Mundial 2018. Jak poznałem pana Stanisława. Zaczęło się od obelg

Nie powinien pan drażnić rozmówcy - usłyszałem od Stanisława Czerczesowa, gdy był jeszcze trenerem Legii Warszawa. Usłyszałem też kilka cierpkich słów. A później trener mnie wyściskał.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Stanisław Czerczesow Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Stanisław Czerczesow

Na wywiad umówiliśmy się zaraz po porażce Legii z Termaliką (0:3) w lutym 2016 roku. Chciałem, żeby trener rozwinął wątki powszechnie znane, ale nie do końca wyjaśnione. Na przykład dlaczego przesunął do rezerw Aleksandara Prijovicia, z jakiego powodu nie chciał powrotu do klubu Miroslava Radovicia, co dzieje się z wciąż kontuzjowanym Ivicą Vrdoljakiem. Trener patrzył na mnie, delikatnie się uśmiechał i z premedytacją robił ze mnie idiotę. Wyglądało to mniej więcej tak:

Ja: Miroslav Radović powiedział, że wszyscy chcieli go w Legii, poza panem.

Trener: Proszę rozmawiać na ten temat z dyrektorem sportowym, Michałem Żewłakowem.

- Ale czy pan chciał go w zespole?

- Proszę rozmawiać z panem Żewłakowem.

- Kwestia Ivicy Vrdoljaka...

- ... to samo.

- Mam pytać o niego dyrektora sportowego?

- Tak.

- Ale to pan zarządza drużyną.

- Ja nie jestem obecnie trenerem Ivicy Vrdoljaka. Jest nim Krzysztof Dębek, szkoleniowiec drugiej drużyny Legii.

- Ale pan chyba interesuje się zdrowiem Vrdoljaka?

- Odpowiedziałem na pytanie.

- Do rezerw trafił Aleksandar Prijović.

- A kiedy był w drugiej drużynie?

- Ucieka pan od odpowiedzi.

- Jest pytanie, odpowiadam, stawiam kropkę. A pan drąży, z jednej strony, z drugiej.

- Taka praca. A pan unika odpowiedzi.

- Nie powinien pan drażnić rozmówcy.

To tylko fragment wywiadu, a raczej bezsensownego odbijania piłeczki, który nigdy się nie ukazał, bo trener i biuro prasowe na to nie pozwolili. Pamiętam za to, jak pan Czerczesow po dziesięciu minutach przerwał rozmowę i zaczął przeklinać w swoim języku (wywiad przeprowadzany był z tłumaczem). Jako że brzydkie słowa brzmią po polsku podobnie, szybko zorientowałem się, że trener mi nawrzucał. Nie dostałem jednak w twarz, szkoleniowiec po kilku minutach gniewu ochłonął i zmienił podejście. Wróciliśmy do rozmowy.

- Nie mam ci tego za złe, wykonujesz swoją pracę, ja też na twoim miejscu pytałbym o takie rzeczy. Ale jesteś moim gościem, a w moim gabinecie rządzę ja - usłyszałem.

Wtedy mogłem się przekonać, jak funkcjonuje jego szatnia. Że nie ma tam miejsca na bunt, że rządzi w niej tylko jedna osoba, do której założeń albo się dostosujesz, albo wylatujesz.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Słaby mundial problemem Lewandowskiego. "Dzisiaj nie możemy powiedzieć, że jest lepszy niż Cavani"
Były piłkarz Legii Ondrej Duda opowiadał, że trener zabronił mu na treningu dotykać piłkę więcej niż dwa raz. Jeżeli Słowak złamał zasadę Czerczesowa, ten przerywał zajęcia i na niego wrzeszczał. Jak piłkarze Tereka Grozny pokłócili się na treningu i skoczyli sobie do gardeł, trener podszedł spokojnym krokiem, złapał obu za kark i uderzył głową o głowę. I wznowił ćwiczenie.

Zawsze robi to, co czuje. I nigdy nie traci wiary w siebie. Radosław Gilewicz wspomina jedną z rozmów z przyjacielem z czasów wspólnej gry w Tirolu Innsbruck - tam Czerczesow jako zawodnik był bramkarzem.

- Rado, pojadę na mistrzostwa świata do Korei i Japonii - powiedział mu Czerczesow siedem miesięcy przed mundialem. - Stani, to niemożliwe. Nie grałeś w piłkę rok. Jesteś po ciężkiej operacji - Gilewicz tonował szalony pomysł przyjaciela. - Jak Stani coś powie, to tak będzie - powtórzył. Wiosną wrócił na boisko. Pojechał na mistrzostwa świata do Azji.

To człowiek uparty, zdecydowany i pewny siebie. Jego zasady to świętość. Wiedzą coś o tym zawodnicy Legii Warszawa, z którymi zdobył mistrzostwo Polski w 2016 r. Kibiców z Łazienkowskiej szybko w sobie rozkochał, do dziś marzą o jego powrocie. A gdy trener na szyi ciągle nosi klubową smycz i pozdrawia fanów ułożoną z palców "eLką", to tęsknota rośnie, a wspomnienia szybko odżywają. Czerczesow odszedł z Legii, bo miał rzekomo nie dopasować się do koncepcji rozwoju klubu. Legia od tamtego czasu raczej wielkich postępów nie zrobiła, a trener wręcz przeciwnie: jest dziś bohaterem całej Rosji. Właśnie po rzutach karnych Rosja pokonała Hiszpanię i awansował do ćwierćfinałów mundialu.

Niełatwy sposób bycia Czerczesowa zaakceptowali rosyjscy piłkarze, a w zasadzie całkowicie się mu podporządkowali. - Zaufali, uwierzyli w to, co im mówiłem i pokazali to na boisku - powiedział po wyrzuceni Hiszpanii z mundialu o swoich piłkarzach. Efekt jest taki, że drużyna wyszła z grupy na mundialu pierwszy raz po rozpadzie Związku Radzieckiego i jeszcze zagra w ćwierćfinale.

Nasza rozmowa skończyła się nieoczekiwanie przyjemnie, trener wyściskał, a czasem i zapytał się pracowników klubu, co u mnie słychać, gdy w Warszawie już nie pracował.

Czy reprezentacja Rosji zasłużyła na wygraną z Hiszpanią?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×