Na początku kwietnia japońska federacja poinformowała o zakończeniu współpracy z Vahidem Halilhodziciem. Doświadczony szkoleniowiec był zszokowany decyzją Azjatów i nie bał się o tym głośno mówić. - Potraktowali mnie jak śmiecia - przekonywał.
Urodzony w Bośni 65-letni trener postanowił jednak przejść do czynów. Otóż właśnie ogłoszono, że postanowił on podać do sądu japońską federację za sposób zwolnienia go z posady i że dokonano tego na zaledwie kilka tygodni przed rozpoczęciem mistrzostw świata.
Co ciekawe, nie chodzi mu o pieniądze. Halihodzić domaga się odszkodowania w wysokości... jednego Jena, czyli wartość polskich czterech groszy.
- Tutaj chodzi o honor, a on nie ma ceny. Tłumaczenie japońskiej federacji, że mojego klienta zwolniono ze względu na utrudnioną komunikację, nie jest dla nas jasne. Nie wiemy co to dokładnie znaczy - powiedział Lionel Vincent, prawnik reprezentujący jego interesy. Pozew miał już zostać złożony.
Reprezentacja Japonii, którą trenuje teraz Akira Nishino, będzie rywalem reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w Rosji. W grupie H znalazły się jeszcze drużyny Senegalu i Kolumbii.
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik kontuzjowany. Obrońca walczy o szybki powrót do treningów