[tag=39061]
Danny Rose[/tag] obawia się, że jego najbliżsi w Rosji mogliby paść ofiarami rasistowskich zachowań. Właśnie dlatego zabronił im wyjazdu na mundial i wspierania go na trybunach.
- Nie martwię się o siebie. Powiedziałem za to mojej rodzinie, że nie chcę, by jechała do Rosji, by uniknąć rasizmu i wszystkich innych rzeczy, które mogłyby się jej tam przydarzyć. Nie chcę się martwić o bezpieczeństwo moich najbliższych w momencie, gdy będę przygotowywał się do gry na mistrzostwach świata. Jeśli coś wydarzy się mnie, odczuję to zdecydowanie mniej, niż gdyby ktoś ranił moją rodzinę - wyjaśnia Rose w rozmowie z "Evening Standard".
Decyzja obrońcy Tottenhamu Hotspur i reprezentacji Anglii rzecz jasna nie spodobała się jego najbliższym. Rose nie zamierza jednak zmieniać swojego zdania. - Mój tata bardzo się zdenerwował. Słyszałem to w jego głosie. Powiedział, że być może już nigdy nie otrzyma szansy na zobaczenie mnie na mistrzostwach świata. To były bardzo emocjonalne słowa i nie ukrywam, że było mi bardzo smutno. Tak się jednak stało, że organizacja mundialu przypadła Rosji. Musimy się z tym pogodzić - komentuje Rose.
Przypomnijmy, że w marcu FIFA ukarała rosyjską federację za rasistowskie zachowania kibiców podczas meczu z Francją. Na Rosjan nałożono grzywnę w wysokości 22 tysięcy funtów, co zdaniem Rose'a, jest karą "oburzającą i śmieszną". Co ciekawe, spotkanie to odbyło się na jednej z aren mistrzostw świata - Stadionie Kriestowskij w Sankt Petersburgu.
Sześć lat temu, w październiku 2012 roku, Rose na własnej skórze doświadczył rasistowskich zachowań podczas meczu reprezentacji Anglii U21 w Serbii. Wyzywano go od małp i rzucano w niego kamieniami. Na Serbów nałożono wówczas grzywnę w wysokości 65 tysięcy funtów.
ZOBACZ WIDEO Andrzej Janisz: Przed każdą wielką imprezą traciliśmy kogoś z podstawowego składu