8 czerwca 2012 roku w meczu otwarcia Euro 2012 Polska podejmowała na Stadionie Narodowym Grecję. W bramce Biało-Czerwonych stał 22-letni Wojciech Szczęsny - trzeci najmłodszy golkiper turnieju, ale najmłodszy z tych, którzy byli pierwszymi wyborami swoich selekcjonerów. Do tego dnia wydawało się, że Szczęsny jest w czepku urodzony. Do wyjściowego składu na prestiżowy turniej prowadziła go autostrada. Po pierwsze, kilka miesięcy wcześniej Franciszek Smuda usunął z kadry Artura Boruca. Po drugie, Łukasza Fabiańskiego z udziału w turnieju wyeliminował uraz. Po trzecie wreszcie, Szczęsny był ulubieńcem "Franza", który trzy lata wcześniej sam wprowadził go do reprezentacji.
Grecka tragedia
Do przerwy Polacy prowadzili z Grekami 1:0 po golu Roberta Lewandowskiego i wszystko wskazywało na to, że pierwszy raz od MŚ 1974 rozpoczną udział w turnieju od zwycięstwa. Balon szybko pękł, a igłę w ręce trzymał właśnie Szczęsny. Tuż po zmianie stron zbyt pochopnie wyszedł do dośrodkowania i niefortunnie zderzył się z Marcinem Wasilewskim. Kryty przez "Wasyla" Theofanis Gekas został odcięty od podania, ale do bezpańskiej piłki doszedł Dimitrios Salpingidis i bez problemu wyrównał. Leżący na murawie Szczęsny i Wasilewski mogli tylko na to patrzeć.
Najgorsze jednak dopiero miało nadejść. W 68. minucie Szczęsny znów zapłacił wysoką cenę za brak doświadczenia. Tym razem wybiegł z linii bramkowej do zagranej z głębi pola do Salpingidisa piłki, ale spóźnił się z interwencją i przewrócił Greka. Sędzia Carlos Velasco Carballo wskazał na "wapno" i ukarał Szczęsnego czerwoną kartką. Polski bramkarz nawet nie miał zamiaru protestować.
- Wyciągnąłem nogę, aby zablokować rywala. Zorientowałem się, że nie zdążę sięgnąć futbolówki i próbowałem się cofnąć. Niestety, było za późno. Faul był oczywisty, dlatego nie miałem co dyskutować z sędzią - mówił "Przeglądowi Sportowemu", dodając: - W jednym z najważniejszych meczów w karierze puściłem gola, a później osłabiłem zespół. Trzeba żyć dalej.
Szczęsnego zastąpił Przemysław Tytoń, który wszedł do bramki w sposób spektakularny, bo zaczął występ od obrony rzutu karnego. Uratował Biało-Czerwonym remis i w tej chwili stało się też jasne, że dla Szczęsnego Euro 2012 się skończyło. W drugim meczu z Rosją (1:1) nie mógł zagrać, a w trzecim z Czechami (0:1), zgodnie z oczekiwaniami, był tylko rezerwowym.
Spalony po paleniu
Po udanym występie na Euro 2012 Tytoń zachował status numeru jeden w reprezentacji Polski, a Szczęsny nawet nie miał możliwości walczyć o miejsce w składzie, bo w pierwszych meczach el. MŚ 2014 nie mógł zagrać z powodu urazów. Potem Waldemar Fornalik wyciągnął dłoń do Boruca i choć Szczęsny był pierwszym bramkarzem Arsenalu, w kadrze musiał uznać wyższość bardziej doświadczonego kolegi.
Dopiero, gdy drużynę narodową przejął Adam Nawałka, rywalizacja w bramce zaczęła się od nowa. Tym razem z trwającej blisko rok walki o miejsce między słupkami zwycięsko wyszedł Szczęsny. Nawałka zaufał młodszemu golkiperowi tuż przed startem el. Euro 2016 i szybko zebrał tego owoce, bo ten był jednym z twórców historycznego zwycięstwa z Niemcami, które było mitem założycielskim aktualnej reprezentacji. Szczęsny bronił z mistrzami świata jak natchniony i tylko kataklizm mógł mu odebrać miejsce w drużynie narodowej.
I nadszedł. A raczej sprowadził go na siebie sam Szczęsny. Pod koniec 2014 roku obniżył formę i Arsene Wenger planował dać mu odpocząć, ale 1 stycznia Polak przyspieszył decyzję i wywołał gniew Francuza. Po meczu z Southampton (0:2), w którym popełnił błąd kosztujący drużynę porażkę, zapalił papierosa pod prysznicami i wdał się w słowną utarczkę z menedżerem. Ten nałożył na niego karę w wysokości 20 tys. funtów i postawił na Davida Ospinę. Do końca sezonu Szczęsny bronił już tylko w meczach Pucharu Anglii, co było jasnym sygnałem, że numerem jeden stał się Kolumbijczyk. Do tego latem Wenger ściągnął na Emirates samego Petra Cecha, a to już oznaczało, że dla Szczęsnego miejsca w Londynie nie ma.
