. Dotarliśmy jednak do dwóch z nich i zapytaliśmy, co sądzą o obecnej sytuacji. Obaj kierowcy pragnęli zachować anonimowość, co postanowiliśmy uszanować, zważywszy na sytuacje panującą w polskich rajdach i tarcia na linii zawodnicy-działacze.

- W pierwszym KJSie wystartowałem w 2005 roku. Było fajnie, ale jednak bezpiecznie i nie za szybko. Przez dwa i pół roku szlifowałem moje umiejętności w rajdach amatorskich. W końcu stwierdziłem, że pora pójść wyżej, co oznaczało potrzebę zrobienia licencji. Już miałem składać wymagane dokumenty do licencji krajowej, gdy ktoś mi podpowiedział, żebym poczekał, bo niebawem ma ruszyć III Liga. Znalazłem forum poświęcone temu projektowi i bardzo podobały mi się wstępne pomysły. Niewygórowane wymagania sprzętowe, a przede wszystkim odpowiednia długość odcinków brzmiały pięknie. Miałem zamiar wstawić do mojej Hondy Civic klatkę bezpieczeństwa, bo myślałem, że tylko tyle mi jeszcze trzeba, gdyż pasy i fotele miały utraconą homologację. Powiedziałem sobie, że to są zawody dla mnie, niezbyt drogie i niezbyt szybkie. Ta druga kwestia była szczególnie ważna, bo po dwóch sezonach w KJS nie czułem się przygotowany do rywalizacji w Pucharze PZM - mówi jeden z posiadaczy licencji R2.

- Niestety piękny plan został zburzony przez pojawienie się oficjalnego regulaminu III Ligi. Wtedy okazało się, że mojego ukochanego Civica 1.4 mogę co najwyżej sprzedać, bo homologowana do rajdów była tylko Honda Civic z silnikiem 1.6. Nagle okazało się, że musimy mieć kombinezony i kaski z utraconymi homologacjami. Niestety używane ciuchy rajdowe w moim rozmiarze okazały się towarem deficytowym, więc trzeba było kupić nowe. Na początku marca byłem już jednak przygotowany do sezonu, miałem licencję, nowy samochód przygotowany do RD-3L oraz ubrania dla siebie i pilota. Na te przygotowania wydałem poważne pieniądze. Dzisiaj, gdy piszę te mamy już październik, nie wystartowałem jednak jeszcze w żadnych zawodach. Wszystkie rundy RD-3L w każdym z okręgów zostały odwołane. Mogłem wystartować co najwyżej na końcu stawki Pucharu PZM. Czemu więc tego nie zrobiłem? Bo za 1200 złotych nawet nie będę miał zmierzonego czasu. Pozostaje mi więc czekać aż odbędzie się kolejna "pierwsza" runda RD-3L. Jednak nawet ja już coraz mniej w to wierzę - dodaje rozgoryczony kierowca.

- Obecne regulaminy mówią, że aby uzyskać licencję R1, uprawniającą do startów w Pucharze PZM trzeba zdobyć 21 punktów, jeżdżąc w III Lidze albo zamykając stawkę Pucharowiczów. Obecnie jest możliwe tylko to drugie rozwiązanie. Kolejnym ograniczeniem jest to, że można wystartować na końcu stawki Pucharu tylko trzy razy w ciągu sezonu. Co zatem jeżeli samochód się zepsuje w czasie rajdu? Trzeba będzie czekać kolejny rok? A miało być tak pięknie. III Liga miała być fajną i tanią szkołą jazdy dla zawodnikach po kilku KJSach. Miało już nie być zupełnych żółtodziobów w Pucharze PZM, debiutanci mieli już coś umieć i mieć za sobą kilkadziesiąt kilometrów oesowych przejechanych w warunkach bojowych. Wreszcie odcinki miały być bardziej techniczne, ale wolniejsze niż w Pucharze. A co jest widzimy sami. Dlaczego nie wyszło? Uważam, że wymagania sprzętowe są zbyt wygórowane. Za granicą można jeździć w podobnych zawodach bez kombinezonów, w każdym aucie, które ma klatkę bezpieczeństwa i pasy szelkowe. Dlaczego w Polsce nie można dopuścić wszystkich samochodów z klatkami i ubrać zawodników w kombinezony i kaski do kartingu?

Czy kiedykolwiek poznamy odpowiedzi na te pytania, płynące z ust wielu rozgoryczonych zawodników? Miejmy nadzieję, że tak, bowiem rajdowy sezon 2009 zbliża się wielkimi krokami. Zawodnikom pozostaje jednak wierzyć, że PZM przypomni sobie o swoim rajdowym dziecku i otoczy je właściwą opieką. My tymczasem zapraszamy do przeczytania drugiej części artykułu poświęconego III Lidze, zawierającego wypowiedź drugiego z posiadaczy licencji R2, do którego udało nam się dotrzeć.

Komentarze (0)