Reprezentacja Kostaryki nie miała szczęścia w losowaniu mundialu, a przynajmniej tak wydawało się tuż po tym, jak poznaliśmy składy grup. Z drugiego koszyka ekipa Jorge Luisa Pinto mogła wpaść m.in. na Kamerun, Nigerię czy Algierię, ale trafiła na Włochy. Ponadto los skojarzył ekipę z Ameryki środkowej z Anglią, a łatwiejszymi rywalami - przynajmniej na papierze - były Bośnia i Hercegowina, Rosja czy Grecja. Grupę D powszechnie uznano zatem za najsilniejszą, co znalazło odzwierciedlenie w rankingu FIFA.
Bryan Ruiz i spółka byli skazywani na pożarcie w rywalizacji z europejskimi potentatami oraz półfinalistą sprzed czterech lat, tymczasem jako jedyni są już pewni awansu do 1/8 finału! - Przed mundialem wiele osób nas skreślało i nie dawało żadnych szans, mówiąc, że znaleźliśmy się w grupie śmierci. Okazało się, że rzeczywiście gramy w grupie śmierci, ale to inni w niej umierają, podczas gdy my jesteśmy już w kolejnej rundzie - przekonuje zadowolony Pinto.
[ad=rectangle]
Kostarykanie po zwycięstwie 3:1 na Celestes poradzili sobie z Włochami, zwyciężając 1:0. - Jesteśmy niezwykle dumni! Wiedzieliśmy, że możemy przejść do historii kraju i dokonaliśmy tego. Chcemy zwyciężyć także w kolejnym pojedynku, ale teraz najważniejsze, by piłkarze zachowali spokój. Dzięki temu w dalszym ciągu będą mogli grać równie dobrze jak do tej pory - komentuje selekcjoner.
W 1990 roku Kostarykanie pokonali w fazie grupowej ze Szkocję (1:0) oraz Szwecję (2:1), by w walce o ćwierćfinał ulec aż 1:4 Czechosłowacji. Jeśli tym razem wygrają rywalizację grupową, w 1/8 finału powalczą z drugim zespołem grupy C, którym najprawdopodobniej okaże się Wybrzeże Kości Słoniowej. Będą mieć zatem realne szanse na znalezienie się w najlepszej "8".