Jan Mucha: W Słowacji jest wielka euforia

Słowak Jan Mucha to jeden z najsilniejszych punktów warszawskiej Legii. W defensywie drużyna ze stolicy Polski spisuje się znakomicie, o wiele gorzej jest w formacji ofensywnej. - Okazje mamy, ale nie strzelamy. Brakuje nam skuteczności - mówi Mucha, który nawiązał także do eliminacji mistrzostw świata.

Sześć kolejek, 11 punktów, siedem oczek straty do Wisły Kraków - nie o takim początku sezonu marzyli fani Legii Warszawa. Jak tak dalej pójdzie, kibice tej drużyny będą mogli zapomnieć o walce o mistrzowski tytuł. Legioniści bardzo dobrze spisują się w destrukcji - stracili najmniej goli ze wszystkich. Golkiper reprezentacji Słowacji oraz Legii, Jan Mucha dał sobie strzelić tylko jedną bramkę.

Cóż z tego jednak, skoro w ofensywie piłkarze ze stolicy prezentują się fatalnie. Legioniści stwarzają bardzo dużo sytuacji bramkowych, ale nie potrafią ich wykorzystać. Jak do tej pory strzelili tylko sześć goli. - Jest początek ligi, za nami sześć spotkań, a mamy jedną bramkę straconą. Mamy jedenaście punktów, nie wygląda to najlepiej. W meczu ze Śląskiem Wrocław stworzyliśmy może nie stuprocentowe okazje, ale piłka mogła wpaść do siatki. Skuteczność to nasz problem, każdy to widzi. Co ja jako bramkarz mogę na to poradzić? Robię swoje, w dużej mierze wychodzi nam nietracenie bramek, ale ich nie strzelamy. Napastnikom na razie nie idzie, mam nadzieję, że zaczną być skuteczni. Okazje mamy, ale nie strzelamy. Brakuje nam skuteczności. To jest ten problem - wyjaśnia Jan Mucha, jeden z najmocniejszych punktów drużyny.

- Za nami szósta kolejka, straciliśmy trochę punktów. Oby nam ich nie brakowało na końcu. Defensywa funkcjonuje bardzo dobrze, więc tutaj nie widzę problemu, musimy tylko zacząć strzelać, bo mamy do tego odpowiednich piłkarzy, mamy także mnóstwo sytuacji, które musimy wykorzystywać - dodał golkiper reprezentacji Słowacji, która jest rewelacją w naszej grupie eliminacyjnej do mistrzostw świata.

Słowacy jedną nogą są już praktycznie na mundialu. Reprezentanci tego kraju muszą jeszcze tylko postawić przysłowiową "kropkę nad i". - Wierzyłem w swój zespół od początku. Mówiłem już wcześniej, 1,5 roku temu, po losowaniu, jak rozpoczynały się eliminacje, że Słowacja ma bardzo ciekawą drużynę, z ciekawym trenerem, który ma ambicję. Zawodnicy grają w europejskich klubach - grają, to jest najważniejsze. Zespół jest tworzony już od kilku lat, trener to świetnie poukładał. Oczywiście mieliśmy też szczęście, ale tego każdy potrzebuje. Teraz nam idzie, bo jesteśmy na fali. Jesteśmy bardzo blisko awansu z pierwszego miejsca. Ten ostatni kroczek bywa jednak najtrudniejszy. Walczymy o punkt ze Słowenią i jesteśmy na tych mistrzostwach. Dopiero później będziemy zamawiać bilety i rezerwować hotel w RPA, na razie jeszcze tam nie jesteśmy - wyjaśnia Mucha.

Nasza grupa jest pełna niespodzianek. Od początku faworyzowane zespoły Czech i Polski spisują się znacznie poniżej oczekiwań. - To jest piłka nożna, wszystko się może zdarzyć. Grupa jest bardzo wyrównana, o pierwsze miejsce walczy zespół, który był losowany z czwartego i piątego koszyka. My po cichu wierzyliśmy, że tak to się może skończyć. Jesteśmy blisko historycznego awansu, nigdy nie byliśmy na żadnym mundialu. W Słowacji jest wielka euforia, musimy to pociągnąć do końca i będzie świetnie - zakończył golkiper Legii Warszawa.

Komentarze (0)