Nie tak to miało wyglądać. Plan był prosty: pokonać Irlandię Północną i zwiększyć szanse na zajęcie 1. miejsca w grupie. Zadanie okazało się jednak zbyt trudne do wykonania. Po słabej pierwszej połowie i lepszej drugiej Polacy podzielili się punktami z sobotnim rywalem. - Nie ma co ukrywać, zagraliśmy słabą pierwszą połowę. Po zmianie stron zaczęliśmy już atakować i przyszły efekty w postaci konkretnych akcji. Szkoda, że nie strzeliliśmy drugiej bramki - powiedział Mariusz Lewandowski.
Gdyby podopieczni Leo Beenhakkera zagrali w całym spotkaniu tak, jak w ostatnich 25 minutach drugiej połowy, wynik rywalizacji mógł być zupełnie inny. - Pierwsza połowa nam nie wyszła. W drugiej zagraliśmy już tak, jak to sobie zakładaliśmy. Słowacja zremisowała z Czechami, więc ten wynik ułożył się pod nas. My jednak nie wykorzystaliśmy okazji, by zbliżyć się do lidera na odległość trzech punktów. Zobaczymy, jak to będzie w następnych meczach. Musimy nie tylko sami wygrywać, ale i liczyć na potknięcia rywali. Szanse na pierwsze miejsce mamy, ale nie wszystko zależy już tylko od nas - zauważył pomocnik.
Polacy broni na pewno nie złożą. Przed nimi trzy spotkania, które muszą koniecznie wygrać. Czy to wystarczy, by awansować do mistrzostw świata? - Wierzyć trzeba do końca, do ostatniego gwizdka. Oby szczęście się do nas uśmiechnęło - zakończył Lewandowski.