Do wydarzeń z udziałem Diego Maradony doszło w trakcie i po spotkaniu Argentyny z Nigerią, który zadecydował o tym, że zespół z Ameryki Południowej awansował jednak do kolejnej fazy Mistrzostw Świata 2018.
Legendarny zawodnik w czasie meczu zasnął, wymachiwał środkowym palcem, a po zakończeniu starcia był wyprowadzany przez towarzyszy, bo sam nie był w stanie opuścić trybuny. Niezbędna była interwencja medyczna, trafił nawet do szpitala. Sam zaprzeczył tym informacjom, zapewniając, że nie był hospitalizowany, ale od razu znalazł się w swoim odrzutowcu do Moskwy.
Cała seria zdarzeń spowodowała, że rozprzestrzeniały się również nieprawdziwe informacje. Jedną z nich było pojawienie się dwóch klipów dźwiękowych w języku hiszpańskim, które potwierdzały, że Maradona miał zawał serca i nie żyje. Były piłkarz przekazał, że wbrew doniesieniom jest "bardziej żywy niż kiedykolwiek".
Wraz z prawnikiem ustalił, że da nagrodę w wysokości 300 tysięcy pesos (około 10 tys. dolarów) za pomoc w znalezieniu dziennikarza odpowiedzialnego za fałszywe wiadomości o jego śmierci.
- Często uważa się, że w tych kwestiach niewiele można zrobić. Konsultujemy się jednak z ekspertami w dziedzinie technologii i jest to możliwe, ale potrzebna nam pomoc, stąd nagroda za udzielenie informacji - wyjawił prawnik Maradony.
ZOBACZ WIDEO Korespondencja z Wołgogradu. "Wydaje mi się, że czekają nas chude lata"