Mundial 2018. Leo Messi przekonał Argentyńczyków

Getty Images / Gabriel Rossi / Na zdjęciu: Lionel Messi wśród kibiców
Getty Images / Gabriel Rossi / Na zdjęciu: Lionel Messi wśród kibiców

Kiedy byłem w 2011 roku w Argentynie, zszokowało mnie, jak popularny jest Tevez i jak niepopularny jest Messi - mówi Jonathan Wilson, słynny dziennikarz, autor książki "Aniołowie o brudnych twarzach", fenomenalnej historii argentyńskiego futbolu.

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że Argentyna ma zaledwie 43 miliony mieszkańców. Niby spory kraj, ale przecież niewiele większy od Polski. A jednak wykształcił trzech piłkarzy, którzy znajdują się w dziesiątce najlepszych w historii.

Jonathan Wilson: To wynika w znacznej mierze z historii kraju. Argentyna jest niepodległa przez nieco ponad dwieście lat, z czego pierwsze sto to była wojna domowa. Potem była zdominowana w pewnym sensie przez imperium brytyjskie i system bankowy. Brytyjczycy opuścili kraj przed I wojną światową. W latach 70. XIX wieku doszło tu właściwie do ludobójstwa, tubylcy zostali wyrżnięci. Mamy więc kraj Hiszpanów, Włochów i wielu innych nacji, które nie mają nic wspólnego ze sobą. 100 lat temu była wielka dyskusja, co to znaczy być Argentyńczykiem. "Kim jesteśmy, jacy jesteśmy". Szybko zdali sobie sprawę z tego, że jedyne, co ich łączy, to biało-niebieskie koszulki drużyny narodowej.

[b]

A więc tak jak kiedyś religię używano do jednoczenia narodu, teraz tą religią stał się futbol.[/b]

- Tak, w pewnym sensie można to porównać. Ale jest wiele ważnych czynników. Jednym z nich przekonanie, że duch "gaucho", a więc miejscowego kowboja, został przeniesiony z pastwisk na boiska piłkarskie. Warto wiedzieć, że Brytyjczycy zniszczyli kulturę gauchos poprzez stawianie płotów. Każdy mógł mieć swoje bydło, gauchos stali się zbędni. Do tego doszła industrializacja i symbol Argentyny zaczął znikać. Była to znacząca grupa osób, również decydująca pod względem politycznym. Według magazynu "El Grafico" dusza gaucho przeniosła się na ulicę.

Występuje tam zjawisko antybrytyjskości?

- Na pewno nie jest tak, że jeśli mówi pan po angielsku na ulicy, coś panu grozi. Argentyńczycy kochają brytyjską muzykę. Ale coś w tym jest. Angielski futbol był traktowany jako gra bogatych dzieci, na wielkich przestrzeniach, pięknych trawiastych boiskach, a więc było dużo biegania, siła, szybkość. Nieprawidłowe zagrania przerywał gwizdkiem sędzia. Futbol ulicy to małe przestrzenie, twarde boiska, technika, kontrola, używanie łokci. W 1928 roku Borocoto, szef "El Grafico", napisał słynny artykuł: "Gdybyście chcieli wyobrazić sobie pomnik argentyńskiej piłki, byłoby to dziecko ulicy z brudną twarzą, gąszczem włosów buntujących się przeciwko grzebieniowi, z inteligentnym, nieco oszukańczym wyrazem twarzy (...), ustami pełnymi małych zębów, pełnych jeszcze wczorajszego chleba". Gdybym dał ci cały tekst, powiedziałbyś: Ach, to charakterystyka Diego Armando Maradony. A więc 49 lat przed swoim debiutem Maradona został przepowiedziany. Taki sam model zawodnika to Tevez czy Sivori.

ZOBACZ WIDEO Grosicki jak Putin, Peszko jak król Arabii? Zdjęcie podbija sieć!

A Messi?

- Nie, jest zdecydowanie zbyt biały, żeby pasować do tego opisu.

Jeśli nie wygra mistrzostwa świata, nigdy nie będzie dla Argentyńczyków tak dobry jak Maradona?

- Myślę, że jego postrzeganie bardzo się zmieniło. Oczywiście Maradona wciąż jest trochę bardziej popularny, w końcu wygrał mistrzostwo świata. Kiedy byłem w Argentynie w 2011 roku, byłem zszokowany, jak bardzo popularny jest tu Tevez i jak bardzo niepopularny jest Messi. To było absurdalne, bo przecież Messi jest zawodnikiem zdecydowanie lepszym.

