Mimo to Mikko Hirvonen wierzy, że może zostać nowym rajdowym mistrzem Świata i przerwać trwającą już pięć lat dominację Sebastiena Loeba w cyklu WRC. Obaj kierowcy są w tym sezonie regularni - Loeb wygrał wszystkie cztery rajdy, a Hirvonen na mecie w Portugalii pojawił się tuż za kierowcą Citroena C4 po raz trzeci z rzędu. Aktualna przewaga Loeba nad głównym i jedynym konkurentem do mistrzostwa wynosi 10 punktów.
Dzięki temu Francuz zaliczył wymarzony start sezonu, podczas którego pozostały mu tylko dwa wyzwania - nie wygrane rajdy w Polsce i Australii. W Polsce nie startował jeszcze nigdy, w Australii w 2006 roku wygrał Hirvonen. To dwa wyjątki, które zważywszy na aktualną formę Loeba nie wydają się być karkołomnymi wyzwaniami. Mimo tego Hirvonen nie traci wiary.
- Tak, to frustrujące patrzeć, jak po raz kolejny to Sebastien jest na najwyższym stopniu podium, ale nie tracę wiary w ostateczny sukces - jesteśmy przecież dopiero po jednej trzeciej części sezonu. Na każdy rajd jadę z przekonaniem, że mogę go wygrać i gdyby nie on byłbym w stanie to zrobić! Na Rajd Portugalii miałem znakomity samochód, naprawdę cieszyłem się z jazdy, jednak miałem utrudnione zadanie w sobotę, kiedy musiałem przecierać trasę - skarżył się drugi kierowca ubiegłorocznego czempionatu.
Kierowca Focusa WRC jeszcze w sobotę miał nadzieję, że utrzyma prowadzenie do mety i przerwie trwającą od początku sezonu serię Loeba. Niestety to okazało się nieosiągalne.
- Nie chciałem bawić się w gry taktyczne. I nie uważam, że wiele na tym straciłem. Jednak kto wie, czy nie wyszlibyśmy lepiej, gdybyśmy wybrali taktyczną opcję. Niestety nie udało się. Teraz czekamy na Argentynę, zobaczymy co tam się wydarzy. Potrzebujemy pojechać ten rajd i spróbować wygrać jeszcze raz - kończy Hirvonen.
W tej sytuacji można przypomnieć kierowcy Forda, że nie jest to dla niego nowa sytuacja, a wciąż mówi to samo. Mikko, który to już raz?