Do wypadku Billy'ego Mongera doszło 16 kwietnia w trakcie wyścigu Formuły 4 na torze Donington Park. Brytyjski kierowca uderzył w pojazd wolno jadącego przed nim Patrika Pasmy. Siła uderzenia była tak duża, że służby potrzebowały niemal dwóch godzin na wydobycie Mongera z wraku maszyny. Wskutek tego zdarzenia, 17-latek doznał rozległych obrażeń nóg, których nie udało się uratować.
Brytyjska Federacja Motorowa, która organizuje wyścigi F4 w porozumieniu z FIA, postanowiła wszcząć dochodzenie w sprawie wypadku Mongera. - Wypadek doprowadził do tego, że Billy Monger poniósł obrażenia zagrażające jego życiu. Śledztwo w tej sprawie będzie się odbywać przy wsparciu FIA. Do momentu zakończenia działań śledczych nie będziemy komentować tego incydentu - przekazano w komunikacie.
Monger obecnie przebywa w szpitalu w Nottingham. Brytyjczyk otrzymał wsparcie od świata motorsportu - kierowcy Formuły 1 i kibice na specjalnie utworzone konto wpłacili już ponad 750 tys. funtów. Ma to pomóc 17-latkowi w żmudnym procesie rehabilitacji - jego prawa noga została amputowana tuż pod kolanem, zaś lewą amputowano na wysokości uda.
Monger, pomimo fatalnego wypadku, chce nadal ścigać się w wyścigach. - Radzi sobie naprawdę dobrze z tym co się wydarzyło. To jest pozytywne i Billy może stanowić inspirację dla innych. Praktycznie codziennie przechodzi jakiś zabieg albo operację, ale nie traci pogody ducha. Cały czas czuwa przy nim matka. Nie opuściła go ani na moment - powiedział Steven Hurter, szef zespołu JHR Developments, w którym startował młody zawodnik.
[b]ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek wyzywa Zbigniewa Bońka na boiskowy pojedynek. "To bardzo ważny zakład!"
[/b]