Rozważania o numerze jeden w naszej kadrze zakończyły się tak naprawdę w momencie, gdy Wojciech Szczęsny przestał grzać ławkę w Arsenalu i przeniósł się do Włoch. Historia decyzji Adama Nawałki pokazuje bowiem, że gdy tylko Szczęsny jest zdrowy, albo gra choć trochę, wtedy on broni polskiej bramki. Jeśli obaj nasi bramkarze byliby sklepowymi produktami, Szczęsny zawsze byłby na tej wyższej półce.
Przez to uwielbienie selekcjonera dla zawodnika Juventusu, Łukasz Fabiański poważnie rozważał nawet zakończenie gry w kadrze. Opisał to dziennikarz Sebastian Staszewski w książce "Tajemnice kadry". Bramkarz Swansea City myślał o tym w La Baule we Francji, gdzie reprezentacja przebywała na Euro 2016. Tam Fabiański dowiedział się, że w mistrzostwach będzie bronił Szczęsny. A przecież to on kapitalnie bronił w eliminacjach. To, że Wojciech w pierwszym meczu doznał urazu, a potem Fabiański błyszczał z kolejnych meczach, a po karnych z Portugalią płakał zły na samego siebie, było już idealnym scenariuszem na film.
Niedawno Fabiański opowiadał nam, że mógł wtedy strzelić focha i może nawet rozwalić dobrą atmosferę w kadrze. Schował jednak dumę do kieszeni, starał się zrozumieć trenera. Teraz – jak sam mówi – jest bogatszy o doświadczenia i łatwiej będzie mu znieść, że znowu usiadł na ławce rezerwowych.
Szczęsny dostał z kolei następną szansę, aby tym razem rozegrać wielki turniej. Euro 2012 zakończył w pierwszym meczu, bo dostał czerwoną kartkę. Euro 2016 skończył po inauguracji z powodu urazu. We wtorek zagrał, puścił dwa gole. Dwa razy wykiwali go niestety jego koledzy. Cionek sam wpakował piłkę do bramki, a Krychowiak nie dogadał się z samym sobą, a Bednarek się zagapił. Polska przegrała z Senegalem 1:2.
Akcja ratunkowa Szczęsnego nic już nie dała. Inauguracja znowu nieudana.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Senegal. Taktyczne błędy kadrowiczów. "To nie jest zawodnik do rozgrywania"