Z Samary Paweł Kapusta
Brazylii, po remisie ze Szwajcarią i mało przekonujących zwycięstwach z Kostaryką i Serbią, przyszło się bić w 1/8 finału mistrzostw świata z Meksykiem. Scenariusz był podobny: mimo niemrawego początku Canarinhos osiągnęli swój cel. Neymar, wciąż dający drużynie mniej niż wszyscy od niego oczekują (choć i tak golem oraz asystą ten mecz kolegom wygrał), w 51. minucie świetnie uruchomił Williana, ten wstrzelił piłkę w pole karne, a największa gwiazda brazylijskiej kadry zdobyła bramkę na 1:0.
Strzelił i oszalał ze szczęścia. Widać było na jego twarzy coś na kształt ulgi. Piłkarz PSG dźwiga na swoich barkach nadzieje całego kraju. Gdy przed kilkoma dniami byliśmy na treningu Canarinhos w ich bazie w Soczi, wszyscy dziennikarze mówili w zasadzie to samo: tej kadrze potrzebny jest Neymar w najlepszej formie. On musi się obudzić, musi dać zespołowi coś ekstra. W poniedziałek fajerwerków nie odpalił, znów wspinał się na wyżyny aktorskich popisów (choć w jednej z sytuacji nadepnięcie Layuna było ewidentne, sędziowie - również VAR - uznali jednak, że nawet nie na żółtą kartkę), ale swoje zrobił. Strzelił gola, zaliczył asystę przy trafieniu na 2:0. Ale to pewne: jak Brazylia na niego czekała, tak czekać będzie do ćwierćfinału. To nie był jeszcze ten piłkarz, który potrafi zaczarować tłumy.
Zachód mówi o braku jakości, Meksyk nazywa to po prostu klątwą. Od 1994 roku ekipa "El Tri" nie jest w stanie przebić się przez 1/8 mundialowego finału. Próbują bezustannie, z czteroletnią dokładnością wypadają jednak z turnieju mimo wielkich oczekiwań. Biła ich Argentyna (i to dwa razy), biły Stany Zjednoczone (tylko można sobie wyobrazić, jaką elektrykę miał ten mecz z 2002 roku), bili ich nawet Bułgarzy. No i jak na złość wpadli w Rosji na Brazylię, która od 1994 roku na każdym kolejnym mundialu przez 1/8 finału się przedziera. Kolejny mundial, kolejne łzy rozpaczy na twarzach meksykańskich kibiców.
Brazylijski selekcjoner tradycji nie zmienił, kolejny już raz meczową jedenastkę podał dzień przed pierwszym gwizdkiem, na konferencji prasowej. Niespodzianek: brak. Na ławce rezerwowych usiadł Marcelo, ale to było do przewidzenia. W meczu przeciwko Serbii doznał urazu pleców, wprawdzie niezbyt poważnego, ale jednak wyłączającego go z treningów w dniach poprzedzających batalię z Meksykiem. - Gdyby nie był to mecz o taką stawkę, pewnie dałbym mu zagrać. Ale tu może dojść do dogrywki, a Marcelo nie jest gotowy na 120 minut - tłumaczył Tite na konferencji.
Meksyk miał na ten mecz prosty plan i nosił on kryptonim "Loco Mexicano". Jego realizacja rozpoczęła się już w pierwszych sekundach spotkania. Reprezentanci Meksyku rzucili się rywalowi do gardeł, jak najszybciej chcieli użądlić, zadać bolesny cios i zapewne przejść do głębokiej defensywy. Gdyby tylko Hirving Lozano oddał w 2. minucie dokładniejszy strzał, pomysł można by było nazwać genialnym. Im dalej jednak w las, tym ekipa Juana Carlosa Osorio opadała z sił. Inicjatywę starali się przejmować Brazylijczycy. W 25. minucie nagle obudził się Neymar, wypuścił Ayalę i Alvareza w maliny, a sam pognał pod bramkę. Strzelił, ale na posterunku był Guillermo Ochoa. Później próbowali też Gabriel Jesus i Pilippe Coutinho, ale piłka nie chciała wpaść do bramki.
Co się jednak nie udało w pierwszej połowie, udało się w drugiej. Najpierw podwójne uderzenie wyprowadzone przez Neymara i Williana. Później rajd Neymara lewą stroną, kopnięcie w kierunku dalszego słupka. Piłkę do siatki wbił wprowadzony niewiele wcześniej Roberto Firmino. Brazylia gra dalej, Meksykanie wracają do domów. Klątwa zdjęta nie została i straszyć będzie do kolejnego mundialu.
Brazylia swój ćwierćfinał rozegra w Kazaniu 6 lipca. Przeciwnikiem Canarinhos będzie ktoś z pary Belgia - Japonia.
Brazylia - Meksyk 2:0 (0:0)
1:0 - Neymar 51'
2:0 - Roberto Firmino 88'
Składy:
Brazylia: Alisson - Fagner, Thiago Silva, Miranda, Filipe Luis - Paulinho (80' Fernandinho), Casemiro - Willian (90' Marquinhos), Philippe Coutinho (86' Roberto Firmino), Neymar - Gabriel Jesus.
Meksyk: Guillermo Ochoa - Edson Alvarez (55' Jonathan Dos Santos), Hugo Ayala, Carlos Salcedo, Jesus Gallardo - Hector Herrera, Rafael Marquez (46' Miguel Layun), Andres Guardado - Carlos Vela, Javier Hernandez (60' Raul Jimenez), Hirving Lozano.
Żółte kartki: Filipe Luis, Casemiro (Brazylia) - Edson Alvarez, Hector Herrera, Carlos Salcedo, Andres Guardado (Meksyk).
Sędzia: Gianluca Rocchi (Włochy).
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Slaven Bilić idealny dla Polaków. "Ma ogromną radość futbolu"
Więcej udawali i więcej im sędzia gwizdał. Naprawdę to było żenujące, udawanie na maksa.
Dziwne że sędzia nie widział fauli Brazylijczyków przed polem karnym
Czytaj całość