Korea Północna - najbardziej tajemniczy uczestnik mundialu

Choć mundial rozpocznie się dopiero w piątek, to gorączka z nim związana trwa od dłuższego czasu. Kibice, a także większość mediów swoją uwagę skupiają na faworytach. O Brazylijczykach, Włochach, Hiszpanach czy Argentyńczykach wiemy niemal wszystko. Wśród uczestników czempionatu jest jednak jeden zespół, wokół którego unosi się prawdziwa aura tajemniczości. Po raz pierwszy od 44 lat szeroka publiczność zobaczy w akcji reprezentację Korei Północnej.

Kraj, którego stolicą jest Phenian, to ostatni bastion komunizmu w najbardziej surowym wydaniu. Panuje tam ustrój totalitarny, który przekłada się na wszystkie dziedziny życia, także na sport. Korea Północna jest całkowicie odizolowana od reszty świata, dlatego piłkarze tworzący jej kadrę to postacie anonimowe. Na się określić, jaki jest potencjał tego zespołu. Bez względu na wszystko Koreańczyków czeka piekielnie trudne zadanie. Zagrają bowiem w grupie G, w której ich rywalami będą Brazylia, Portugalia oraz Wybrzeże Kości Słoniowej.

Drużyna prowadzona przez Kim Jong-Huna raczej nie będzie w stanie powtórzyć wyczynu z 1966 roku. Wówczas zaliczyła debiut na mistrzostwach świata i okrasiła go wyjściem z grupy, sprawiając ogromną sensację. Mogła awansować nawet do półfinału, ale w spotkaniu ćwierćfinałowym nie była w stanie obronić prowadzenia 3:0 i ostatecznie uległa Portugalii 3:5.

Według niepotwierdzonych doniesień, tuż po imprezie koreańscy piłkarze w komplecie trafili do więzienia, gdyż świętowali sukces w sposób zbyt huczny i niegodny obywatela tego kraju. Wielki Przywódca Kim Ir Sen (sprawujący wtedy władzę) okazał się jednak litościwy i nakazał wypuszczenie zawodników na wolność, czyniąc ich następnie... bohaterami narodowymi. Obecnie takie sceny byłyby raczej mało prawdopodobne, bo zainteresowanie futbolem w Korei Północnej zdecydowanie spadło. Kraj toczy klęska głodu i przeciętny obywatel nie zaprząta sobie głowy emocjami sportowymi.

Reżim nie ma zamiaru transmitować nadchodzącego mundialu i nie wykupił od FIFA praw do tej imprezy. Relacje w państwowej telewizji mogą się jednak pojawić, jeśli władza przechwyci sygnał od swojego południowego sąsiada. Oczywiście wszystko pod warunkiem, że reprezentacja będzie osiągać dobre wyniki. W przeciwnym wypadku o odtworzeniu jakiegokolwiek spotkania (transmisje na żywo w ogóle nie wchodzą w rachubę) nie będzie mowy.

23-osobowa kadra Korei Północnej niemal w całości złożona jest z zawodników, którzy występują na co dzień w ojczyźnie. Poza granicami komunistycznego państwa gra zaledwie trzech piłkarzy: Ahn Young-Hak (Omiya Ardija / Japonia), Hong Yong-Jo (FK Rostów / Rosja) oraz Jong Tae-Se (Kawasaki Frontale / Japonia).

Z tym ostatnim wiąże się ciekawa historia. Pochodzi on bowiem z rodziny południowokoreańskiej, a urodził się w Japonii. Z doktryną reżimu zetknął się w szkole i zafascynowała go ona na tyle, że zapragnął zmiany obywatelstwa. Jego marzenie zostało spełnione i w 2007 roku po raz pierwszy zagrał ku chwale Kim Dzong Ila. W tym stwierdzeniu nie ma ani słowa przesady. Korea Północna to kraj, w którym żadna z religii nie uzyskała pozycji wiodącej. Dominuje za to kult jednostki. W każdym domu wiszą portrety Drogiego Przywódcy i jego ojca, Kim Ir Sena. Ten drugi nie żyje od 16 lat, ale... wciąż jest prezydentem (wieczystym - jak głosi konstytucja).

