Mundial 2018: Francja - Chorwacja. Powrót do przeszłości: w 1998 roku mecz tych drużyn także zdecydował o mistrzostwie

Getty Images / Lillan Thuram
Getty Images / Lillan Thuram

Davor Suker dał prowadzenie, ale później Lilian Thuram zdobył swoje jedyne gole w reprezentacyjnej karierze i to Francja zagrała w finale MŚ. A po kilku dniach wzniosła swój historyczny Puchar Świata. Przypominamy pojedynek sprzed 20 lat.

8 lipca 1998 roku Stade de France wypełnił się po brzegi. Podobnie zresztą jak wielkie strefy kibica w całym kraju. Pierwsze w dziejach spotkanie pomiędzy Francją a Chorwacją miało wyłonić historycznego finalistę mundialu. Nigdy dotąd żadna z tych reprezentacji nie grała bowiem w najważniejszym pojedynku światowego futbolu. - Na trybunach panowała niesamowita atmosfera. Pamiętam też drogę na stadion. Miałem dreszcze - opowiadał niedawno Goran Vlaović w wywiadzie dla "Onze Mondial".

Wygrać z każdym 

Występ Chorwatów we Francji był premierowym w piłkarskich mistrzostwach świata. Chociaż skład zespołu z Davorem Sukerem, Zvonimirem Bobanem czy wspomnianym Vlaoviciem mógł robić wrażenie, niewielu spodziewało się, że uda im się osiągnąć coś więcej niż awans z grupy. Ale "Hrvatska" szła przez turniej jak burza. W grupie piłkarze z Bałkanów pokonali Jamajkę (3:1) i Japonię (1:0), minimalnie ulegając w pojedynku o 1. miejsce Argentynie (0:1). W fazie pucharowej wrócili jednak na zwycięski szlak, wygrywając z Rumunami (1:0) oraz sensacyjnie rozbijając 3:0 Niemców w ćwierćfinale. W półfinale czekał ich pojedynek z gospodarzami.

Francuzi dotarli do niego z niemałymi problemami. Co prawda, grupę zakończyli z kompletem punktów, ale dalej nie było już tak łatwo. W 1/8 finału ograli Paragwaj po złotym golu Laurenta Blanca na dwie minuty przed końcem dogrywki, zaś w 1/4 po bezbramkowym remisie i emocjonujących rzutach karnych - Włochów. - Naszym zadaniem jest wygrać z każdym - odważnie deklarował krytykowany ze wszystkich stron selekcjoner Aime Jacquet.
Nuda i szok

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Mundial 2018. Serce za Chorwacją, rozum za Francją. "Francuzi mają fundamenty, mają z czego wybierać"

Od samego początku najbardziej widoczny był Zinedine Zidane. Lider Trójkolorowych wydawał się nieuchwytny - uciekał pilnującym go Chorwatom, już po kilku minutach miał na swoim koncie dwa groźne strzały z dystansu. Ale z drugiej strony równie mocno wypadało pochwalić obronę drużyny z Bałkanów. Slaven Bilić i Dario Simić kompletnie zamknęli szarżujących w obrębie "szesnastki" Youri Djorkaeffa i Stephane'a Guivarc'ha. Dzięki temu Drażen Ladić jedyne co miał do obrony, to właśnie uderzenia z dalszej odległości. A że po stronie gospodarzy parę nie do przejścia stanowili Emmanuel Petit i Didier Deschamps (przez pierwsze pół godziny do spółki z Christianem Karembeu), wspierani przez twardą defensywę, to do przerwy kibice nie zobaczyli bramek. Byli nawet tacy, co narzekali na nudę.

Francuzi optycznie dominowali w pierwszej połowie, ale tak naprawdę nie mieli wiele z tej przewagi. W drugiej, już na samym początku spadł na nich lodowaty prysznic. Aljosa Asanovic ograł Deschampsa, podniósł głowę i rzucił doskonałą piłkę nad obroną "Allez les Blues". Tam był zupełnie nieobstawiony Suker, bo linię spalonego złamał stojący około dwadzieścia metrów od niego Lilian Thuram. Napastnik "Hrvatskiej" spokojnie strzelił obok pędzącego w jego stronę Fabiena Bartheza. Tak otworzył się wynik półfinałowego starcia.

Rehabilitacja 

Radość podopiecznych Miroslava Blażevicia nie trwała jednak długo. Zaledwie minutę później błąd jednego z nich i stratę piłki przed polem karnym wykorzystali gospodarze. Djorkaeff zagrał do głównego winowajcy przy bramce na 0:1, a ten pewnie zakończył spotkanie "oko w oko" z Ladiciem. - Będzie mi to się śniło przez całe życie. Mieliśmy wszystko na tacy, ale Thuram pozbawił nas marzeń o tytule - opowiadał w wywiadzie dla "RTL" Mario Stanić. Chorwat miał na myśli także sytuację, która zdecydowała o końcowym rezultacie...

Dwadzieścia minut przed końcem starcia Francuzi strzelili bowiem drugiego gola. Thierry Henry niecelnie zagrał do Thurama, który jednak odebrał piłkę rywalowi i w dość trudnej pozycji zdołał wypracować sobie trochę miejsca, po czym uderzył sprzed pola karnego. Futbolówka wylądowała w prawym rogu bramki Chorwacji. - Prawdopodobieństwo, że to się stanie było... No cóż, gdyby ktoś mi powiedział wcześniej, że tak będzie, nie uwierzyłbym - mówił ze śmiechem o swoich trafieniach były obrońca Parmy i Juventusu, który w całej swojej przygodzie z kadrą w 142 meczach zdobył tylko te bramki. - I to właśnie boli najbardziej - podkreślił Stanić.

Francuzom nie przeszkodziło już nawet to, że zaraz po golu z boiska wyleciał jeden z ich piłkarzy [Blanc został bowiem ukarany czerwoną kartką za uderzenie w twarz Bilicia - przyp. red.]. Trójkolorowi do ostatniego gwizdka kontrolowali mecz i nie dali już sobie wydrzeć wygranej. - Gdyby nie wyrównanie minutę po golu, wszystko mogłoby wyglądać inaczej - ubolewa dziś Suker, który z sześcioma golami został królem strzelców całej imprezy. Jego bramka przesądziła o historycznym brązowym medalu dla Chorwatów w starciu z Holandią (2:1). Natomiast piłkarze znad Sekwany pewnie ograli w finale 3:0 Brazylię i zostali mistrzem świata.

Półfinał MŚ 1998:

Francja - Chorwacja 2:1 (0:0)
0:1 - Davor Suker 46'
1:1 - Lilian Thuram 47'
2:1 - Lilian Thuram 70'

Francja: Fabien Barthez - Lilian Thuram, Laurent Blanc, Marcel Desailly, Bixente Lizarazu - Christian Karembeu (30' Thierry Henry), Didier Deschamps, Emmanuel Petit - Youri Djorkaeff (74' Frank Leboeuf), Zinedine Zidane - Stephane Guivarc'h (69' David Trezeguet)

Chorwacja: Drażen Ladić - Mario Stanić (89' Robert Prosinecki), Dario Simić, Igor Stimac, Slaven Bilić, Robert Jarni - Aljosa Asanović, Zvonimir Soldo, Zvonimir Boban (65' Silvio Marić) - Goran Vlaović, Davor Suker

Żółte kartki:  Mario Stanić, Dario Simić, Aljosa Asanović (Chorwacja)

Czerwona kartka: Laurent Blanc (Francja) 74'

Sędzia: Jose Maria Garcia-Aranda (Hiszpania)

Widzów: 76 000

Źródło artykułu: