Mundial 2018. Morderstwa, gangi i bieda. W takich warunkach wychowywali się piłkarze kopciuszka MŚ

Getty Images / Kevin C. Cox / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Panamy
Getty Images / Kevin C. Cox / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Panamy

Panama przez wszystkich jest skazywana na pożarcie. Jeżeli jednak piłkarze przeżyli biedę, na własne oczy widzieli morderstwa i codziennie musieli walczyć o przetrwanie, to wygranie meczu na mundialu jest dla nich najmniejszym problemem.

W tym artykule dowiesz się o:

Kibice kochają piłkarskie mistrzostwa świata, bo to nie tylko czas, kiedy muskuły prężą najsilniejsze reprezentacje. To także impreza, na której objawiają się nowe gwiazdy futbolu, a także okazję do zaprezentowania się światu mają słabsze zespoły. W Rosji zobaczymy dwóch debiutantów. Pierwszy to Islandia, którą mieliśmy okazję lepiej poznać przy okazji Euro 2016. Historyczne chwile przeżyją także Panamczycy, którzy pierwszy raz w historii zmierzą się w najważniejszym turnieju na świecie.

Panama nigdy nie była piłkarskim gigantem. Na rosyjskich stadionach też wszyscy skazują ją na pożarcie, bo trafiła do grupy z Anglią, Belgią oraz Tunezją. Tylko z tym ostatnim rywalem eksperci dają jej szanse na jakąkolwiek zdobycz punktową. Dla piłkarzy "Los Canaleros" już jednak sam udział w mundialu będzie przeżyciem, którego nigdy nie zapomną. Wszystko przez to, że mówimy o kraju, który na co dzień zmaga się z wieloma problemami i ludzie cieszą się z każdego, nawet najmniejszego sukcesu.

Obiad złapany na boisku

Największym problemem Panamy jest fakt, że stała się kluczowym punktem na szlaku kokainowym z Kolumbii do Stanów Zjednoczonych. Na ulicach rządzą gangi, które są bezlitosne i brutalne. Przemoc i broń są tutaj wszechobecne, a do tego należy dołożyć jeszcze biedę. Dzieci często wychowują się bez ojców, którzy zostali zabici w walkach karteli, a matki widują sporadycznie, bo odsiadują wyroki w więzieniu. Często starsze dzieci muszą wykonywać po kilka zawodów, aby utrzymać młodsze rodzeństwo. Dlatego dla większości kusząca jest perspektywa szybkich pieniędzy, które można zdobyć, dołączając do gangu.

W takich warunkach udało się wyszkolić piłkarzy, których będziemy oglądać na rosyjskich stadionach. Duży udział w tym mają Anglicy. Gary Stempel trafił do tego kraju w 1996 roku. Na początku prowadził reprezentację młodzieżową.

- Dzieci, z którymi pracowałem, pochodziły z getta. Wiele z nich było ojcami już w wieku 15 lat. Niektórzy mieli też za sobą odsiadki w więzieniu. Otaczało ich wszystko, co najgorsze, czyli gangi, narkotyki i przemoc. Nie mieliśmy sprzętu i warunków do trenowania, ale dzieciaki były wysokie, szybkie, głodne i świetnie sobie radziły w piłce ulicznej - opowiada Stempel.

Praca od podstaw z czasem zaczęła przynosić efekty. Stempel objął dorosłą reprezentację i w 2009 roku osiągnął z nią wielki sukces, jakim było wygranie mistrzostw Ameryki Środkowej. Do dzisiaj mieszka w Panamie i obecnie odpowiada za kadrę U-17. W tym kraju widział wiele, a niektóre historie z jednej strony bawią, a z drugiej smucą, bo pokazują warunki, w jakich wychowują się dzieci.

- Kiedy prowadziłem reprezentację U-22, na boisko wbiegła iguana. Wszyscy zawodnicy ruszyli za nią w pościg. Jednemu udało się ją złapać. Wyciągnął z butów sznurówki, przywiązał zwierzę do drzewa i wrócił do treningu. Po zajęciach dumny poszedł do domu, bo załatwił całej rodzinie obiad - wspomina angielski trener.

Jedni widzieli śmierć, inni sami tracili życie

Stempel miał okazję pracować z wieloma obecnymi reprezentantami, którzy pojechali na MŚ 2018. Jednym z nich jest Jose Calderon, który być może w Rosji będzie pierwszym bramkarzem. To jeden z wielu zawodników, którzy w dzieciństwie widzieli liczne okrucieństwa.

- Wielu moich przyjaciół należało do gangów. Codzienność to walka o narkotyki i terytorium. Moja rodzina mogła sobie pozwolić tylko na dwa posiłki dziennie. W piłkę grałem boso lub w pożyczonych butach. Mój ojciec widział, jak zastrzelono jego przyjaciela. Padł strzał z daleka, potem napastnik podszedł i z bliska strzelił w głowę. Takich rzeczy się nie zapomina - wspomina Calderon.

