Mundial 2018. Zwycięstwo? Nie ma się z czego cieszyć

PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Polacy cieszą się ze zdobytej bramki podczas meczu grupy H piłkarskich mistrzostw świata z Japonią
PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Polacy cieszą się ze zdobytej bramki podczas meczu grupy H piłkarskich mistrzostw świata z Japonią

Mecz z Japonią był 50. spotkaniem Adama Nawałki w roli selekcjonera. Reprezentacja miała w tym czasie wiele twarzy, wiele dobrych. Ta ostatnia była pozbawiona radości. Smutna jak gra naszej drużyny na mundialu w Rosji.

Mateusz Skwierawski z [b]Wołgogradu [/b]

Niech nie zmyli nas wynik. Fakt, drużyna Nawałki wygrała mecz o honor z Japonią (1:0) i nie została najgorszą reprezentacją Polski w XXI wieku, ale to tylko piątka z ostatniego sprawdzianu w semestrze, która i tak nie sprawi, że przejdziemy do następnej klasy.

Na mistrzostwach świata piękne jubileusze naszej kadry splatają się z tragicznymi wydarzeniami. Kuba Błaszczykowski rozgrywał setny mecz z Senegalem (1:2). Mecz przegrany, w którym doznał kontuzji i zszedł z boiska po pierwszej połowie. Nawałka nie tak wyobrażał sobie również swoje pięćdziesiąte spotkanie jako trener drużyny narodowej. Przygodę z reprezentacją zakończył (to najbardziej prawdopodobny scenariusz, że poda się do dymisji), tak jak ją zaczął - przy akompaniamencie wielu krytycznych słów, z brzydkim dla oka stylem gry, rozczarowując.

Kadra podczas pięciu lat, kiedy Nawałka z nią pracował, pokazała wiele twarzy. Zaczęło się od potężnego testowania zawodników i kiepskich wyników w meczach sparingowych. Później przyszły eliminacje Euro 2016, historyczne zwycięstwo z Niemcami (2:0), awans na turniej we Francji, historyczny wynik, czyli ćwierćfinał Euro i kolejne udane kwalifikacje, które dały drużynie mundial w Rosji, a Nawałce indywidualne zasługi.
Jako pierwszy selekcjoner dostał się z drużyną narodową na dwa najważniejsze turnieje.

Po drodze było wiele potknięć, afera alkoholowa, totalna kompromitacja w wyjazdowym spotkaniu z Danią (0:4), ale Nawałka po chwiejnych momentach szybko odzyskiwał równowagę. Reprezentacja miała w tym czasie wiele twarzy, wiele dobrych. Ta ostatnia była pozbawiona radości, smutna. Jak gra naszej drużyny na mundialu w Rosji. Choć mecz z Japonią wygraliśmy, a kibice chodzili po stadionie uśmiechnięci, to jednak była to radość przez łzy.

Mało jest bowiem rzeczy, z które mogą przysporzyć nam radość już jesienią. W ostatnim spotkaniu mundialu Nawałka postawił na zawodników, z których pewnie kolejny selekcjoner będzie korzystał w jesiennych spotkaniach Ligi Narodów i eliminacji Euro 2020. I tak przekonaliśmy się, ile warci są: Bartosz Bereszyński, Jan Bednarek, Rafał Kurzawa i Jacek Góralski. Mimo kilku zrywów, i oczywiście gola Bednarka, zachowajmy umiarkowany optymizm. To piłkarze, którzy na okrzepnięcie i zaistnienie w kadrze potrzebują regularnej gry w całych eliminacjach, czyli co najmniej dwóch lat.

Dlatego będą to chude lata dla naszej drużyny, wiele jej filarów chce też przecież zakończyć swoją grę w narodowych barwach. Wystarczy zobaczyć jak wiele drużyna zyskała spokoju w obronie, gdy wrócił do niej Kamil Glik, a piłkarz AS Monaco też jest w gronie noszących się z zamiarem odejścia na reprezentacyjną emeryturę.

Najlepszym komentarzem poziomu meczu Biało-Czerwonych z Japonią była reakcja trybun pod koniec pierwszej i drugiej połowy. Kibice na stadionie w Wołgogradzie gwizdali i buczeli. Bardzo głośno. Ale nie fani z Azji czy z Polski, a w większości neutralni, którzy przyszli w czwartek obejrzeć to spotkanie. I mocno się wynudzili.

Przeczytaj pozostałe teksty tego autora ->

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Co z przyszłością Loewa? Może podać się do dymisji

Źródło artykułu: