Kilka minut po zakończeniu meczu trener powiedział w TVP: - Przed meczem mówiłem, że przewartościowaliśmy nasze cele. Ten główny niestety był nieosiągalny i ciągle nam z tego powodu smutno. Dziś chcieliśmy ten mecz wygrać, sprawić kibicom trochę radości. To nie osłodzi nam do końca tej sytuacji. Zawodnicy grali bardzo ambitnie. Było to zasłużone zwycięstwo.
Selekcjoner nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy kończy pracę z reprezentacją Polski. - To nie czas i miejsce. Jak powiedziałem wcześniej, teraz oddaję się do dyspozycji zarządu.
Potem, już na konferencji prasowej Nawałka mówił: - Wiadomo było, że poziom emocjonalny będzie duży w tym meczu, bo wcześniejsza krytyka była uzasadniona. Ten mecz był ważnym momentem, aby potwierdzić, że drużyna ma charakter i walczy do końca. Życie biegnie do przodu, musimy z tym żyć. Nie pogubiłem się, staraliśmy się maksymalnie wykorzystać potencjał zawodników.
Selekcjoner odniósł się również do kuriozalnej końcówki, gdy Japończycy nie chcieli już atakować, bo mieli pewny awans. A Polacy nawet nie starali się odebrać im piłki. Obie drużyny zostały wygwizdane, a w kraju w komentarzach aż huczy, że zachowanie obu drużyn nie miało nic wspólnego ze sportem. - Jeśli jest realizowany cel, to jesteśmy zadowoleni. Teraz liczyły się 3 punkty. Cały czas mieliśmy w planie grę w niskim pressingu, przyjmowanie przeciwnika na swojej połowie i wyprowadzania szybkich kontr. I tu strategia nie zmieniła się. Japonia jest groźna i po szybkich atakach zdobywała bramki - powiedział.
To był 50. mecz Adama Nawałki w roli selekcjonera reprezentacji Polski. I być może ostatni. Mundial w Rosji miał być zwieńczeniem pięknych czterech lat jego kadencji, tymczasem okazał się ogromną klęską. Polska po porażkach 1:2 z Senegalem, 0:3 z Kolumbią i wygranej 1:0 z Japonią zajęła w grupie ostatnie miejsce. A Biało-Czerwoni wracają do kraju - mimo wszystko - rozbici.
ZOBACZ WIDEO "Żegnają się z turniejem na własne życzenie"