Mundial 2018. Polska - Kolumbia: Rodriguez, James Rodriguez. Zatrzymać kolumbijskiego agenta

Getty Images / Na zdjęciu: James Rodriguez
Getty Images / Na zdjęciu: James Rodriguez

Po nieudanym meczu z Japonią wszystkie oczy kibiców reprezentacji Kolumbii będą skierowanie na niego. James Rodriguez ma poprowadzić swoją drużynę do triumfu nad Biało-Czerwonymi.

53 procent ankietowanych było zgodnych - James Rodriguez nie powinien pojawić się w składzie reprezentacji Kolumbii na mecz z Polską. Wyniki sondy kolumbijskiego serwisu były szokujące, przecież jeszcze kilka tygodni temu to w nim widziano piłkarza, który doprowadzi Los Cafeteros do sukcesu na mistrzostwach świata.

Wszystko zmieniło jednak spotkanie z Japonią. Rozpoczął je na ławce rezerwowych z powodu niedawnych problemów przeciążeniowych. Gdy już pojawił się na murawie to nie pomógł drużynie, a Kolumbijczycy doznali sensacyjnej porażki na otwarcie turnieju.

Spotkanie z Biało-Czerwonymi i udany występ będzie dla Jamesa sprawą honoru. Dotąd w takich meczach nie zawodził. Podobnie jak w najważniejszych momentach James Bond. Imię brytyjskiego agenta przytaczamy nie bez powodu.

To właśnie bohater powieści szpiegowskich Iana Fleminga był ulubioną postacią jego rodziców. Przed jego narodzinami podjęto zaskakującą decyzję o nadaniu niemowlęciu imienia James, co w 1991 roku w kolumbijskim mieście Cucuta było wydarzeniem bez precedensu.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Kolumbijscy dziennikarze spokojni o swoją kadrę. "Nie płaczemy po Japonii"

Po latach okazało się, że imię pasuje. Doszedł na szczyt dzięki swojej pracowitości, o której krążą legendy. I chociaż jego historia nie jest typową dla piłkarzy z Ameryki Południowej, którzy musieli radzić sobie z wszechobecną biedą, to w jego dorastaniu nie brakowało problemów. Gdy miał trzy lata, jego ojciec opuścił rodzinę i od tego czasu jego wychowaniem zajęła się matka.

Co ciekawe, miała wielki wpływ na jego wybory. Gdy wyróżniającego się chłopca uwagę zwróciły wielkie kluby jak Atletico Nacional, ona wyraziła sprzeciw. Chciała, by syn trenował w miejscowym Envigado. Dopomógł jej... jeden z członków mafii. Gdy na jego oczach młody Rodriguez strzelił gola bezpośrednio z rzutu rożnego, podjął decyzję - ten chłopak musi trenować w jego ukochanym Envigado. Tak też się stało.
Jednak, co oczywiste w Kolumbii, związki z mafią nie zawsze były tak pozytywne.

W wieku trzech lat stracił ojca, a już rok później ukochanego wujka. Arley Rodriguez był dobrze zapowiadającym się pomocnikiem Independiente Medellin, jednak w 1995 roku został zastrzelony przez członków miejscowego gangu. Na szczęście James był z daleka od krwawej rzeczywistości Kolumbii.

Trenował w akademii Tolimense, gdzie szybko dostrzeżono jego talent. Już jednak wtedy zwrócono uwagę, że mimo ogromnych możliwości, chłopiec ma problemy z integrowaniem się z resztą kolegów. - Mówił tak niewiele, że wielu chłopców nie znało jego głosu. Po prostu miał problemy z jąkaniem, przez co wolał się nie odzywać. - Pracowaliśmy z nim, pomagał psycholog - wspomina trener z akademii, Jose Cortes.

Po wspomnianych wcześniej przenosinach do Envigago, w 2008 roku przeniósł się do argentyńskiego Banfield. To była prawdziwa szkoła życia dla 17-latka. Z daleka od domu i wsparcia matki, samemu musiał walczyć o swoje. Bywało, że musiał zbierać pieniądze od nieznajomych by zapłacić za autobus i dotrzeć na trening. Podczas nich był poniewierany przez starszych, którym nie podobał się techniczny styl gry nastolatka. Zajęcia były dla niego tak wyczerpujące, że myślał o powrocie do Kolumbii.

Jednak przetrwał i znów wielki wpływ na jego determinację miała matka, która postanowiła przeprowadzić się do Argentyny by mieć syna na co dzień. Uwierzył też w niego Julio Falcioni, były reprezentant Argentyny, który pojawił się w klubie. - Zawsze będę mu wdzięczny - powtarza dziś pomocnik.

I już po dwóch latach postawiło na niego FC Porto. Wówczas usłyszeli o nim po raz pierwszy europejscy kibice, jeszcze nazywający go "Dżejms". Reszta jest już znana - transfer do AS Monaco, tytuł króla strzelców mistrzostw świata w Brazylii i przenosiny do ukochanego Realu Madryt. Cena? 71 milionów funtów.

Trzy lata na Estadio Santiago Bernabeu były pasmem wzlotów i upadków. Chociaż strzelał gole, asystował to często był ustawiany w roli skrzydłowego, gdzie nie mógł zaprezentować pełni swoich umiejętności. Nie pomagały mu także zmiany szkoleniowców, każdy z nich miał wobec niego inne plany. Ostatecznie wiosną 2017 roku Zinedine Zidane poinformował go, że najlepsze będzie dla niego odejście do innego klubu.

Szybko znalazł się chętny. Bayern wypożyczył go z Madrytu i na pewno nie żałuje. James rozegrał w Bawarii znakomity sezon i był wiodącą postacią mistrza Niemiec. Kogo ucieszyło to najbardziej? Oczywiście jego matkę, która kilka lat temu miała powiedzieć, że jej ulubionymi klubami są Real i właśnie Bayern.

W niedzielę przeciwko niemu staną Biało-Czerwoni. Zatrzymać agenta specjalnego Rodrigueza będzie prawdopodobnie ich największym wyzwaniem.

Źródło artykułu: