Mundial w Rosji obfituje w wiele niespodzianek. W niedzielę reprezentacja Niemiec nie sprostała Meksykowi (0:1), a Brazylia tylko zremisowała ze Szwajcarią (1:1). W sobotę natomiast Argentyna nie potrafiła wygrać z Islandią (1:1), a winą za taki wynik obarczono Lionela Messiego.
Gwiazdor Barcelony miał poprowadzić Albicelestes do finału mistrzostw świata. Już w pierwszym meczu jednak nie wykorzystał karnego. - Zawsze kiedy marnujesz karnego na mundialu czy w jakimkolwiek meczu, w którym drużyna cię potrzebuje, to na ciebie to wpływa. Po tym momencie Leo próbował jeszcze mocniej pociągnąć drużynę. Chciał grać jeden na jeden, ale nagle dopadał do niego kolejny rywal czy dwóch - tłumaczy menedżer Manchesteru United.
- Argentyńczycy utrzymywali się przy piłce, próbowali, Leo Messi zawsze atakował spoza pola karnego. Próbował zwodów. Jednego, drugiego i trzeciego strzału. Jego duch walki był niesamowity - podkreśla The Special One.
W podobnym tonie wypowiadał się Diego Maradona, który na trybunach w Rosji oglądał poczynania swoich rodaków. Nie krył rozczarowania, jednak nie skrytykował Leo Messiego.
- On jako jedyny dał z siebie wszystko. Nie wydaje mi się, abyśmy stracili dwa punkty przez niego i zmarnowaną jedenastkę. Ja kiedyś nie wykorzystałem pięciu kolejnych rzutów karnych i co z tego? Dalej jestem Diego Armando Maradoną - tłumaczy.
Kolejny mecz Albicelestes rozegrają w czwartek 21 czerwca z Chorwacja (20:00).
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Lewandowski i Zieliński z przodu a Milik na ławce? "Takie ustawienie zaczęło dobrze funkcjonować"