Z Rosji Paweł Kapusta
Przed poniedziałkowym meczem padło wiele ciekawych słów, ale najciekawsze wypowiedział Carlos Queiroz. - To jest najważniejszy mecz w mojej przygodzie z tym zespołem - powiedział portugalski trener urodzony w Mozambiku, od siedmiu lat opiekujący się reprezentacją Iranu. Sytuacja przed spotkaniem jest jasna: cokolwiek nie wydarzy się w meczu Hiszpanów z Marokiem, zwycięstwo Irańczyków nad Portugalią da tym pierwszym prawo gry w fazie pucharowej mistrzostw świata. I wydaje się, że wcale nie jest to marzenie ściętej głowy.
Co najmniej dziwnie układają się ich losy na tym turnieju. W pierwszym meczu byli wyraźnie słabsi od Maroka, ale wygrali 1:0 dzięki samobójczemu trafieniu w ostatnich sekundach. Drugi mecz miał się skończyć dla nich futbolową masakrą, a o mały włos nie urwali Hiszpanom punktów. Przegrali 0:1 po golu-potworku, czyli nieszczęśliwym rykoszecie. Swoją bramkę zresztą też zdobyli, ale sędziowie brutalnie zgasili ich radość (i słusznie, Saeid Ezatolahi był na spalonym).
- Dwoma pierwszymi meczami na turnieju otworzyliśmy przed sobą możliwość awansu do fazy pucharowej. Zdajemy sobie sprawę, że nasz rywal to najwyższa, światowa półka, ale stać nas na niespodziankę. Chcemy sprawić, by ziściły się marzenia wszystkich ludzi w Iranie - mówił Queiroz, który w swojej trenerskiej karierze aż cztery razy wprowadzał na mundial prowadzone przez siebie reprezentacje (RPA w 2002 roku, Portugalię w 2010 oraz dwukrotnie Iran - w 2014 i 2018 roku). Przed meczem z Hiszpanią mówił, że dla jego zespołu będzie to finał wszechświata. Teraz czas na mecz o wszystko.
Queiroz nie ma w Iranie łatwego zadania jako selekcjoner. I nie chodzi nawet o kwestie personalne. Izolacja międzynarodowa, nakładane sankcje, napięte stosunki z Zachodem... Jeśli ktoś uważa, że specyficzny status geopolityczny kraju nie ma żadnego wpływu na piłkarską reprezentację, jest w sporym błędzie. Federacja ma problem z organizacją meczów towarzyskich, a przed mistrzostwami świata firma Nike, w obawie przed złamaniem gospodarczych sankcji nałożonych na kraj, odmówiła nawet dostarczenia piłkarzom butów.
Irańskie władze ani myślą zluzować ten gorset, wciąż dochodzi tam do sytuacji w naszej kulturze niespotykanych, przez nas niezrozumiałych. Najświeższy przykład to sytuacja sprzed kilku dni, gdy w studiu irańskiej telewizji miał się pojawić Carles Puyol. Były reprezentant Hiszpanii został zaproszony do Teheranu z okazji meczu Hiszpania - Iran. Zjawił się w umówionym miejscu, ale jak się okazało, na wizję wpuszczony nie został. Nakazano mu wracać do hotelu. Wszystko przez długie, kręcone włosy. Jak przedstawił to jeden z niezależnych dziennikarzy, taka fryzura była dla cenzury zbyt... dzika. Rozgoryczony dziennikarz, który ubiegał się o zaproszenie Hiszpana, rzucił później na antenie: - Miał być tu z nami Carles Puyol, ale musiał wrócić do hotelu. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, ale się nie udało.
Nie jest to szokujące zdarzenie, jak na irańskie realia. Tamtejszy odpowiednik PZPN-u stworzył specjalny kodeks zachowania irańskiego piłkarza, zakazujący choćby noszenia takich fryzur, które propagowałyby kulturę zachodu. A kwestią najgłośniejszą jest podejście do kobiet, które od rewolucji islamskiej w 1979 roku mają ograniczone prawa jeśli chodzi o uczestnictwo w piłkarskich widowiskach. Po prostu: mają zakaz pojawiania się na stadionach w Iranie.
Dlatego tak bardzo głośno zrobiło się w ostatnich dniach, gdy władze państwowe zezwoliły na wejście kobiet do specjalnej strefy kibica utworzonej w Teheranie z okazji meczu Hiszpania - Iran. To pierwszy taki przypadek od trzech dekad. Jak jednak zostało bardzo wyraźnie zaznaczone, była to jednorazowa akcja i żeby nikt nie myślał, że zmieni się w tym względzie prawo.
A walka trwa od lat. Aktywistki przebierają się za mężczyzn, by uczestniczyć w meczach, narażając się przy tym na drastyczne kary cielesne. Władze przypominały o tym wszystkim kobietom, które wyruszyły kibicować do Rosji podczas mundialu. Która nie będzie tu nosić nakrycia głowy, a zostanie rozpoznana na trybunach, ma ponieść konsekwencje.
Nie tak dawno podczas najpopularniejszego programu piłkarskiego w irańskiej TV publicyści sugerowali, że prawo powinno zostać zmienione. To był ich ostatni program, więcej w telewizji się nie pojawili. Transmisje telewizyjne to już w ogóle osobna bajka. Kilka miesięcy temu do Iranu docierał sygnał z meczu niemieckiej Bundesligi. Bayernowi Monachium sędziowała kobieta - Bibiana Steinhaus. Za każdym więc razem, gdy realizator podczas transmisji wykonywał zbliżenie na panią arbiter, cenzor w irańskiej telewizji reagował i pokazywał telewidzom obraz trybun. I tak samo jest podczas mundialu. Gdy realizator pokazuje bawiące się na trybunach kobiety, przełącza na obraz z innych kamer.
W poniedziałek o 20 masa kibiców z Iranu stanie murem za swoimi piłkarzami, stojącymi przed historyczną szansą. Będą tam też kobiety.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Dziennikarz broni Lewandowskiego. Skwierawski: "mentalnie pasował do MŚ"