Edward Madejski, Władysław Szczepaniak, Ewald Dytko, Fryderyk Scherfke czy Ernest Wilimowski to polscy piłkarze, którzy przegrali po fantastycznej walce w 1/8 finału MŚ z 1938 roku z Brazylią. Na próżno szukać ich w kadrze, która miała wystąpić cztery lata później w Patagonii. - Z bardzo szczątkowych zapisków miejscowej prasy wynika, że to był zespół polskich misjonarzy - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Mateusz Sztukowski, który w portalu Retrofutbol.pl opublikował artykuł "Zapomniany futbol z 1942 roku". - I w sumie to bardzo realne. Przecież nasi rodacy byli rozsiani po całym świecie. Jedynymi zapisanymi określeniami naszego zespołu są: "pokazali bezrozumny biblijny styl gry" oraz "zaprezentowali tłustawą nieruchawość".
Polacy przegrali w fazie grupowej z Włochami - 0:2. Nie znamy wyniku spotkania z Patagonią, która rywalizowała w tej samej grupie. Wiemy natomiast, że nasi piłkarze, a właściwie misjonarze, nie przebrnęli do kolejnej fazy mundialu.
Fakt czy mit?
- Jako historyk muszę przyznać, że oficjalnie do MŚ w 1942 roku nie doszło. Jako kibic, wierzę, że został rozegrany turniej, który potem niektórzy "podciągnęli" do rangi mistrzostw - twierdzi Sztukowski.
Kontaktujemy się ze Stefanem Szczepłkiem, dziennikarzem "Rzeczpospolitej", autorem wielu książek o historii piłki nożnej, fachowcem najwyższej rangi. - Niestety, nie pomogę - słyszymy. - Nie badałem szczegółowo tego turnieju z 1942 roku, więc trudno mi cokolwiek więcej powiedzieć. Proszę zadzwonić do Jurka Cierpiatki.
Jerzy Cierpiatka - znakomity dziennikarz z Krakowa, autor wielu książek, również znawca futbolu. - Tak, oczywiście w pewnym stopniu znam temat - przyznaje. - Jednak bardziej odbieram to całe zamieszanie wokół MŚ z 1942 roku jako legendę, niż fakt historyczny.
Rozmawiamy także z Andrzejem Gowarzewskim. Twórca legendarnej i znanej chyba każdemu kibicowi piłki nożnej w Polsce Encyklopedii Fuji, dziennikarz sportowy, znawca historii mówi wprost: - jeżeli pan udowodni, że coś takiego w ogóle się odbyło, to z chęcią poczytam i zgłębię temat. Na razie nie ma za bardzo o czym mówić.
W podobnym tonie wypowiada się kolejny specjalista od historii piłki nożnej - Leszek Jarosz, dziennikarz TVP, autor wielu książek oraz profilu "Historia mundiali", który obserwuje na Facebooku kilka tysięcy internautów. - Ktoś zbudował fajny mit, interesującą historię - tłumaczy. - Nie wykluczam, że ktoś tam w Patagonii, w 1942 roku grał. Jednak na podstawie dowodów, a właściwie ich braku, w chwili obecnej nie można mówić o prawdziwym mundialu.
Zaczęło się od filmu
- Kiedy w 1991 roku po raz pierwszy przyleciałem do Argentyny, poznałem opowieść o tych zawodach - przyznał w jednym z wywiadów znakomity piłkarz, Roberto Baggio. A więc co wiemy o turnieju z 1942 roku? Turniej miał się odbyć w listopadzie 1942 roku w Patagonii (kraina leżąca na pograniczu Argentyny i Chile).
W 2011 roku powstał film "Zaginiony mundial" (oryginalny włoski tytuł to "Il Mundial dimenticato"). Wielu krytyków zaszufladkowało go w kategorii "dokument", jednak to nie do końca prawda. Producenci filmu opowiedzieli fabularyzowaną historię, nie mieli twardych dowodów, jak dokładnie wyglądał turniej rozegrany w 1942 roku. Jedynymi śladami, jakie znaleźli, były szczątki Guilherme Sandriniego, który miał być oficjalnym kamerzystą mundialu rozegranego w trakcie II wojny światowej. Mówiło się również o zachowanej taśmie z tamtych czasów, ale nikt oficjalnie nie potwierdził jej znalezienia.