Spośród piłkarzy występujących na co dzień w ojczyźnie, najwięcej reprezentantów wywodzi się z klubów April 25 Namp'o i Amrokgang. Barwy tego drugiego przywdziewa Kim Myong-Won. Z graczem tym związany jest mały skandal, który ujrzał światło dzienne całkiem niedawno. Myong-Won to napastnik, tymczasem selekcjoner Kim-Jong Hun, chcąc mieć w kadrze więcej atakujących, powołał go jako bramkarza. FIFA zareagowała natychmiast i orzekła, że piłkarz ten nie będzie mógł występować w polu, a jedynie między słupkami.

Koreańczycy dotarli już do RPA, lecz są bardzo oszczędni w kontaktach z mediami. Nie udzielają wywiadów, ograniczając się tylko do zdawkowych wypowiedzi. Warto dodać, że sztab tej reprezentacji jest wyjątkowo liczny. Zawodnikom towarzyszą bowiem wysłannicy reżimu, którzy obserwują ich na każdym kroku. To ma oczywiście zapobiec ewentualnym ucieczkom. Dodatkowo, jak wynika z nieoficjalnych doniesień, opuszczenie kadry przez któregokolwiek jej członka poskutkuje tym, że po powrocie do kraju cała grupa trafi do obozów pracy. Ta forma kary budzi w Korei Północnej jak najgorsze skojarzenia i jest bardzo skutecznym środkiem prewencyjnym. Najlepiej świadczy o tym fakt, że państwie rządzonym przez Kim Dzong Ila praktycznie nie występuje przestępczość. Społeczeństwo jest nieprawdopodobnie zdyscyplinowane. Ludzie są także zbyt zajęci, by myśleć o łamaniu prawa. Praca na roli oraz udział w licznych defiladach propagandowych pochłaniają większość wolnego czasu przeciętnego obywatela.

Na trybunach stadionów w RPA zabraknie kibiców z Korei Północnej, bo żaden z nich nie otrzymałby zgody na wyjazd z ojczyzny. Nie oznacza to jednak, że reprezentacja prowadzona przez Kim Jong-Huna będzie osamotniona. Reżim opłacił bowiem liczną grupę Chińczyków, którzy w zamian za darmowe bilety na mundialowe spotkania zobowiązali się do żywiołowego dopingu.

Po raz pierwszy reprezentację Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej zobaczymy w akcji we wtorek 15 czerwca. Zmierzy się ona z Brazylią. Wskazanie faworyta tego pojedynku jest oczywiście bardzo łatwe. Czy podopieczni Kim Jong-Huna mają jakieś atuty, za pomocą których są w stanie zatrzymać Canarinhos? Nie są to z pewnością umiejętności czysto piłkarskie, bo pod tym względem ekipa Dungi ma przewagę niemal nad wszystkimi. Być może szansą na sprawienie sensacji będzie dla Koreańczyków perfekcyjne przygotowanie fizyczne. Nie jest bowiem tajemnicą, że drużyna ta, w odróżnieniu od pozostałych uczestników mistrzostw świata, brała udział w wielomiesięcznym obozie kondycyjnym.

Nastroje w ekipie z Azji są bardzo bojowe. Ewentualny sukces byłby kapitalnym narzędziem propagandowym dla Kim Dzong Ila i całej komunistycznej partii. Mało kto jednak wierzy, że Koreańczycy będą w stanie ugrać choćby jeden punkt. Bukmacherzy nie dają podopiecznym Kim Jong-Huna żadnych szans, oferując bardzo wysokie kursy dla graczy obstawiających ich triumf w mundialu.

Komentarze (0)