Michał Kołodziejczyk z Sankt Petersburga
Jeśli tak jak w meczu z Anglią wyglądają sfrustrowani i zdołowani Belgowie, to ktoś powinien ich frustrować i dołować przed każdym meczem. Trener Roberto Martinez przestrzegał, tłumił optymizm - porażka w półfinale z Francją miała jego piłkarzy wpędzić do piwnicy. Mówił o tym, że ma ciężką szatnię, brakowało tylko, by opowiedział jeszcze, że piłkarze reprezentacji Belgii od wtorku siedzą w pokojach przy zgaszonym świetle i żyją tylko o wodzie. W piątek obchodził 45. urodziny i jedyny prezent, o jakim marzył, to by jego drużyna pożegnała się z mundialem zwycięstwem, bo zasłużyła, by właśnie jako zwycięska została zapamiętana.
To była szybka, pomysłowa i groźna Belgia, jaką chcielibyśmy oglądać jeszcze przez długie lata. Zaczęła z rozmachem, bo objęła prowadzenie już w 4. minucie, kiedy Nacer Chadli podał do Thomasa Meuniera, a ten bez trudu pokonał Jordana Pickforda. Meuniera w półfinałowym meczu z Francją zabrakło - w sobotę w Sankt Peteresburgu, nie tylko strzelonym golem przekonał do teorii, że to właśnie on był brakującym ogniwem, by Belgia mogła skuteczniej powalczyć o miejsce w finale. Zdobywając bramkę Meunier został dziesiątym piłkarzem drużyny, który na turnieju w Rosji pokonał bramkarza przeciwników. To wyrównany rekord Włochów z 2006 roku i Francuzów z 1982. Belgowie nie przywieźli na mundial zespół ustawionego pod jedną gwiazdę, ale zespół gwiazd. Zaprogramowany na sukces.
Anglicy na pierwszą połowę nie dojechali w ogóle. Grali niemrawo, ślamazarnie i bez pomysłu, jakby mieli w głowie 50 lat bólu swojej reprezentacji, a nie ostatni miesiąc, który dał kibicom dużo radości. To nie była Anglia Southgate’a, która miała uwierzyć, że potrzebuje porażek tylko do tego, by zbudować w sobie doświadczenie. To była Anglia, która opatrzenie zrozumiała słowa swojego trenera. Przegrała na własne życzenie, bo nie podjęła walki. Harry Kane z sześcioma golami zapewne zostanie królem strzelców, ale wczoraj w pierwszej połowie spudłował w tak dogodnej sytuacji, że postawił stempel pod diagnozą o tym, że odporność psychiczna angielskich piłkarzy skończyła się na porażce z Chorwacją.
Anglicy grali delikatnie. Zamiast strzelać, podawali piłkę bramkarzowi przeciwników, grzeczniej byłoby tylko gdyby jeszcze pokazywali palcem, w którym kierunku kopną. W drugiej połowie doskonałą okazję na wyrównanie miał Eric Dier, który zrobił wszystko perfekcyjnie, przelobował nawet Thibalut Courtois, ale kiedy miał już przed sobą tylko pustą bramkę, uderzył tak lekko, że z interwencją zdążył Toby Alderweireld.
Kiedy na osiem minut przed końcem meczu Eden Hazard wykorzystał podanie Kevina De Bruyne, wiadomo było, że Anglicy już się nie podniosą. Kilku z nich zaczęło narzekać na skurcze, na brak wiary - pewnie wszyscy. Belgowie zostali trzecią drużyną świata, odnieśli największy sukces w swojej historii futbolu, zapisali piękną kartę, którą najpierw - pięknie zaprojektowali latami pracując z młodzieżą. To sukces szyty na miarę, przez dobrego krawca, jeszcze nieidealny, bo pierwsze miejsce w rankingu FIFA do Belgii nie pasuje, ale to drużyna, która na Euro 2020 może już mierzyć w złoto.
Anglicy nie mają medalu, dołączą teraz do futbolu, który wrócił do kraju wcześniej i będą żyli z tym, że dokonali tylko tego samego co reprezentacja na mundialu we Włoszech w 1990 roku. Niby przed wyjazdem do Rosji nikt nie wymagał od nich więcej, ale sami narobili apetytu.
Belgia - Anglia 2:0 (1:0)
1:0 - Thomas Meunier 4
2:0 - Eden Hazard 82
Belgia: Thibaut Courtois - Toby Alderweireld, Vincent Kompany, Jan Vertonghen - Thomas Meunier, Axel Witsel, Kevin De Bruyne, Nacer Chadli (Thomas Vermaelen 39’) - Youri Tielemans (Mousa Dembele 78’), Romelu Lukaku (Dries Mertens 60’), Eden Hazard
Anglia: Jordan Pickford - Phil Jones, John Stones, Harry Maguire - Kieran Trippier, Ruben Loftus-Cheek (Dele Alli 84’), Eric Dier, Fabian Delph, Danny Rose (Jesse Lingard 46’) - Raheem Sterling (Marcus Rashford 46’), Harry Kane.
Sędzia: Alireza Faghani (Iran)
Żółte kartki: Axel Witsel - John Stones, Harry Maguire
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Serce za Chorwacją, rozum za Francją. "Francuzi mają fundamenty, mają z czego wybierać"
Angole w półfinale to nieporozumienie i najgorsza ekipa. Anglia grała w półfinale tylko dzięki szczęśliwemu układowi w fazie pucharowej.
Najpierw mecz z Kolumbią bez Jamesa, głu Czytaj całość