Przez sytuację w klubie Szczęsny spadł w reprezentacyjnej hierarchii. Przed meczem 5. kolejki el. Euro 2016 z Irlandią w Dublinie zastąpił go Łukasz Fabiański, który w międzyczasie wyrósł Swansea City na czołowego bramkarza Premier League i do końca eliminacji nie wpuścił już Szczęsnego do bramki.
Dojrzałość Fabiańskiego
Po zakończeniu udanych kwalifikacji do Euro 2016 Nawałka ogłosił jednak, że rywalizacja o miejsce miedzy słupkami startuje na nowo. Odbudowany przez Romę Szczęsny odzyskał miano numeru jeden, a opanowanemu i wyważonemu Fabiańskiemu trudno było pogodzić się z decyzją selekcjonera. Po tym jak usłyszał w La Baule, że bronił będzie Szczęsny, rozważał nawet zakończenie reprezentacyjnej kariery. Nieznaną dotąd historię opisał w swojej książce "Tajemnice kadry" Sebastian Staszewski.
"Tę myśl spowodowała m.in. decyzja Nawałki. (...) Fabiański poczuł wtedy, że pomimo dobrej formy i zaangażowania nie jest w stanie przeskoczyć muru sympatii i uznania, jakimi Nawałka darzy młodszego bramkarza. Gdy już po rozmowie selekcjoner zapytał przygnębionego piłkarza, dlaczego ten wciąż chodzi przybity, Fabiański odburknął: - A co? Mam się cieszyć?" - czytamy.
ZOBACZ WIDEO Wojciech Szczęsny: Kibice byli tym razem sprytniejsi. Spuszczali książki na linach z balkonu. To było bardzo miłe
Fabiański przełknął gorzką pigułkę podaną przez Nawałkę. Doświadczony bramkarz schował dumę do kieszeni, zacisnął zęby. - Dziennikarze często patrzą na nas jak na jednostki, a liczy się całość. W tamtym momencie nie mogłem zachować się w sposób, który zakłóciłby nam mistrzostwa - powiedział nam podczas przedmundialowego zgrupowania w Arłamowie, dodając: - Nie mogłem strzelić focha. Miałem prawo być zły, natomiast muszę patrzeć na szerszą perspektywę. Liczy się dobro drużyny. Jeżeli trener podejmuje tak trudne decyzje, to też muszę wiedzieć, że to dla niego ciężki temat. On ma świadomość tego, że jeden ucierpi. Wtedy padło na mnie. Trzeba pamiętać o szerszej perspektywie i o spokoju.
Fabiański stał się potrzebny kadrze szybciej, niż się spodziewał, a Szczęsny przeżył podobne rozczarowanie co cztery lata wcześniej. Tym razem w meczu otwarcia rozegrał pełne dziewięćdziesiąt minut, ale los znów z niego zadrwił, bo był to jego ostatni występ na Euro 2016. Nie miał w Nicei wiele pracy, a przy jednej z nielicznych interwencji, w wyniku ataku Kyle'a Lafferty'ego, doznał urazu mięśnia czworogłowego uda, który wyeliminował go z gry do końca turnieju. Do bramki wskoczył Fabiański i udźwignął presję. Golkiper Swansea City spisał się znakomicie. W spotkaniach z Niemcami (0:0) i Ukrainą (1:0) zachował czyste konto, a skapitulował tylko po razie w meczach ze Szwajcarią (1:1, k. 6:5) i Portugalią (1:1, k. 4:6).
Do trzech razy sztuka
Dwa pierwsze turnieje mistrzowskie w karierze Szczęsnego okazały się dla niego przeklęte. Oba zaczynał jako numer jeden, by potem na długie miesiące nie wchodzić do bramki reprezentacji Polski. Na kolejny po spotkaniu z Irlandią Północną występ w meczu o punkty czekał niemal równo rok - do 10 czerwca i spotkania el. MŚ 2018 z Rumunią (3:1). Fabiański nie dał selekcjonerowi powodów do zmiany, bo bronił bezbłędnie, ale Nawałka chciał w ten sposób nagrodzić Szczęsnego za udany sezon w barwach Romy. I tym samym jeszcze raz pokazał, że ma słabość do Szczęsnego.
Decyzję w sprawie obsady bramki na MŚ 2018 selekcjoner, jak to ma w zwyczaju, ogłosi dopiero tuż przed startem mundialu. W grach kontrolnych z Chile (08.06) i Litwą (12.06) Fabiański i Szczęsny nadal będą rywalizowali o miejsce między słupkami. Obaj mają dobrą motywację: dla pierwszego mundial w Rosji to zwieńczenie przygody z drużyną narodową, a dla drugiego okazja na napisanie nowego, lepszego rozdziału w reprezentacyjnej karierze.
Obaj są też w wielkiej formie. Fabiański był czołowym bramkarzem Premier League i choć jego zespół spadł do Championship, to 33-latek zostanie w angielskiej ekstraklasie na kolejny sezon - jego nowym klubem będzie West Ham United. Szczęsny natomiast utwierdził władze Juventusu Turyn, że te nie pomyliły się, wybierając go na następcę Gianluigiego Buffona.
Na kogokolwiek postawi Nawałka, wyboru zazdrościć może mu większość selekcjonerów uczestników MŚ 2018.