Dlaczego tak było?

- Tevez był chłopakiem stąd, z Boca Juniors, z biedoty. Messi niekoniecznie, rodzice mieli też zawsze co włożyć do garnka. To nie był bohater ulicy. Poza tym wyjechał jako dziecko do Hiszpanii. Ludzie nie mieli przekonania, że należy do nich. Ale czas to zweryfikował.

Dlaczego?

- Wtedy, w 2011 roku, Tevez nie strzelił karnego w ćwierćfinale i Argentyna odpadła z Urugwajem. Grał słabo, strzelał fochy. Messi z kolei zawsze pokazywał, że bardzo mu zależy na drużynie narodowej, okazywał złość po porażkach, widać było, że nie spływa to po nim. Ludzie to widzieli. Zaakceptowali go. Udowodnił... myślę, że chciał udowodnić. Gdy w 2016 roku chciał zrezygnować z gry po przegranym finale Copa America, wszyscy widzieli, że jest naprawdę zdołowany. Poproszono go, by wrócił. W metrze w Buenos Aires widziałem plakat "Nie rezygnuj Messi". On zobaczył, że naród go kocha. A przecież Maradona miał dłuższe okresy, gdy obrażał się na kadrę, choćby po mundialu w 1986 roku. I ludzie zapomnieli, bo jemu wybaczali wszystko.

Może Messi był zbyt grzeczny?

- To możliwe. Facet, o którym nie mówi się w kontekście afer, który gra kilkanaście fantastycznych sezonów z rzędu. Umówmy się, to nie jest dobra historia.

Jakie są oczekiwania w Argentynie przed mistrzostwami?

- Na pewno panuje przekonanie, że trener Sampaoli jest właściwym człowiekiem. w przeciwieństwie do poprzedników, Bauzy i Martino. Z drugiej strony Argentyna gra obecnie bardzo agresywnie, pressingiem, choć nie ma przystosowanych do tego obrońców. Dlatego wyniki niektórych sparingów przed turniejem - 2:4 z Nigerią czy 1:6 z Hiszpanią - były dość niepokojące. Formacja 2-3-3-2 jest zupełnie nowa w futbolu, więc jest zagadką. Jest na pewno bardzo ofensywna i interesująca, ale czy zadziała?

A pan jakie ma oczekiwania?

- Jest czterech wielkich faworytów - Francja, Niemcy, Hiszpania, Brazylia. Jeszcze niedawno uważałem, że Brazylia. Tite, nowy selekcjoner, zmienił grę na bardziej agresywną i nowoczesną, zdecydowanie zredukował uzależnienie od Neymara. Brazylia w tej chwili ma piekielnie mocną linię ofensywną z Gabrielem Jesusem, Neymarem i Coutinho. Ma też bardzo dobrą defensywę, świetnego bramkarza, bez znaczenia, czy to będzie Allison, czy Ederson. Obaj są znakomici, więc jest to zdecydowanie mocniejszy zespół niż cztery lata temu. Myślę, że jest ogromna żądza zwycięstwa. Ale trudno powiedzieć, Hiszpania ma piekielnie mocny skład, Niemcy mają nieprawdopodobną liczbę piłkarzy.

Seniorzy wygrali rezerwami Puchar Konfederacji, młodzieżówka wygrała rezerwami Euro do lat 21. Trochę szokujące.

- Ale nie możesz mieć wiecznie szczęścia. Warto pamiętać, że Niemcy podczas ostatniego mundialu dwukrotnie wygrali fartownie, z Ghaną i Algierią. Jest jeszcze Francja, która ma nieprawdopodobny wysyp talentów. Do tego stopnia, że mogła zostawić w domu takich zawodników jak Coman, Martial, Payet czy Rabiot. Ale nie mam przekonania do trenera Deschampsa. Jeśli wygrają, to pomimo Deschampsa, nie dzięki niemu.

Co z Anglią?

- Młody skład, nie mamy większych oczekiwań. To zespół z dużym potencjałem, który może być bardzo dobry za cztery lata.

A Polska?

- Świetnie sobie poradziła podczas kwalifikacji. Ale Lewandowski pod koniec sezonu nie wyglądał na zawodnika w optymalnej formie, nie strzelał tyle ile wcześniej. Są problemy z Glikiem, Krychowiak miał fatalny sezon. To trzej kluczowi zawodnicy, skład jest wiekowy, więc jest to zagadka i jakiś powód do niepokoju.

Komentarze (0)