Akcja ratunkowa mająca na celu wydobycie z jaskini Tham Luang 12 członków drużyny piłkarskiej (w wieku od 11 do 16 lat) oraz ich trenera dobiegła końca. Ich powrót do zdrowia zajmie jednak trochę czasu.
Prezydent światowej federacji Gianni Infantino wyszedł z inicjatywą i zaprosił cały zespół na niedzielny finał mundialu. Już teraz wiadomo, że na realizację tych planów nie ma szans, bo chłopcy muszą pozostać w szpitalu co najmniej przez tydzień, by odzyskać pełnię sił.
- Taka podróż nie wchodzi w rachubę. Chłopcy najprawdopodobniej obejrzą mecz w telewizji - powiedział minister zdrowia Tajlandii, Thongchai Lertwilairatanapong.
Dodatkowa rekonwalescencja nie może dziwić. Drużyna piłkarska wraz z trenerem została uwięziona 23 czerwca, więc przebywała w trudnych warunkach ponad dwa tygodnie.
Akcja ratunkowa była niezwykle skomplikowana. Gdy grupa zeszła do jaskini, zaskoczyły ją tam ulewne deszcze, a spływająca woda odcięła drogi wyjścia.
Pierwsi ratownicy dotarli do uwięzionych dopiero po dziewięciu dniach. Przynieśli im leki i jedzenie. Od tego momentu zaczęto organizować skomplikowaną operację wydobycia chłopców i ich trenera. Dzieci transportowano parami. Do przebycia były aż 4 km (większość pod wodą).
We wtorek akcja ratunkowa się zakończyła i już można mówić o pełnym sukcesie, bo płetwonurkowie uratowali wszystkich młodych zawodników, a także ich szkoleniowca, który opuszczał jaskinię jako ostatni.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Pocztówka z Dzierżyńska. Miasto które na wiele lat wymazano z mapy