Kto zna Krammera?
Wejście do kin włoskiego filmu wywołało falę komentarzy. Jeden z najbardziej znanych argentyńskich historyków - Osvaldo Bayer - powiedział: - Zdaniem historyków w Patagonii nie rozegrano mistrzostw świata, ale jednocześnie muszę podkreślić, że w każdej legendzie jest ziarnko prawdy.
- W 1942 roku w Ameryce Południowej mogło i najprawdopodobniej doszło do rozgrywek piłkarskich - dodaje Sztukowski z retrofutbol.pl. - Szalejąca II wojna światowa w tamtym rejonie nie przeszkadzała w rozegraniu turnieju.
Organizatorem i pomysłodawcą miał być hrabia Vladimir von Otz. Wedle ustnych przekazów w Buenos Aires spotkał się z ówczesnym przewodniczącym FIFA, Julesem Rimetem, i otrzymał zgodę na organizację zawodów. Niektórzy twierdzą, że Złota Nike przybyła nawet (została wypożyczona z Włoch) do argentyńskiego miasteczka Cipoletti, ale znając historię tej statuetki i tego, że podczas II wojny światowej teściowa włoskiego wiceprezydenta FIFA Ottorina Barassiego ukrywała ją pod swoim łóżkiem w pudełku po butach, bliższa prawdy jest legenda, że w Patagonii pojawiła się po prostu kopia zamówiona przez von Otza.
Zobacz trailer filmu "Zaginiony mundial".
W turnieju wzięło udział 12 zespołów, m.in. reprezentacje: Niemiec, Włoch, Patagonii, Szkocji, Anglii, Brazylii, plemienia Mapuche czy… Polski.
Sędzia z pistoletem
- W turnieju nie grali znani piłkarze, zawodowcy, gwiazdy ówczesnych czasów - mówi Sztukowski. - To byli miejscowi robotnicy, górnicy, inżynierowie, rybacy, czy też nawet przestępcy. Niby pojawiły się informacje, że największą gwiazdą niemieckiej ekipy był Klaus Krammer. Tylko problem, że na próżno szukać takiego piłkarza w historii futbolu.
Finał MŚ 1942 został rozegrany 19 grudnia. Zainteresowanie podobno było tak duże, że dostawiono dodatkowe trybuny, ale i tak część kibiców oglądała spotkanie Niemców z Mapuche z wysokości pobliskich drzew. Ostatecznie Indianie mieli wygrać 2:1 mimo stronniczego sędziowania Williama Cassidy'ego, który podyktował aż dwie "jedenastki" dla Niemców. Warto wspomnieć, że arbiter był synem Butcha Cassidy'ego (sławny przestępca z Dzikiego Zachodu, który zyskał rozgłos uczestnicząc w napadach na pociągi - przyp. red.). Wedle przekazów podczas jednego z meczów MŚ 1942, aby opanować sytuację, wyciągnął rewolwer i zaczął po prostu strzelać.
- Anglia po raz pierwszy zagrała w MŚ w 1942 roku, a nie w 1950, jak powszechnie uważamy - powiedział były piłkarz, a obecnie ekspert telewizyjny, Gary Lineker.
To kolejny głos, który uznaje, że 76 lat temu w dalekiej Patagonii odbył się ważny, ale dzisiaj nieco zapomniany turniej. - Może kiedyś uda się dotrzeć do dokumentów, które uwiarygodnią to wydarzenie - zgodnie przyznają Cierpiatka i Gowarzewski. - Na razie mówimy tylko o czymś w rodzaju legendy.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Litwa. Robert Lewandowski: To zwycięstwo niewiele daje. Nieraz trudniej strzelić gola na treningu