Najpierw podczas pierwszego wyścigu w Pekinie, Nicolas Prost wyeliminował Nicka Heidfelda na ostatnim okrążeniu. Podczas drugiego Grand Prix, niemiecki kierowca znów miał pecha. Na treningu w Malezji uderzył w ścianę, a na początku zawodów został uderzony przez Matthewa Brabhama. Z wyścigu kilka okrążeń później wyeliminowywał go Franck Montagny.
[ad=rectangle]
- Wszyscy wiemy, że Montagny jest "trochę szalony" - powiedział wyraźnie zdenerwowany były kierowca F1. - Może to dobre dla widowiska, ale czasem rywal ląduje na ścianie z opon - dodał.
Nick Heidfeld na razie nie chce mówić o pechu, ale przyznał, że trzy z czterech wypadków wydarzyły się nie z jego winy. - Nie chce patrzeć na to jakby to był pech. Jeśli inni tak myślą to ok, lecz jest to najłatwiejsze wytłumaczenie. Trzeba pracować nie tylko nad sobą, ale też i nad bolidem - zakończył "Quick Nick".