Jak trudne warunki panują w panamskim futbolu, przekonał się inny angielski trener. Peter Johnson także pod koniec lat 90 trafił do tego kraju. Od razu zabrał się do pracy, zakładając klub, by ratować młodzież, ale i tak nie wszystkich udało się wyprowadzić na prostą.

- Niektórym dzieciom opłacaliśmy szkołę, a rodzinom dawaliśmy pieniądze, by pociechy mogły bezpiecznie jeździć autobusem. Wszystkim kupiliśmy buty i potrzebny sprzęt. Niestety, niektórych po drodze straciliśmy. Dwóch czy trzech moich zawodników zostało zamordowanych, a inni siedzą w więzieniach - przyznaje Johnson.

Jak ciężko w Panamie się wybić dobrze wie aktualnie jedna z największych gwiazd reprezentacji. Roman Torres (na zdjęciu poniżej) jesienią strzelił w 88. minucie gola, który dał zwycięstwo 2:1 nad Kostaryką i awans na mundial. W Europie się nie przebił, choć był na testach w kilku angielskich klubach. Obecnie jest graczem amerykańskiego Seattle Sounders i nie może na nic narzekać. Niewiele jednak brakowało, by w młodości zboczył na złą drogę. Miał jednak szczęście, że w porę zareagowali rodzice.

- Roman miał trzynaście lat i martwiliśmy się, że zaczyna zadawać się ze złymi ludźmi. Podjęliśmy decyzję, że wyprowadzimy się z Barrio Lindo. Potem dostrzegł go Stempel i wszystko się zmieniło. Kiedy mój chłopiec strzelił gola na wagę awansu na mundial, to myślałam, że dostanę zawału - opowiada matka Gisell.

Panamczycy wierzą, że ich kraj w końcu wyjdzie na prostą i upora się z narkotykowymi gangami. Kiedy wydaje się, że wszystko idzie w dobrą stronę, nagle dochodzi do tragedii, o której mówi się na całym świecie. Tak było w ubiegłym roku. Na ulicy zastrzelono Amilcara Henriqueza (więcej o tym przeczytasz TUTAJ). Dziś mógłby szykować się do historycznego występu na MŚ, bo grał w eliminacjach. Niestety, ktoś postanowił pozbawić go życia.

Bohater ze skandalem w życiorysie

Narodowym bohaterem jest trener Hernan Dario Gomez, który poprowadził "Los Canaleros" w eliminacjach. To jednak człowiek o bardzo kontrowersyjnym życiorysie. Do rodzinnej Kolumbii nie ma wstępu, bo rodacy do dzisiaj pamiętają jego skandaliczne zachowanie w 2011 roku.

W okolicy Bogoty ówczesny selekcjoner Kolumbii na ulicy pobił swoją kochankę. Sprawa była poważna, bo Gomez złapał ją za włosy, a następnie zaczął okładać po twarzy. Kobiecie połamał nos, a gdy skandal wyszedł na jaw, od razu został zwolniony przez kolumbijską federację. - Moje zachowanie było haniebne. Straciłem żonę, rodzinę i Kolumbię - mówił potem Gomez.

To nie był pierwszy raz, gdy trafił na pierwsze strony gazet z przyczyn pozasportowych. Dekadę wcześniej, gdy prowadził Ekwador, obraził syna byłego prezydenta. Dalo Bucaram nie patyczkował się, tylko wyciągnął broń i postrzelił go w nogę. Na szczęście ta historia jest już tylko przykrym wspomnieniem. - Wszystko, co pamiętam z tamtego wydarzenia, to, że chciałem po prostu umrzeć - przyznaje.

Panama przez wielu ekspertów uznawana jest za najsłabszego uczestnika obecnego mundialu. Historia jednak wiele razy pokazywała, że i takich drużyn nie można lekceważyć. W kraju każdy punkt tej drużyny będzie sukcesem na miarę wygrania mistrzostw świata. Mieszkańcy liczą na swoje gwiazdy, bo dzięki nim... mogą otrzymać dzień wolny od pracy. Tak było, gdy ten zespół awansował na MŚ 2018, bo na następny dzień prezydent ogłosił święto narodowe i wszyscy mogli się bawić od rana do późnego wieczora.

ZOBACZ WIDEO Chiński dziennikarz na konferencji Polaków. Pytanie? Oczywiście do Lewandowskiego

Komentarze (2)
avatar
Panicz Wiesław
15.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wszystko fajnie tylko, że bramka Torresa w meczu Panamy z Kostaryką, która dała Panamie awans na MŚ w ogóle nie padła. Albo błąd sędziego, albo totalny przekręt.