Mundial 2018. Polska przed Senegalem, czyli wszystko jest tajemnicą

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Polski
Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Polski
zdjęcie autora artykułu

Biało-Czerwoni skryli się za podwójną gardą i czekają na początek walki. Już lekko zniecierpliwieni, ale ponoć gotowi. Niewiadoma - Kamil Glik.

Z Soczi Paweł Kapusta Kadrowicze mieli już taktyczną odprawę rozkładającą grę Senegalu na czynniki pierwsze, ale o tym, czego się na niej dowiedzieli, mówić nie mogą i nie chcą. To jasne i zrozumiałe. Sztab szkoleniowy żongluje godzinami rozpoczęcia treningów - raz nasi kopią i biegają pod wieczór, raz (jak w niedzielę) - wcześnie rano. Dlaczego? Jakie jest tego wytłumaczenie? Bogdan Zając, asystent selekcjonera, odpowiedzieć nie chce. Tajemnica.

Trening pod okiem snajpera

Kadra trenuje w Soczi na obiektach stadionu "Sputnik", ale rzucić okiem na to, co się dzieje na murawie - nie sposób. Zakaz. FIFA ma swoje zasady, boisko każdego uczestnika mundialu musi być otoczone specjalnymi płachtami. Selekcjoner Nawałka poszedł krok dalej i z dwóch stron murawy kazał zamontować parawany wyższe niż nakazuje zalecenie światowej federacji. A gdyby ktoś (może jakiś szpieg z obozu grupowych rywali?) wpadł na genialny pomysł podejrzenia zajęć z okolicznego wzgórza, mógłby się nieźle zdziwić. Dość wymowny przekaz - na wzgórzu uśmiechną się do niego zza lunety snajperzy.

Służby specjalne zaopiekowały się paparazzi

W Rosji pojawili się polscy paparazzi, którzy w okolicach hotelu polowali na zdjęcia naszych kadrowiczów. I stało się - fotki z nagimi torsami między innymi Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i Arkadiusza Milika pojawiły się w mediach. A że gospodarze przywiązują gigantyczną wagę zarówno do kwestii bezpieczeństwa, jak i zapewnienia uczestnikom mistrzostw świętego spokoju, autorzy zdjęć zaliczyli twarde lądowanie. Według informacji rzecznika prasowego PZPN Jakuba Kwiatkowskiego, "zaopiekowały się" już nimi rosyjskie służby bezpieczeństwa. A wiadomo, przedstawiciele tutejszych służb nie należą do tych, którzy przed podaniem kawy częstują jeszcze ciastkiem z kremem.

Pojawia się policja, są karabiny

Hotel? Na pierwszy rzut oka jego zabezpieczenia są niewidoczne. Przed wejściem pustki, raptem kilku ochroniarzy i "lotniskowe" bramki do metali przed wejściem do recepcji, ale poza tym - żadnych większych atrakcji. Nie oznacza to jednak, że w okolicy nie kręcą się smutni panowie mający oko na wszystko i wszystkich. A gdy kadra opuszcza hotel, jedzie na trening bądź na przejażdżkę, pojawia się policja, są karabiny.

ZOBACZ WIDEO Jakub Kwiatkowski: Z Arkiem Milikiem wszystko dobrze

Gdzieś za tą podwójną gardą skryli się piłkarze. Już zniecierpliwieni, bo przecież mundial rozkręcił się na dobre, a oni wciąż w startowych blokach. Dwa lata temu wyruszyli w bój o wiele wcześniej, czekać na swój pierwszy mecz nie musieli tak długo. A teraz - trening, następnie długie godziny w hotelu. Korzystają z uciech przybytku: masaże, SPA, basen, ale przez głowy myśli zaczynają im fruwać coraz intensywniej. Mówił nam o tym Sławomir Peszko. Chcieliby już rzucić się na tych Senegalczyków. Tym bardziej, że przecież wielu z nich nie opuściło przed telewizorem jeszcze ani jednego mundialowego meczu. Włączają TV, patrzą, jak jedni się cieszą, a inni płaczą po porażkach. A oni tkwią w zawieszeniu, biją się z presją.

Wyścig gwiazd 

Robert Lewandowski też zerkał. Patrzył na wyczyn Cristiano Ronaldo, bijącego trzykrotnie w Hiszpanów, dokonującego w piątek rzeczy wielkich. Mecz oglądał z nim przyjaciel Peszko. I dostrzegł w Robercie TEN błysk. - Oglądaliśmy. Robert jako kapitan będzie chciał pokazać, że Polska to dobry zespół, ale indywidualnie, że jest najlepszym napastnikiem na świecie - mówił nam pełen przekonania pomocnik. Dla Lewandowskiego to będzie mundialowy debiut. Wie, że ciąży na nim ogromna odpowiedzialność, na zewnątrz pokazuje, że do turnieju podchodzi na chłodno, ale w głębi duszy sytuacja wygląda następująco: dla Lewego to turniej życia. A porównania do najlepszych? Nie ma w tym nic dziwnego. Cristiano poprzeczkę zawiesił wysoko, Messi na razie nie dał rady jej przeskoczyć. Teraz do gry wkroczy nasz as.

To się nadaje do księgi cudów

Zdrowie: tu kolejne tajemnice i niewiadome. Jeszcze kilka dni temu pytaliśmy Bogdana Zająca o Kamila Glika w kontekście występu z Senegalem. - Jesteśmy realistami - mówił asystent Nawałki, przypominając, że przecież Glik długo nie trenował, ma zaległości. Ale minęło kilka dni, a Glik zaczął już treningi z resztą drużyny. Bark wydaje się zdrowy. Czy więc nasz filar obrony wystąpi we wtorek w Moskwie? - Sprawa jest otwarta - powiedział Zając w niedzielę. Gdyby Glik rzeczywiście zagrał na stadionie Spartaka, fizjoterapeuci i piłkarz śmiało mogliby się ubiegać o wpis w księdze rekordów Guinnessa.

Strach o nadgarstek Milika 

W sobotę zachodnie media obiegła z kolei szokująca informacja: Arek Milik podczas wizyty w delfinarium stracił równowagę, przewrócił się i doznał kontuzji nadgarstka. Informację zdementował rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski. Milik jest cały, zdrowy, wypoczęty i gotowy do walki na całego. Jak zresztą (ze znakiem zapytania przy Gliku) cała drużyna.

W poniedziałek przed południem Biało-Czerwoni wyjadą z hotelu na lotnisko w Soczi, później pofruną do Moskwy. Wieczorem drużyna zaliczy jeszcze oficjalny, przedmeczowy trening. A później - we wtorek o godzinie 17.00 - niech się dzieje.

Źródło artykułu: